Kult równości po norwesku

Taki konkurs to tylko w Norwegii: do wstępnych kwalifikacji może się zgłosić każdy, zmaganiom uczestników towarzyszą kursy mistrzowskie, a głównym celem nie jest wygrana.

10.09.2023

Czyta się kilka minut

Równi, jak w Oslo
Królowa Sonja podczas wręczenia nagród laureatom konkursu, 26 sierpnia 2023 r. / OLE HAGEN / MATERIAŁY PRASOWE

Któregoś dnia w Oslo postanowiłam wrócić do hotelu tramwajem. Po pewnym czasie odniosłam wrażenie, że wóz skręcił w złą stronę. Nikt nie zareagował. Spokój pasażerów przestał mi się jednak udzielać, kiedy skład zatrzymał się między przystankami. Motorniczy obwieścił, że zapomniał przestawić zwrotnicę, ale zaraz naprawi swój błąd. Tramwaj ruszył tyłem, wraz z pasażerami, którzy wciąż nie komentowali zdarzenia. Cofnął się do rozjazdu i potoczył we właściwym kierunku. Parę przecznic dalej motorniczy oświadczył, że musi zjechać do zajezdni. Wszyscy wysiedli bez słowa i poszli dalej na piechotę.

Sytuacja skojarzyła mi się z przeczytaną w dzieciństwie książką Thorbjørna Egnera. A ściślej z fragmentem, w którym trzej tytułowi rozbójnicy z Kardamonu wychodzą z aresztu: „może przejedziecie się tramwajem? – Owszem, dziękujemy – odpowiedzieli (...). – Właśnie teraz miło będzie się przejechać. (...). Konduktor zadzwonił dzwoneczkiem i tramwaj ruszył” (tłum. Beata Hłasko). To swoiste podsumowanie Kardemommeloven, czyli prawa miasta Kardamon: nie wolno nikomu dokuczać, trzeba być miłym i uprzejmym, poza tym wszystko dozwolone.

Dziewczyna z ludu

Norwegów stawia się za wzór społeczeństwa obywatelskiego. Wzajemny szacunek, przestrzeganie norm prawnych i współpraca z organami państwowymi nie uchodzą w tym kraju za przejaw słabości. Podobnie jak powściągliwość w okazywaniu uczuć nie jest oznaką grubiaństwa – wynika raczej z niechęci czynienia drugiemu, co tobie niemiło. Norwegowie cenią własny spokój i dlatego nie zakłócają go innym.

Jak skuteczna to strategia, dowiodło minione stulecie ich historii. W 1905 r., po rozwiązaniu unii personalnej ze Szwecją, Norwegia zaczęła odbudowywać swoją tożsamość i cierpliwie kształtować velferdsstat – państwo dobrobytu. Dziś może się pochwalić jednym z najwyższych poziomów dochodu na mieszkańca i drugim miejscem w globalnym indeksie rozwoju społecznego. Z wysokich podatków obywatele rozliczają się sumiennie, korzystając w zamian z finansowanej przez państwo edukacji, pomocy społecznej i opieki zdrowotnej.

Norwegia jest krajem niezwykle egalitarnym, w którym zasada równouprawnienia obowiązuje bez względu na płeć, wyznanie, pochodzenie i stopień sprawności. Egalitaryzm głoszą też członkowie rodziny królewskiej, na czele z królem Haraldem V, który wstąpił na tron w 1991 r., dziedzicząc po przodkach dewizę Alt for Norge: wszystko dla Norwegii. W jego przemówieniu z roku 2016 padły słowa pamiętne: że Norwegia to przede wszystkim ludzie; dziewczyny, które kochają dziewczyny, chłopcy, którzy kochają chłopców, oraz zakochani w sobie chłopcy i dziewczyny, którzy wierzą w Boga, we Wszystko lub w Nic. Kai Østensen – chrześcijański działacz LGBT – podsumował jego wystąpienie słowami „Kocham króla. Amen”.

