Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nikt przecież nie będzie chodził wokół bloku, poruszając się jak Korzeniowski, nie mówiąc już o naśladowaniu Małysza. Obydwa podejścia musiałyby zakończyć się na ortopedii, więc rodacy oddają się najbardziej konceptualnej formie sportowej pasji, jaką jest bycie mocnym w gębie. W tej dyscyplinie idziemy po złoto, w 300 procentach realizując swój ogromny potencjał. Naukowo potwierdzony został fakt, że zawody (wyścig, mecz, cokolwiek) wygrywa się w głowie. Co jak co, ale głowy nasi ziomkowie mają mocne, przeto nie szczędzą sobie komplementów, po mistrzowsku kultywując podejście pozytywne, wdrażając je generalnie na wszystkich frontach życia, nie tylko w sporcie. Rozwijają w ten sposób dobre samopoczucie, wizualizując klucz do życiowego sukcesu, osobistego spełnienia i statystycznie potwierdzonej błogości.
Jak wykazują wszystkie możliwe badania opinii społecznej wśród rodaków - mamy o sobie wysokie mniemanie, które bezustannie rośnie. We własnych oczach jesteśmy najlepszymi w Europie i na świecie: parafianami, piłkarzami, kochankami i kierowcami. Ostatnio wystawiliśmy sobie celującą ocenę, jeśli chodzi o trendy żywieniowe. Dwie trzecie statystycznych polskich zjadaczy chleba (ze smalcem) nie ma wątpliwości, że jada i pije zdrowo i dobrze. Przypomnijmy tutaj z podziwem, że ilość wody wypijanej dziennie przez statystycznego Polaka to aż 1/3 szklanki. Czyżbyśmy preferowali inne płyny? Izotoniczne? Mamy najwyższy na świecie odsetek ludzi przekonanych, że ich waga jest w normie (niemal 70 proc.). Otyłość zauważył u siebie... co pięćdziesiąty smakosz zasmażki (to plasuje nas na czołowym miejscu, jeśli chodzi o spostrzegawczość). A co z naszymi milusińskimi: chipsy, kola i konsola? Bynajmniej. Jesteśmy w światowej czołówce. Znakomitą kondycję i odpowiednią wagę swoich pociech podziwiają bardziej tylko mieszkańcy Tajlandii. Lepiej już być nie może. Ponad połowa polskich rodziców jest przekonana, że ich dzieciom nie potrzeba więcej ruchu, a jedna czwarta sądzi, że pociechy są nazbyt ruchliwe (wiercą się przed telewizorem?).
Ale co tam dzieci, popatrzmy na dorosłych: Polacy są najbardziej wysportowanym narodem w Europie. Prawie połowa rodaków bardzo wysoko ocenia swoją fizyczną sprawność. I nie dziwota, zważywszy, że jakikolwiek sport uprawia 6 proc. z nas, a ulubioną formą spędzania wolnego czasu jest rozbuchana konsumpcja programów telewizyjnych (to prawdopodobnie tragiczne dziedzictwo zaborów i komunistycznej opresji). Trzy czwarte Polaków trenuje wyłącznie przy pomocy pilota TV, wiele godzin dziennie ćwicząc wybrany nadgarstek. Ale to nie koniec dobrych nowin: rokrocznie jedna trzecia Polaków twardo deklaruje, że chciałaby rzucić palenie, logicznym jest więc, że z roku na rok liczba palących rośnie. I tak dalej, i tak dalej.
Co powinniśmy zrobić, aby żyć lepiej? Oto jest pytanie, zbyt ważne, by nie postawić go statystycznym Lechitom. Rodacy mają niezawodną receptę, którą szczodrze sobie przepisują: "Żyć spokojnie, w mniejszym napięciu". I tutaj wracamy do naszego bokserskiego ex-championa. Andrew nie chciał żyć w ciągłym stresie, kolebiąc się na linach w obawie przed nokautującym ciosem jakiegoś spoconego Murzyna z mordem w oczach, rozpaczliwie rzucając podpuchniętym okiem na biały ręcznik. Gołota wolał wcielać swą bokserską pasję nie w zgiełku wielkich hal, w świetle halogenów, ale prywatnie, niejako na własną rękę, będąc i pod tym względem konsekwentnym uosobieniem statystycznego Polaka. Gołot ci u nas dostatek.
Polacy potrafią nie tylko wytyczać sobie ambitne cele, są także mistrzami ich realizacji - przed telewizorem. Za jakie grzechy mamy się męczyć?
Więc tłumnie dążymy do świętości: naszym celem święty spokój. Z pilotem przy boku. Jan Klata
PS. Kubicę pomijam. Kubica z całą pewnością nie jest Polakiem. Statystyki oraz nagie fakty wskazują na to jednoznacznie.