Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"W tygodniu trzy, cztery razy jakieś spotkania: katechumenat co piątek, studium papieskie (...), ministranci, oaza młodzieżowa... Parafialna katecheza dla młodzieży ponadgimnazjalnej raz w miesiącu przez trzy lata - przychodzi dwanaście osób, tj. 10 proc. tych, którzy powinni przybyć (...) Spotkania z rodzicami co miesiąc". Doświadczenie, które ma wymiar szerszy. "Pytałem kleryków, ile poza Mszami jest godzin katechez w ich parafiach? - Żadnych - odpowiadają. - Ile zajęć? - Czasem jakiś ksiądz w biurze. Chyba że ma religię w szkole".
A diagnoza? "W parafii cisza. (...) Czyżby to znak rozleniwienia? Nie. Ale to znak wcześniejszego demontażu parafii. (...) Jest nadal strukturą liturgiczną i świąteczną. Pozbawiona struktury katechetycznej i charytatywnej (poza wyjątkami). Religia staje się indywidualną i prywatną sprawą, jak marzyli i chcieli marksiści (...) Przy parafii niewiele stowarzyszeń, fundacji i grup. Są szczątkowe próby, po kilka osób, co stanowi 0,5-1 proc. zorganizowanych świeckich w parafii, albo i mniej (...) Mój dom katechetyczny, kiedyś zajęty przez całe wakacje, rzadziej wypełniony, zimą dobrze opalany, ale pusty...".
I u końca najsmutniej: "To tak, jakbym sam odprawiał Mszę bez organisty, ministrantów i wiernych. Taka to proporcja (biorąc pod uwagę całą diecezję)".
Czy po tym tekście odezwą się inni proboszczowie? Czy będą równie szczerzy? Odkładam "Pielgrzyma", obiecując sobie sprawdzić w kolejnych numerach. To nie jest sprawa, którą wolno byłoby "odfajkować". Ale dla czytelnika jak ja, z dalekiego, i to sporego miasta, nie diagnozy i ich przyczyny są najważniejsze. Chciałoby się Księdzu Proboszczowi powiedzieć coś, o czym może po prostu łatwo zapomnieć w owej zimowej ciszy parafialnej: że przecież nadal jest niezbędny, ilukolwiek ludzi byłoby na jego Mszy, katechezie czy przy konfesjonale. Bo oni nigdy nie stanowią grupy - każdy z nich jest całym światem spraw, z którymi przychodzi, pytań, niepokojów i radości, zmartwień i obaw, głodu, który tylko tutaj jest do zaspokojenia. Któregoś dnia, którejś godziny, we Mszy czy z ambony, w rozmowie czy przy spowiedzi - da Ksiądz któremuś z nich "motywy życia i nadziei", jak nazywa to Sobór. A on z nimi odejdzie i będzie mu odtąd łatwiej iść, chorować, kochać dzieci, znosić sąsiada, zauważać ludzi potrzebujących pomocy. Procent parafian? To naprawdę niczego nie przesądza. To w ogóle nie jest ważne. Proszę uwierzyć, Księże Proboszczu - to tak wygląda od naszej strony, parafian. W mieście czy na wsi, w Płocku czy Krakowie - tak samo.