Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po raz pierwszy spotkanie odbyło się bez niego, ale z przesłaniem, nazwanym przez wspólnotę z Taizé "Listem niedokończonym". Dopisanie kolejnych zdań do słów Brata Rogera ma być dla młodych zadaniem. Niektórzy już wiedzą, że list będą kończyć przez całe swoje życie.
Mediolan drugi raz gościł uczestników Europejskiego Spotkania Młodych. Zarówno w 1998 r., jak i teraz Włosi otworzyli swoje domy i serca dla 50 tys. Europejczyków, w tym prawie 12 tys. Polaków. Ze zrozumieniem podchodzili do zatłoczonych autobusów i tramwajów pełnych rozśpiewanej młodzieży.
Dwa razy dziennie uczestnicy spotkania gromadzili się w halach targowych Fiera na modlitwach. Wcześniej odbywało się wielkie rozdawanie energetycznych posiłków. Europejskie spotkania nie są łatwe: trwają 5 dni (28 grudnia - 1 stycznia), a młodzi są ciągle w ruchu - goszczą nawet 50-100 km od centrum miasta, je się nie zawsze do syta, w tłumie i na zimnej posadzce blaszanej hali. Mimo to hale zapełniają się śpiewem, rozmową, tańcem.
Ks. Artur Ważny, duszpasterz młodzieży w diecezji tarnowskiej: - Wyjeżdża mniej osób niż dawniej, oczyszczają się ich intencje. Rzeczywiście jadą na spotkanie, a nie zwiedzać Europę. Nie bez znaczenia są też rosnące koszty. Młodzież, oprócz przejazdu do Włoch, musiała na miejscu opłacić wyżywienie i komunikację.
Organizatorzy nie zgadzali się ze spekulacjami mediów, jakoby mniejsza liczba uczestników była związana z tragiczną śmiercią Brata Rogera. - Nasz założyciel nie organizował tych spotkań dla siebie. Nie skupiał uwagi na sobie - twierdzi brat Marek, pierwszy Polak w Taizé.
Gdy zaczyna opowiadać o założycielu wspólnoty, jego oczy szybko robią się szkliste. - Ale ta śmierć nie zamyka naszej działalności - zapewnia wzruszony. - Postawa młodzieży najlepiej świadczy o tym, że Taizé trwa i będzie trwać.
Po chwili łamiącym się głosem dodaje: - Nie potrafię mówić o nim, że był, że go nie ma. Każdemu ufał, na każdego przelewał strumienie dobroci, a odszedł w tak okrutny sposób.
Polscy uczestnicy spotkania wymieniają bardzo wiele powodów, dla których zdecydowali się przyjechać do Mediolanu. Bartek z Gdańska: chęć poznania nowych ludzi i nawiązania kontaktów. Ewa z Lublina: nietypowe powitanie Nowego Roku. Rafał z Krakowa: potrzeba modlitwy, refleksji i podsumowania dotychczasowego życia.
Żegnając się z młodymi, mediolański arcybiskup kard. Dionigi Tettamanzi prosił, by z tego miasta bogatego w tradycję religijną i ludzką wrażliwość zabrali nie tylko dobre wspomnienia i pamiątki, ale przede wszystkim tchnienie Ducha Świętego.
- Zabierzcie Ducha nauki, rady, mądrości, pobożności, który przemieni Wasze życie, plany, uczucia i pragnienia w autentycznie ludzkie i głęboko chrześcijańskie - mówił hierarcha.