Ładowanie...
Łabuszewska: W Moskwie prawie nie zauważa się wojny
Łabuszewska: W Moskwie prawie nie zauważa się wojny
Niech na całym świecie wojna, byle Moskwa nam zaciszna, byle Moskwa nam spokojna. Parafraza cytatu z arcydzieła młodopolskiego wieszcza dobrze opisuje codzienne życie stolicy państwa, które prowadzi brutalną wojnę z sąsiadem. Bo Moskwa nie wierzy łzom ukraińskich dzieci i wdów, żyje własnym życiem, zasobnym, beztroskim, wyglansowanym.
Szwadrony ekspertów od Rosji mają w zwyczaju powtarzać, że „Moskwa to nie Rosja”, że „co innego Moskwa, a co innego głubinka [prowincja]”. Prawdziwość tego sloganu potwierdza stosunek do wojny w Ukrainie. W Moskwie z rzadka można natrafić na symbolikę z literą Z i hasłami wzywającymi do walki. Prowincjonalne miasta i miasteczka – zwłaszcza te położone w pobliżu granicy z Ukrainą – są obficie udekorowane „zetkami” w barwach wstęgi św. Jerzego.
Czytaj także: KABARET ROSJA. CZY ROSJANIE CZUJĄ SIĘ ODPOWIEDZIALNI ZA WOJNĘ W UKRAINIE >>>>
Na front trafiają w głównej mierze młodzi mężczyźni z rejonów dalekich od stolicy, miejsc biednych, zabagnionych, depresyjnych. Dla nich życie stolicy, pełnej świateł i możliwości, to niedoścignione marzenie. Podpisanie kontraktu i wyjazd na wojnę to często jedyna szansa wyrwania się z zaklętego kręgu prowincjonalnej niemożności. Socjolodzy przypuszczają, że w razie (ewentualnego) ogłoszenia powszechnej mobilizacji zamożni mieszkańcy Moskwy (i w drugiej kolejności Petersburga) będą się starali od tego nieprzyjemnego zobowiązania wykupić lub wszelkimi innymi sposobami wymigać.
Jak zauważa politolog Andriej Kolesnikow, w Moskwie wojny się prawie nie zauważa, nie rozmawia o niej. Nawet taksówkarze przestali o niej mówić. Kawiarnie – nawet te drogie i bardzo drogie – pełne są ludzi, a świadectwem kryzysu są tylko coraz częściej pojawiające się w sklepowych witrynach ogłoszenia: „Wynajmę”.
„Społeczeństwo straciło poczucie, że wojna to katastrofa, przyjęło jak aksjomat, że to, co się dzieje w Ukrainie, to sprawa profesjonalistów, jesteśmy z nich dumni, ale niech oni zajmują się swoimi sprawami. Utrata zainteresowania zawiera w sobie także umiejętność niezwracania uwagi na kolosalne straty ponoszone przez Rosję w walkach. I to jest to, o co chodzi Putinowi. Ludzie podchodzą do »specjalnej operacji wojskowej« jak do drugiej pandemii: trzeba tylko przetrzymać ostrą fazę, a potem życie zacznie się układać, choćby i z pewnymi ograniczeniami. Cóż, nie będzie kontaktów z Zachodem, ale to nic takiego: w dobie pandemii i tak były ograniczone”.
Smutno i kropka
Wydarzeniem, które wybiło nieco z rutyny dużą grupę mieszkańców Moskwy, było otwarcie lokalu gastronomicznego „Smacznie i kropka” („Wkusno i toczka”) w miejscu, gdzie przez ostatnie 32 lata była legendarna (bo pierwsza w ZSRR) restauracja McDonald’s. Po tym, jak McDonald’s ogłosił wycofanie się z Rosji w związku z jej inwazją na Ukrainę, nastąpiło przegrupowanie sił w branży. Rosyjscy propagandyści obiecali rodakom, że nikt na tym odejściu Amerykanów nie ucierpi, a odpowiedź na zdradę producentów Big Maców będzie godna.
Sieć restauracji „po McD” ma teraz nowego właściciela. To przedsiębiorca z Nowokuzniecka, Aleksandr Gowor. Politolog Kiriłł Szulika napisał w Telegramie: „Jest dla mnie jasne, że były McDonald’s nie jest projektem Gowora z Syberii, jemu to akurat jest to potrzebne jak piąte koło u wozu. To projekt państwa. Właściciela wyznaczono na podstawie decyzji podjętych w wysokich gabinetach. Gowor dostał takie zadanie. Na zarobek liczyć raczej nie może. Dla Gowora to ból głowy i problemy. Człowiek miał kilka restauracji – to był projekt wizerunkowy, wyjście w wielki świat. A teraz ma do wykonania tzw. program obowiązkowy. (...) A po co to państwu – pozostaje dla mnie zagadką”.
Liczni blogerzy i komentatorzy krytycznie obeszli się z logotypem nowej sieciówki (na razie otwarto 15 lokali w całej Rosji), który przedstawia dwa niewiadomego pochodzenia balaski i kropkę. Przedstawiciele firmy tłumaczyli, że to dwie frytki i hamburger. Dziennikarze wyśledzili, że bardzo podobny logotyp ma portugalska firma produkująca żarcie dla zwierząt domowych. A niektórym znak skojarzył się z flagą Bangladeszu.
Dowcipnisie wykpili też niefortunną nazwę nowej sieci fast foodów: „»Żryj, co dają« – to moja propozycja”. Albo: „Wkusno i Zatoczka”. Albo: „Wkusno i Toczka-U” (Toczka-U to zestaw rakietowy). Albo: „Smutno i kropka”.
Otwarcie nowej restauracji przy placu Puszkina w Moskwie odbyło się 12 czerwca – w Dzień Rosji. Przyszedł tłumek ciekawy, jak będzie wyglądało nowe menu. Okazało się, że asortyment jest podobny, choć nie tak szeroki, największe braki stwierdzono po stronie sałatek i napojów. A ceny? Cóż, ceny poszły w górę.
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]