Lider zbuntowanych betanek został wikariuszem i katechetą

Z dniem 25 sierpnia br. ks. mgr Roman Komaryczko - [został] wikariuszem w Długosiodle - czytamy w komunikacie łomżyńskiej kurii, ogłoszonym 17 lipca. Ks. Komaryczko był liderem zbuntowanych betanek w klasztorze w Kazimierzu Dolnym, gdzie zamknął się z ponad 60 zakonnicami.

09.09.2008

Czyta się kilka minut

Kiedy ich przełożona s. Jadwiga Ligocka ogłosiła, że objawia się jej Duch św., czego nie uznał Watykan, siostry odcięły się od świata. Po dwóch latach nieudanych mediacji zostały wykluczone ze zgromadzenia, podobnie jak franciszkanin Komaryczko ze swojego zakonu.

10 października ub.r. zakonnice eksmitowano. Komaryczce postawiono zarzut naruszenia miru domowego, ale odmówił zeznań i przepadł bez wieści.

1 września TVN w programie "Superwizjer" nadał reportaż o ks. Komaryczce i jego pierwszym dniu w parafii w Długosiodle. Media podchwyciły temat: jako wikary, były franciszkanin będzie udzielać sakramentów i pracować z ludźmi.

Także z młodzieżą: dyrekcja szkoły otrzymała od kurii pismo mianujące Komaryczkę nauczycielem religii. Wikary ma uprawnienia, nie jest karany, więc nie można go odsunąć od zajęć - decyzje personalne samodzielnie podejmuje kuria. "Gazeta Wyborcza" wskazała na zapis z Karty Nauczyciela (art. 83) umożliwiający zawieszenie nauczyciela, przeciw któremu toczy się postępowanie karne, ale szkoła nie zamierza z niego skorzystać.

3 września prokuratorzy, którzy przed emisją reportażu nie potrafili odnaleźć Komaryczki, przedstawili mu nowe zarzuty. Były zakonnik ma odpowiedzieć za znieważanie wulgarnymi słowami policjantów, negocjatorów, psychologa oraz za naruszenie nietykalności cielesnej jednego z funkcjonariuszy dokonującego eksmisji. Były zakonnik odmówił składania wyjaśnień, otrzymał dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.

Kiedy w kurii łomżyńskiej chcemy poznać przyczyny decyzji o przyjęciu byłego zakonnika na parafię, sekretarz bp. Stanisława Stefanka, ks. Jacek Kotowski, mówi: - W tej sprawie żadnych informacji ani komentarzy nie udzielamy żadnym mediom.

Przedstawiciele dawnej wspólnoty zakonnej Komaryczki w rozmowie z "TP" nie dowierzają, że mógł zostać wysłany do pracy z ludźmi. Są oburzeni. - Chyba zmyślacie - mówią.

Ale, jak wynika z innych relacji, o. Komaryczko zyskał sobie opinię dobrego kaznodziei, porywającego do działania, "szaleńca bożego". W Lwówku Śląskim angażował się w działalność ruchów charyzmatycznych. Później zaczął odwiedzać betanki w Kazimierzu, aż został u nich na stałe. Upominany przez prowincjała, odmawiał opuszczenia klasztoru, wreszcie, z powodu wymówienia posłuszeństwa, został usunięty z zakonu franciszkanów.

W klasztorze Jadwiga Ligocka wprowadziła zwyczaj wielogodzinnych modlitw, podczas których siostry wpadały w ekstazę. Tak samo miało być z Komaryczką, którego siostry nazywały "niebieskim ojcem". Media sugerowały istnienie między nim a zakonnicami relacji o podłożu seksualnym. Podczas eksmisji Komaryczko był agresywny, złorzeczył i zamachnął się na jednego z policjantów monstrancją.

O. Tomasz Franc OP, zaangażowany w sprawę betanek z ramienia Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, komentuje: - Brak informacji ze strony kurii to trudność i błąd. Wyjaśnienie, jakie były warunki przyjęcia ks.

Komaryczki, ustawiłoby całą sprawę. Teraz jesteśmy skazani na domysły.

Jakie domysły? Po pierwsze, że w sprawie ks. Komaryczki nie zrobiono nic. O. Franc zauważa, że na korzyść takiej tezy może przemawiać sytuacja byłych betanek, która nie jest rozwiązana. Choć nie są już zakonnicami, funkcjonują jako grupa o własnym etosie skupiona na liderze. Jeśli tak, to działanie ks. Komaryczki może się z czasem intensyfikować, tym bardziej że brak kary ze strony Kościoła przy równoczesnym napiętnowaniu przez opinię publiczną w oczach jego grupy budują mit męczeństwa.

Po drugie, że stan zdrowia byłego kapłana może mu uniemożliwiać posługę w bezpośrednim kontakcie z wiernymi. Po trzecie wreszcie, że być może odbywa jakąś pokutę, uczęszcza na psychoterapię czy spotyka się z psychologami. - Jeśli tak, byłaby to bardzo trafna decyzja biskupa - ocenia o. Franc. Jednak brak tych informacji, dodaje, nie wróży nic dobrego.

- Gdyby ks. Komaryczko był świadom nieszczęścia, jakim jest sytuacja byłych betanek, poczuwał się do odpowiedzialności, zapewne zgodziłby się na publiczne przekazanie informacji o swojej kondycji zdrowotnej i o tym, jakie postanowienia wobec niego zostały powzięte - mówi dominikanin.

O. Franc uważa, że do czasu wyjaśnienia losu byłych betanek oraz poznania efektów działania prokuratury w sprawie ks. Komaryczki dawny zakonnik powinien być zawieszony w zajęciach duszpasterskich, jak katecheza, spowiedź, kierownictwo duchowe i prowadzenie grup duszpasterskich. - To, na co powinien się oczywiście zgodzić ordynariusz, to posługa w koncelebrze Mszy św. Ale stanowczo ustanowienie ks. Komaryczki katechetą oceniam jako błąd.

O. Tomasz Franc podsumowuje:

- Brak jakichkolwiek kroków i wyjaśnień ze strony kurii wzmaga sytuację, w której nawet ateista może czuć się zgorszony postępowaniem Kościoła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008