Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Porwanie potępiły władze szeregu krajów muzułmańskich (m.in. Egipt, Jordania i Senegal), wiele muzułmańskich organizacji (np. Organizacja Konferencji Islamskiej, Bracia Muzułmańscy z Egiptu czy Obserwatorium Muzułmańskie z Londynu) oraz środków przekazu (związana z libańskim Hezbollahem telewizja Al-Manar, a nawet katarska telewizja Al-Jazira - tej ostatniej, oskarżanej o sprzyjanie islamistom, coś takiego nigdy wcześniej się nie przytrafiło).
W samej zaś Francji reakcja społeczności muzułmańskiej okazała się jeszcze bardziej zaskakująca. Nie tylko umiarkowani przywódcy, jak rektor paryskiego meczetu Dalil Boubaker, ale także radykałowie, jak filozof Tarik Ramadan czy Lahj Thami Breze, przewodniczący l’Union des organisations islamiques de France, zaapelowali o uwolnienie dziennikarzy, a nadto zaprotestowali przeciwko “ingerowaniu w wewnętrzne sprawy" swojego kraju. Delegacja Francuskiej Rady Wyznania Muzułmańskiego pojechała do Bagdadu, aby tam przekonywać swych współwyznawców. A w dniu inauguracji roku szkolnego zanotowano znacznie mniej niż przed rokiem dziewcząt w islamskich chustach. Nawet radykalni przywódcy nawoływali do respektowania prawa: sekretarz generalny UOIF stwierdził wręcz, że skoro ustawa została uchwalona, staje się ona “naszym prawem, prawem Republiki, prawem wszystkich obywateli".
Przychylne Francji reakcje niektórych państw arabskich mogą nie dziwić, bo polityka bliskowschodnia Francji tradycyjnie sprzyja Arabom i muzułmanom. Jednak w samej Francji islamscy radykałowie są w ostrym sporze z Republiką, a w niektórych przypadkach można wręcz mówić o jawnej wrogości. Na to liczyli terroryści. A się przeliczyli.
Jakkolwiek zakończy się dramat porwanych dziennikarzy RFI i Le Figaro, jednolita postawa francuskiej społeczności muzułmańskiej, która murem stanęła w obronie wartości laickiej Republiki, urasta do rangi symbolu.