Króla kocha też jego żona, królowa Sonja: niewykluczone, że do jego światopoglądu przyczyniła się także historia ich powikłanego uczucia. Sonja była „dziewczyną z ludu”, córką drobnego przedsiębiorcy, absolwentką krawieckiej szkoły zawodowej, pensji w Lozannie i Uniwersytetu w Oslo, gdzie ukończyła studia licencjackie. Młodzi przez długi czas trzymali związek w tajemnicy. W końcu Harald oznajmił swemu ojcu, że jeśli stanie na drodze do jego szczęścia z Sonją, nici ze ślubu z kimkolwiek innym.

Argument okazał się nie do odparcia: książę koronny był jedynym pretendentem do tronu Norwegii. Ceremonia zaślubin odbyła się w 1968 r. w katedrze w Oslo. Król Olaf V poprowadził pannę młodą do ołtarza przy dźwiękach „Trumpet Tune And Air” Purcella, nowożeńcy wyszli z kościoła przy akompaniamencie Preludium Es-dur BWV 552/1 Bacha.

Bogata oprawa muzyczna uroczystości była tradycją w rodzinie królewskiej, skoligaconej z domami panującymi w Danii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Późniejszy król ze studiów w Oksfordzie wyniósł jednak przede wszystkim zamiłowanie do sportów wodnych. Prawdziwą ambasadorką muzyki w Norwegii okazała się jego żona, zapalona melomanka i patronka młodych artystów. Inicjatywą, która zyskała już trwałą pozycję w międzynarodowym środowisku muzycznym, jest ustanowiony w 1988 r. Konkurs Królowej Sonji. W tym roku – na zaproszenie organizatorów oraz agencji Ophelias Culture PR – miałam przyjemność obserwować wydarzenia finałowych dni tej imprezy.

Lodowiec z marmuru

Zaczęło się od prywatnego koncertu w Oscarshall, neogotyckim maison de plaisance, wzniesionym na półwyspie Bygdøy nad fiordem Frognerkilen. Pałacyk, którego wystrój jest wyłącznym dziełem norweskich rzemieślników i artystów, został udostępniony zwiedzającym już w 1881 r. Za panowania obecnej pary królewskiej przekształcony w muzeum, okazał się idealnym miejscem do zorganizowania intymnego recitalu pieśni i utworów kameralnych Griega, Debussy’ego i Waltona z udziałem sopranistki Liv Redpath i pianisty Sveinunga Bjellanda. Młoda Amerykanka, która na poprzednim Konkursie zdobyła nagrodę za wykonanie pieśni, robi już karierę po obu stronach Oceanu. Przesłuchania tegorocznych finalistów odbyły się w Norweskiej Operze Narodowej, jednym z pierwszych architektonicznych cudów XXI wieku. Budowla wtapia się idealnie w tkankę miejską, kusząc także turystów, którzy rozpoczynają eksplorację bryły nad samym brzegiem Oslofjorden, po czym wspinają się na jej szczyt po skośnym dachu, z którego można do woli podziwiać panoramę stolicy.

Rząd norweski rozpisał konkurs na gmach Opery w 1999 r. W ocenie nadesłanych projektów uczestniczyli profesjonalni jurorzy i ponad siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców Oslo. Wygrała propozycja międzynarodowej grupy projektantów Snøhetta. Prace budowlane rozpoczęły się w 2003 r. i skończyły po czterech latach – nie tylko przed wyznaczonym terminem, ale też znacznie mniejszym kosztem niż planowano, choć do budowy użyto najszlachetniejszych materiałów.

Białe granity i marmury stwarzają pozór spływającego do wód zatoki lodowca. Nad sceną góruje aluminiowa wieża, pokryta deseniem nawiązującym do norweskich technik tkackich. Do środka wchodzi się przez szczelinę w fasadzie – wprost w przestrzeń foyer, ze wspartymi na stalowych kolumnach panelami z szyb oraz drewnianym „trzonem”, który okala scenę z widownią. Użyte do wykończenia wnętrza dębowe listwy zakonserwowano amoniakiem, nadając im wygląd sezonowanego drewna. Żyrandol w plafonie rzuca światło rozproszone przez pryzmat sześciu tysięcy ręcznie szlifowanych kryształów. Przy projektowaniu akustyki przetestowano kilkaset modeli komputerowych, uzyskując w efekcie idealny, dwusekundowy pogłos.

