Łzy klauna

Porównywano go z Don Kichotem i bohaterami Dickensa. Charlie - niepoprawny marzyciel, wieczny tramp, metafora ludzkiego losu.

18.12.2007

Czyta się kilka minut

na zdjęciach charlie chaplin w „dyktatorze”. 25 grudnia minie 30 lat od śmierci aktora/VIVARTO /
na zdjęciach charlie chaplin w „dyktatorze”. 25 grudnia minie 30 lat od śmierci aktora/VIVARTO /

Skąd się wziął ów charakterystyczny człowieczek nikczemnej postury, który tak skutecznie zawojował w XX w. masową wyobraźnię? Jego pierwowzór narodził się u schyłku epoki wiktoriańskiej w londyńskiej dzielnicy Lambeth, w rodzinie aktorów wodewilowych, w których żyłach płynęła kropla krwi romskiej. Dziecko notorycznego pijaka i subretki, która straciła głos i popadła w obłęd, nigdy nie zapomniało zapachu przytułku dla ubogich, gdzie chłopcom profilaktycznie golono głowy i co piątek poddawano rytuałowi publicznej chłosty.

I choć po latach "proszący o więcej" Oliver Twist stał się wielkim sir Charlesem Chaplinem, biesiadującym z Gandhim, Einsteinem i koronowanymi głowami, przedwcześnie utracone dzieciństwo miało powracać w niemal każdym z jego filmowych wcieleń. W każdym poszukiwał "brzdąca", któremu poświęcił swój debiutancki film - brzdąca zaszczutego, walczącego z możnymi tego świata przy pomocy kopniaka w zadek.

Wąsik, który potem tak bezczelnie ukradł mu pewien europejski dyktator, pojawił się jeszcze w czasach londyńskich. Nastoletni Charlie poszedł w ślady rodziców i zaciągnął się do wędrownej trupy teatralnej, a chcąc nadać sobie należytej powagi, dokleił pod nosem charakterystyczny czarny "pędzelek".

Wizerunek włóczęgi, ubranego niczym z przydziału Armii Zbawienia, pojawił się nieco później - kiedy po emigracji do USA wstąpił do grupy zawodowych komików pod wodzą legendarnego Macka Sennetta. Niby nic w jego wyglądzie nie pasowało ani do siebie nawzajem, ani tym bardziej do drobnej sylwetki: workowate spodnie i opięty surducik, rozczłapane buty i przyciasny melonik - a do tego jeszcze laseczka i kabaretowy makijaż. Ale ów kostium skrywał znacznie trudniejsze do pogodzenia sprzeczności: Charlie był jednocześnie arystokratyczny i plebejski, miał przyziemne marzenia i wzniosłe ideały, a melancholia wiecznego pariasa nie stłumiła w nim umiłowania życia. Obnażał śmieszność w tym, co namaszczone, szukał irracjonalności w tym, co nieznośnie racjonalne. Pewnie dlatego z Chaplinowską figurką mógł identyfikować się każdy. Każdy, kto nosił w sobie niepasującego do otoczenia człowieczka, a w jego pieskim życiu skrycie rozpoznawał odprysk własnego.

Geniusz Chaplina to fenomen bliski cudom natury. Jako aktor i reżyser był samoukiem, który chłonął jak gąbka, ale nade wszystko zawierzał własnej intuicji. Wyszedł ze świata jarmarcznej rozrywki, opartej na pantomimie i mało wybrednych gagach, które wypełniał własną filozofią, stopniowo cyzelując także filmową formę. Dość porównać jego krótkie filmiki w stylu "Charlie fryzjerem" z takimi arcydziełami jak "Dzisiejsze czasy" czy "Gorączka złota". Sprytnego błazna i sowizdrzała, który z kocią zwinnością maskuje własną nieporadność, coraz częściej zastępował liryczny Pierrot, zaś banalne bajeczki o ludzkiej niedoli, zakończone mało prawdopodobnym happy endem, zaczęły nabierać mocy tragikomicznych przypowieści. W ten właśnie sposób, jednocześnie śmiesząc i wzruszając, Charlie obłaskawiał nieludzki świat.

