Łukaszenka nas nie posłucha

Na Białorusi zbliżają się wybory prezydenckie, Aleksander Łukaszenka daje więc społeczeństwu sygnał: mimo ocieplenia relacji z Zachodem, dla was nic się nie zmieniło. W tej sytuacji Związek Polaków na Białorusi musiał ucierpieć.

23.02.2010

Czyta się kilka minut

Wybory lokalne zaplanowano na kwiecień br., prezydenckie zaś na początek 2011 r. Łukaszenka zaczyna przygotowywać się do swojego - już czwartego - "eleganckiego zwycięstwa". "Eleganckiego" oznacza, że musi zagłosować na niego ok. 90 proc. wyborców.

W Polsce dużo się mówiło o przełamaniu międzynarodowej izolacji Białorusi, jej udziale w unijnym programie Partnerstwa Wschodniego; teraz mówi się znów o zatrzaśnięciu drzwi przed Łukaszenką. A tymczasem działania białoruskich władz koncentrują się wokół polityki wewnętrznej, nie zagranicznej. Ruszyła machina represji: choć wcześniej, na fali ocieplenia relacji z Zachodem, zezwolono na sprzedaż opozycyjnej prasy (do kiosków trafiły dwa najpopularniejsze opozycyjne tytuły: "Narodna Wola" i "Nasza Niwa"), teraz nasilają się prześladowania wobec dziennikarzy (niedawno przeszukano redakcję "Narodnej Woli" i skonfiskowano materiały jednej z dziennikarek). Rozpędzono wszystkie pokojowe manifestacje (np. w Mińsku z okazji dnia św. Walentego). Prześladowani są działacze opozycyjnych partii. Od początku lutego trwają też represje wobec niezależnego od władz białoruskich Związku Polaków na Białorusi (istnieje drugi, proreżimowy związek o tej samej nazwie). Prawowitemu ZPB odebrano Dom Polski w Iwieńcu, zatrzymano 40 działaczy Związku, aresztowano trójkę z nich. Przewodniczącą Andżelikę Borys skazano na karę grzywny.

Dwa Związki

Dlaczego polonijna organizacja tak bardzo przeszkadza reżimowi? Po pierwsze, ZPB jest silny: ma 5 tys. działaczy (tylu aktywistów liczą łącznie wszystkie partie opozycyjne na Białorusi), wydaje swoją prasę, prowadzi działalność oświatową. Dlatego reżim uważa go za zagrożenie. Celem białoruskich urzędników jest doprowadzenie do istnienia jednej, popierającej Łukaszenkę organizacji polonijnej. Po drugie, ZPB cieszy się autorytetem nie tylko wśród Polaków, lecz także wśród Białorusinów, więc represje wobec Polonii są częścią represji wobec społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi. Andrzej Poczobut, działacz ZPB, przed tygodniem aresztowany na pięć dni, uważa, że ostatnie wydarzenia wokół ZPB to powtórka scenariusza sprzed pięciu lat.

Najostrzejsze represje spotkały Polaków na Białorusi właśnie w 2005 r. Władze białoruskie nie uznały wyborów przewodniczącego Związku (została nim Andżelika Borys), doprowadziły do wyboru na przewodniczącego Józefa Łucznika (funkcję tę objął po nim Stanisław Siemaszko). W ten sposób powstały dwa związki: jeden proreżimowy, drugi uznawany przez polski rząd, z Andżeliką Borys na czele.

Można więc zadać sobie pytanie: jaką wiedzę w latach 90. Polska posiadała o organizacjach polonijnych działających na Białorusi (i szerzej: w świecie) i w jakim stopniu się nimi interesowała? Czy ktoś wnikał w konflikty i podziały, jakie miały miejsce w Związku? Bowiem jeszcze w latach 90. Łucznik, choć chyba nie był diametralnie innym człowiekiem, wspierany był przez władze RP, otrzymywał honorowe odznaczenia. Wjazdu do Polski zakazano mu dopiero w 2005 r.

Po rozprawie z ZPB, organizacjami pozarządowymi oraz opozycyjnymi partiami politycznymi w marcu 2006 r., odbyły się wybory prezydenckie. Łukaszenka zwyciężył, ale Andżelika Borys i inni działacze Związku wciąż byli nękani przez reżim.

Poczobut: - Po walce stoczonej w 2005 r. staliśmy się o wiele silniejszą organizacją. Zdobyliśmy też autorytet na Białorusi.

Polska bez wpływu

Co dziś może zrobić Polska dla Polonii na Białorusi? Na niewiele się zdadzą inicjatywy podejmowane w kraju. Zabieganie o izolację Białorusi jest ostatecznością. Mówił o tym choćby Aleksander Milinkiewicz, lider białoruskiej opozycji, podczas konferencji prasowej zorganizowanej wspólnie z Jerzym Buzkiem, przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Na szczęście zainteresowanie Białorusią na arenie międzynarodowej nie słabnie: w tym tygodniu w europarlamencie ma się odbyć sesja na temat Białorusi z udziałem Borys i Milinkiewicza.

Musimy chronić swoich rodaków przy wsparciu Unii Europejskiej i OBWE. W październiku Unia ma zdecydować, czy przedłużyć, czy znieść sankcje wobec Mińska. Minister Radosław Sikorski (który był jednym z głównych architektów nowej polityki wobec Białorusi) podkreśla "warunkowość" otwarcia na oficjalny Mińsk.

Niestety, Polska nie ma praktycznie żadnego wpływu na politykę wewnętrzną na Białorusi. Białoruski prezydent potrafił zadzierać z o wiele ważniejszymi dla swojego kraju partnerami. Kiedy w 1997 r. na Białorusi doszło do aresztowania dziennikarzy rosyjskiej stacji ORT (Dmitrija Zawadzkiego i Pawła Szeremieta), Łukaszenka był głuchy na groźby rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna - białoruskiego przywódcę ogłoszono wtedy persona non grata w Rosji. Dziennikarze ogłosili w więzieniu głodówkę, byli nagabywani do współpracy z KGB. Zostali wypuszczeni, kiedy stosunki rosyjsko-białoruskie stanęły na ostrzu noża.

Łukaszenka powstrzyma się przed dalszymi represjami wobec Polaków tylko wtedy, kiedy poczuje, że ma coś do stracenia w sferze gospodarczej (np. dalsze wsparcie z Międzynarodowego Funduszu Walutowego). Dyktator nigdy nie ukrywał, że w zbliżeniu z Zachodem interesują go korzyści gospodarcze, a nie ma ochoty dyskutować na temat przestrzegania praw człowieka w swoim kraju. Pamiętajmy, że warunkiem udziału Białorusi w Partnerstwie Wschodnim miały być uczciwie przeprowadzone wybory parlamentarne w 2008 r. Tymczasem żaden opozycjonista nie wszedł do parlamentu. Mimo to Białoruś została objęta programem. I dobrze, ponieważ zakłada on długoterminowe myślenie o tym kraju i całym regionie Europy Wschodniej (programem objęty jest też Azerbejdżan, gdzie prawa człowieka łamane są na szerszą skalę).

***

Nie można stawiać zarzutu, że za ocieplenie relacji Unii Europejskiej z Białorusią (także jej udział w programie Partnerstwa Wschodniego) cenę płaci teraz polska mniejszość - a takie głosy pojawiły się w Polsce. Łukaszenka chciał zademonstrować, że jego reżim jest silny. I zrobił to. Polska mogła udzielić niewielkiej pomocy ZPB w 2005 r. i dziś jej sytuacja niestety jest podobna.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2010