Kwadratura pomocy

Brian Concannon Jr., dyrektor Institute for Justice and Democracy in Haiti: Po części to Zachód jest winien zapaści cywilizacyjnej takich miejsc. Źle rozumiana pomoc przynosi więcej szkód niż pożytku. / Rozmawiała Magdalena Rittenhouse

19.01.2010

Czyta się kilka minut

Magdalena Rittenhouse: Wygląda na to, że pomoc, jaką Haitańczykom przekazują Amerykanie - rząd, organizacje, obywatele - jest imponująca.

Brian Concannon Jr.: Rzeczywiście, hojność jest ogromna. W obliczu takich kataklizmów wspólnota międzynarodowa zwykle staje na wysokości zadania. Wprawdzie z informacji z Haiti wynika, że na razie pomoc nie trafia tam, gdzie jest najbardziej potrzebna. Ale w takich sytuacjach początki zawsze są trudne. Jeśli jednak przeszłe doświadczenia mają być wskazówką, ważne jest też, co będzie potem: działania długofalowe.

Haiti od lat jest uzależnione od zagranicznej pomocy, stanowi ona ponad połowę jego budżetu. Haiti dostaje "na głowę" więcej wsparcia niż jakiekolwiek państwo świata. Mimo to 70 proc. ludzi żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Dlaczego pomoc międzynarodowa była dotąd tak mało skuteczna?

Pomaganie krajom nierozwiniętym nie jest łatwe. Ale z moich doświadczeń wynika, że większość problemów ma więcej wspólnego z polityką niż kwestiami technicznymi czy finansowymi. W latach 1994-2004 Haitańczycy poczynili ogromne postępy: wzrost gospodarczy był przyzwoity, wiele zmieniło się na lepsze. To my, Stany Zjednoczone, położyliśmy temu kres, bo nie podobał się nam przywódca wybrany przez Haitańczyków. To był początek bardzo złego okresu. Klęski żywiołowe są niezależne od ludzi, ale wiele negatywnych zjawisk było wynikiem błędnej polityki, rabunkowej gospodarki, degradacji środowiska.

Jakie błędy popełniano?

Problem polegał przynajmniej częściowo na tym, że organizacje pomocowe działające na Haiti często nie były zainteresowane poprawą sytuacji w kraju, bo to byłoby wbrew ich interesom: przestałyby być potrzebne. Dlatego wiele ich działań obliczonych było na to, aby uzasadniać swoją tam obecność, a nie poprawiać warunki życia Haitańczyków. Doskonałym przykładem jest pomoc żywnościowa. Wbrew pozorom, wysyłanie żywności do najbiedniejszych krajów, takich jak Haiti, często przynosi skutek odwrotny do zamierzonego, bo uderza w lokalną produkcję żywności. Drobni farmerzy, którzy dotąd mogli samodzielnie wyżywić swe rodziny i ponadto zaopatrywali w żywność sąsiadów, nie mogą sprzedać swych produktów. Nie wytrzymują konkurencji z subsydiowaną kukurydzą z USA, która zalewa Haiti. Z kolei wysyłanie tej kukurydzy często jest dyktowane interesami darczyńców, którzy chcą się pozbyć zapasów. Rezultat jest taki, że na Haiti upadają rodzime farmy, ich właściciele migrują do miast, a żeby tam przeżyć, muszą korzystać z tego, co rozdają organizacje pomocowe.

I budują dzielnice slumsów z tektury, które rozpadają się przy okazji byle wiatru, nie mówiąc o trzęsieniu ziemi. Gdy w 1989 r. trzęsienie o podobnej sile uderzyło w gęsto zaludnioną Kalifornię, zginęły 63 osoby. Na Haiti dziesiątki tysięcy. Kilka dni po tragedii nie było wody, nikt nie panował nad sytuacją.

Człowiek nie ma wpływu na kataklizmy, jak trzęsienie ziemi czy huragan, który spustoszył stolicę Haiti 16 miesięcy temu. Ale rzeczywiście, ogrom zniszczeń uzmysławia, jak nieudolny jest tamtejszy rząd. Po części jednak to my, Zachód, jesteśmy temu winni. Pomoc międzynarodowa i to, co robimy w imię rozwoju, podlega interesom politycznym. W Stanach i innych krajach Zachodu jak dogmat traktuje się przekonanie, że rząd to zło konieczne i jego rola powinna ograniczać się do minimum. W efekcie wiele organizacji pomagających krajom Trzeciego Świata jak ognia unika współpracy z ich rządami. Także na Haiti. To prawda, tamtejszy rząd jest nieudolny i skorumpowany. Ale dzieje się tak m.in. dlatego, że wszyscy chcą go omijać i działać na własną rękę. Tymczasem nasza rola nie powinna ograniczać się do przekazywania żywności i pieniędzy. Powinniśmy dawać wędkę, nie tylko rybę. Ilekroć uruchamiany jest jakiś program, zawsze powinno się angażować przedstawicieli władz Haiti, choćby w celach edukacyjnych.