W komediach Chaplina człowiek bywa niemal zawsze ofiarą skazaną na szamotanie i walkę z wiatrakami. Ofiarą krzywdzącej niesprawiedliwości, złośliwości przedmiotów martwych czy najzwyklejszego życiowego pecha. Typowy bohater Chaplinowski przybiera postać ubogiego szklarza, fryzjera z żydowskiego getta, to znów prostego żołnierza traktowanego na wojnie niczym mięso armatnie czy robotnika uwijającego się przy maszynie w odczłowieczonej fabryce. Goliatami, z którymi musi się zmagać, są najczęściej bezduszni stróże prawa, brzuchaci wielmoże czy mało rozgarnięte osiłki. Chaplin bierze w obronę skrzywdzonych i poniżonych nie tylko w odwecie za własną przeszłość. Wiek XX przyniósł dwie straszliwe wojny, cywilizacyjny rozwój nie zapewnił powszechnego szczęścia, w tym czasie przetoczył się Wielki Kryzys, a mityczna Ameryka okazała się krajem niegościnnym, zwłaszcza w epoce maccartyzmu, kiedy to Chaplin ze względu na swoje lewicowe sympatie spotkał się z wieloma szykanami i na wiele lat przed śmiercią opuścił USA na zawsze.

W swojej karierze przeżywał wiele wzlotów i upadków - doświadczył zarówno uwielbienia tłumów, jak i nagonki konserwatywnej prasy, tropiącej obyczajowe skandale z jego udziałem (miał słabość do dużo młodszych kobiet). Dotarłszy na szczyty, zobaczył mizerię tego tak niegdyś odległego, wyśnionego świata. Ale buntował się nie tylko przeciwko wielkiej polityce i społecznym układom. Już w 1919 r. wraz z Mary Pickford, D.W. Griffithem i Douglasem Fairbanksem założył własną firmę produkcyjną United Artists, co na wiele lat zagwarantowało mu niezależność od hollywoodzkich wytwórni.

Kiedy nadeszła era filmu dźwiękowego, pozostał wierny dawnej konwencji, realizując "Światła wielkiego miasta" i "Dzisiejsze czasy", gdzie nie omieszkał sparodiować nowego wynalazku. Był typem staroświeckiego buntownika i tak też kształtował swojego bohatera, stwarzając mu szanse na wyjście z roli biernej ofiary.

W "Światłach rampy" z 1952 r. w symboliczny sposób Chaplin pożegnał się z filmem. Wskrzeszając na moment atmosferę londyńskich musicali, wśród których wzrastał i zdobywał pierwsze aktorskie szlify, Charlie nie był już zabawnym trampem, ale zmęczonym, niepewnym swojej przyszłości artystą. Scena, w której starzejący się klaun zmywa z twarzy sceniczny makijaż, chwyta za serce nawet najbardziej nieczułych na filmową magię.

Wiele takich nieśmiertelnych scen pozostało w pamięci widzów. Jak choćby ta z "Dzisiejszych czasów", w której mały człowieczek kręci się wplątany w tryby gigantycznej maszyny, pracującej na pełnych obrotach. Albo scena z "Dyktatora", antyfaszystowskiej satyry nakręconej zanim jeszcze USA wypowiedziały Niemcom wojnę - gdzie karykaturalny Hitler beztrosko igra w swoim biurze dmuchaną kulą ziemską. Surrealistyczne sny i halucynacje z "Gorączki złota" (taniec bułeczek czy przemiana w gigantycznego kurczaka) zna pewnie na pamięć połowa naszego globu. Podobnie jak sam charakterystyczny wizerunek wiecznie głodnego, podszytego dzieckiem włóczykija, który swoim niepowtarzalnym kaczym chodem przemierza miejską dżunglę, naiwnie poszukując szczęścia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2007