Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pozostaje jedno tylko "ale". Katastrofa autobusu pod Jeżewem, zaraz w pierwszej godzinie pielgrzymkowej wyprawy, miała swoje przyczyny, bardzo ulotnie przypomniane w książce. Dziesięcioro osiemnastolatków zginęło straszną śmiercią - w autobusie płonącym po czołowym zderzeniu. Kierowca także przypłacił życiem ten niepojęty manewr wyprzedzania (kogo i po co - do dziś podobno nie wiadomo). W przedrukowanym reportażu pozostały dziwne wzmianki o gapiących się biernie kierowcach zatrzymanych pojazdów. A ja pamiętam także prasową opowieść o drugim pielgrzymkowym autobusie, który na widok katastrofy szybko skręcił na drogę objazdową - byle przed siebie. Jak to było? Dlaczego tak? Czy dziś, po roku, nie należy się precyzyjne wyjaśnienie wszystkich okoliczności, po prostu jako ostrzeżenie i mane tekel fares należne ofiarom, ich rodzinom i tym, którzy przeżyli, ale może nigdy się już nie wyleczą ani z kontuzji, ani ze zranionej pamięci? Dlaczego w książce "Wyprzedzili nas w drodze" jest tylko eschatologia, a brak jakiejkolwiek dokumentacji? Ludzie odchodzą, kiedy Pan Bóg zawoła, ale przecież to nie usprawiedliwia głupoty i niepojętego braku odpowiedzialności. A lampki świecone na drodze wypadku albo na grobach ofiar nie zwalniają z nakazu chronienia żywych.
Od paru dni znowu zapalane są lampki: w Gdańsku, przed jednym z gimnazjów. Ta sprawa jest tak straszna i niepojęta, że ogłosić można tylko jedno: przegrała szkoła, klasa, uczniowie i nauczyciele, łącznie z katechetą, który też chyba tam uczył. A może także przegrała wielka i wspaniała reforma, polegająca na tworzeniu gimnazjum jako bezpiecznego etapu między dziećmi a dorosłą pono młodzieżą? Nie ma odpowiedzi tłumaczącej cokolwiek z tego, co się wydarzyło, wszystko jest niepojęte, a najbardziej bierność świadków zła - wszystkich bez wyjątku. Ta bierność wymaga jakiegoś rachunku sumienia i pokuty, których wagi nie sposób przecenić ani sobie wyobrazić. Ani sądowy wyrok dla pięciu uczniów, ani dymisja dyrektora, ani lampki na grobie czternastolatki nie niosą tu jeszcze nadziei.