Stołeczne lotnisko zaczęło funkcjonować dopiero, gdy władze przekazały kontrolę nad nim armii USA.

Trzeba pomóc ofiarom i może się wydawać, że wyłączenie z tej akcji rządu Haiti sprawi, iż będzie ona sprawniejsza. Ale jeśli zależy nam na długoterminowej strategii, współpraca z rządem jest kluczowa. Inaczej za jakiś czas znów pani do mnie zadzwoni i będziemy prowadzić taką samą rozmowę.

Włączacie się w akcję pomocy?

Mamy tam ośmiu ludzi. Wiem, że przeżyli, udało nam się nawiązać kontakt zaraz po trzęsieniu. Ale nie mam pojęcia, co się z nimi w tej chwili dzieje, od trzech dni nie jestem w stanie do nikogo się dodzwonić.

Wyślecie więcej ludzi?

Nasza organizacja nie jest w stanie włączyć się w akcję ratunkową. Nie umiemy składać złamanych kończyn, więc się nie pchamy, bo to tylko utrudniałoby pracę tych, którzy mogą pomóc. Ale, powtórzę, akcja ratunkowa to nie wszystko, potrzebna jest pomoc długofalowa.

To właśnie wasza działka. Czym dokładnie się zajmujecie?

Na Haiti trzeba stworzyć struktury i instytucje, które będą bronić najbiedniejszych. Stawiamy sobie za cel usprawnienie aparatu sprawiedliwości tak, by służył także tym, którzy zwykle są pomijani. W każdym społeczeństwie są konflikty, Haiti nie jest wyjątkiem. Problem w tym, czy są sposoby ich rozwiązywania. Na Haiti sprawy często wymykają się spod kontroli, dochodzi do przemocy. Nie dlatego, że Haitańczycy są bardziej do niej skłonni - moim zdaniem, wręcz przeciwnie - ale dlatego, że brakuje innych mechanizmów. Staramy się więc je stworzyć.

Jak konkretnie?

Np. zakładamy sprawy sądowe, łącząc przy tym pracę prawniczą z edukowaniem społeczeństwa. Przykładem niedawny pozew, który wytoczyliśmy rządowi Haiti. Pół miliona dzieci nie chodzi do szkoły i chcemy zmusić rząd, by zapewnił im dostęp do edukacji. Oczywiście sam wyrok na niewiele się zda, jeśli nie zaangażują się rodzice i nie będzie społecznej presji. Dlatego mobilizujemy opinię publiczną, w tym haitańską Izbę Handlową. Liczy tylko stu członków, ale rząd musi się z nimi liczyć. Rodziców takich dzieci jest milion. Dlaczego nikt ich nie słyszy? Bo są biedni i niezorganizowani. Jeśli będą mówić jednym głosem, to się zmieni.

Jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, może trzęsienie ziemi ułatwi wam pracę?

I my, i rząd Haiti będziemy borykać się teraz z kolejnymi problemami. W Port-au-Prince w gruzach legły budynki sądu i parlamentu, zginęło wielu sędziów i prokuratorów, a to znaczy, że budowa aparatu sprawiedliwości czy szkolnictwa nie posunie się szybko naprzód. Ale to prawda, że tragedia może okazać się także szansą. Konieczna jest zmiana myślenia, a w sytuacjach kryzysu ludzie są bardziej otwarci na zmiany, nawet radykalne. I się mobilizują.

BRIAN CONCANNON JR. jest amerykańskim prawnikiem, współzałożycielem i dyrektorem organizacji Institute for Justice and Democracy in Haiti, która zabiega też o redukcję zagranicznych długów tego kraju i pomaga w reformie więziennictwa.

Pomóż Haiti!

Pieniądze na pomoc ofiarom

trzęsienia ziemi zbierają:

Polska Akcja Humanitarna (numer konta

59 1060 0076 0000 3310 0016 9892)

Caritas Polska (numer konta

70 1020 1013 0000 0102 0002 6526),

w obu przypadkach z dopiskiem "Haiti".

Więcej informacji:

www.pah.org.pl oraz www.caritas.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2010