Finał

W Operze spotkaliśmy się z dyrektorem Konkursu, Larsem Hallvardem Flaetenem, który uświadomił nam zaskakujący konflikt norweskiej mentalności z samą ideą muzycznej rywalizacji. Szalony zdaniem Norwegów pomysł wyszedł od dyrygenta Marissa Jansonsa, który przybył do Oslo w 1979 r. Gdyby przez kilka lat nie wyniósł miejscowych filharmoników na europejski poziom, nawet księżna koronna nie dałaby się przekonać.

Jej konkurs miał jednak się rządzić innymi prawami: łączyć, a nie dzielić, otworzyć okno na świat norweskim artystom, światu zaś oczy na norweską scenę muzyczną. Wystartował jako konkurs pianistyczny. W 1995 r. zmienił profil na wokalny i od tamtej pory odbywa się co dwa lata. Dziś do wstępnych kwalifikacji może się zgłosić każdy. Zmaganiom uczestników towarzyszą kursy mistrzowskie i warsztaty interpretacji scenicznej. Głównym celem – przekonuje Flaeten – nie jest wygrana, lecz gromadzenie doświadczeń niezbędnych w coraz bardziej wszechstronnym świecie nowoczesnej opery.

W tym roku norweski egalitaryzm zderzył się z wojną. Organizatorzy podjęli decyzję o niedopuszczeniu uczestników z Rosji i Białorusi – trudną zarówno ze względu na protesty śpiewaków, jak i na obawy o poziom Konkursu, w którym przedstawiciele obydwu nacji od lat plasowali się w gronie finalistów i zwycięzców. Dopuszczono jednak w repertuarze utwory kompozytorów rosyjskich.

Finałowy koncert – z udziałem miejscowej orkiestry pod batutą Jamesa Gaffigana oraz Lise Davidsen, która w roli prezenterki sprawiła się równie brawurowo, jak w partiach wagnerowskich na najlepszych scenach świata – przebiegł w radosnej, bezpretensjonalnej atmosferze. Poziom był wyrównany, chociaż na podium – poza zwyciężczynią, obdarzoną pięknym kontraltowym głosem i ujmującą osobowością Jasmin White ze Stanów Zjednoczonych – zabrakło indywidualności na miarę wyzwań XXI-wiecznego teatru operowego.

Laureat II nagrody, ormiański baryton Aksel Daveyan, dysponuje urodziwym, dobrze prowadzonym głosem z gatunku tych, które szybko się zapomina – być może dlatego, że jego interpretacje nie sprawiły wrażenia popartych głębszą refleksją. Bardziej zapadł mi w pamięć zdobywca III nagrody, niemiecki kontratenor Nils Wanderer, głównie za sprawą wstrząsającego wykonania „Stille amare” z „Ptolemeusza” Händla – choć podejrzewam, że śpiewak nie ma dość ruchliwego głosu, by podbić serca słuchaczy całościowym ujęciem ról w repertuarze barokowym. Szkoda, że na podium nie zmieścił się ukraiński baryton Vladyslav Tlushch, który wypadł dość blado w arii z „Purytanów” Belliniego, za to wprawił mnie w zachwyt idealnym wyczuciem stylu francuskiego w chanson bacchique z „Hamleta” Thomasa. Nie mam jednak prawa podważać werdyktu jury na podstawie jednego etapu, tym bardziej że na współczesnej scenie śpiew przestał być jedynym wyznacznikiem potencjału artysty.

Przyjmijmy więc, że w Oslo wszyscy byli primi inter pares. Potrzeba nam takich konkluzji, nie tylko w bezwzględnym świecie operowego biznesu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Latynistka, tłumaczka, krytyk muzyczny i operowy. Wieloletnia redaktorka „Ruchu Muzycznego”, wykładowczyni historii muzyki na studiach podyplomowych w Instytucie Badań Literackich PAN, prowadzi autorskie zajęcia o muzyce teatralnej w Akademii Teatralnej w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Równi, jak w Oslo