Ludzie (3)

Gospodarstwo leżało na wzniesieniu i trudno było tam wjechać. Wyboista droga z wąwozem po jednej stronie zimą była nieprzejezdna.

25.02.2019

Czyta się kilka minut

No, może traktor by sobie poradził. A i latem auto zostawiało się kilkaset metrów wcześniej, bo osobówka nie dawała sobie rady z koleinami i błotem. To były głównie łąki i pastwiska na takich stromiznach, że zwykła zwózka siana stawała się wyzwaniem. No ale krowy, owce, koń dożywający w spokoju swoich dni, psy, koty, wszystko w jakiejś symbiozie, w pogodnym bałaganie i pomieszaniu z ludzkim światem, bo bydlęta miały swoje imiona, psiarnia zalegała pod stołem w kuchni, a kocięta dorastały na piecu. Sam dom, starawy i zaniedbany z wyglądu, wewnątrz kipiał życiem. Ktoś zawsze wpadał, odwiedzał, siedział za stołem, na blasze bez przerwy coś się gotowało, bulgotało, żeby żaden gość nie wyszedł głodny. Chwilami trudno było zgadnąć, jak ta nieustająca gościnność dała się godzić z gospodarskimi koniecznościami. Ale dała. Dzięki niej.

Była szczupła, niewysoka, silna i żywa jak płomyk. Bez przerwy w ruchu i w dobrym humorze. Zawiadywała pozornym chaosem, wydawała polecenia znad kuchni, zastawiała stół, biegła do stajni, do stodoły, takim samym głosem przemawiając do domowników, gości i do wielkich kudłatych psów, które trzeba było nieustannie omijać, przestępować, bo leniwie polegały to tu, to tam, najczęściej w przejściach. Nie znałem gościnniejszego domu, nie znałem kobiety, która w równie naturalny sposób potrafiła się domem opiekować. Nie zważając na pozory, konwenanse, wymyślne formy. Sadzała przybysza za stołem, nakładała do talerza, opowiadała historie, by zaraz potem wypędzić go na strome łąki do wideł i grabi, do sianokosów, bo deszcz idzie, a wieczorem, po dniu harówki, miała jeszcze siłę tańczyć w ciasnej kuchni, bo przecież jak świat światem zawsze był czas pracy i czas zabawy. Tak, to był dom, do którego ludzie się garnęli, a do niej lgnęli. Ktoś z zewnątrz miałby kłopot z odróżnieniem, kto jest domownikiem, rodziną, a kto gościem.

A potem było trochę jak w „Nocach i dniach” i trochę jak w „Pani Bovary”. Tyle że Bogumił nie umarł, ale odszedł. Emma też została przy życiu. Rudolf Boulanger okazał się młodym, ale zakochanym w sobie powiatowym Adonisem. Patrząc na to z boku, trudno sobie było wyobrazić gorszą uczuciową inwestycję. Ale cóż my wiemy o uczuciach... W każdym razie, jak to w takich historiach bywa, gdy zaczęła się proza życia, a pieniądze kończyć, zniknął, pozostawiając na pociechę potomka.

Można było oglądać powolny upadek domu na wzniesieniu. Zniknęła większość zwierząt, maszyny. Ubywało gości. Droga zarastała. Ubywało życia. Ale jej nie ubywało siły. Jakby postępująca samotność jeszcze ją wzmocniła. Może tylko stała się bardziej milcząca. Skupiona w sobie. Jakby gdzieś w środku na zawsze splótł się jakiś węzeł, który utrzyma jej drobne ciało w całości w najcięższej próbie. Zimą ładowała na sanki worek z węglem i ciągnęła w górę kilkaset metrów. Latem wyglądała rysia, który zawziął się na stadko kóz. Zostawiła sobie jedną krowę, która nadawała rytm jej dniom: nakarmić, napoić, wydoić, nakarmić, napoić, wydoić. Krowa była jak ciepły, żywy zegar. Ale nawet wtedy, gdy dom opustoszał, gdy zniknęli goście, ilekroć się przyszło, pod kuchnią się paliło, na kuchni bulgotały garnki, pachniało jedzeniem, a na stole leżał upieczony przez nią chleb i stało masło, i natychmiast dostawało się na talerz dobre jedzenie ugotowane z najprostszych składników. Pod stołem, ale na samym środku, w przejściu leżały nieodmiennie kudłate psy. Tyle że coraz starsze i nieskore, by w ogóle się ruszyć i zaszczekać w ciemność lasu, skąd przychodził ryś.

Nigdy nie słyszałem od niej słowa skargi. Dawna radość życia i energia zamieniły się w spokojną, niezłomną siłę, która mierzy i mocuje się z losem, któremu kiedyś rzuciła wyzwanie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2019