Kozioł ofiarny epoki

Odczytali znaki czasu i utrafili w potrzeby XVI-wiecznego Kościoła. Zyskiwali adeptów, uznanie i hojnych funda­torów dla ich kościołów i szkół. A jednak mieli także potężnych przeciwników.

15.04.2008

Czyta się kilka minut

Św. ignacy loyola z uczniami, obraz z epoki /fot. KNA-Bild /
Św. ignacy loyola z uczniami, obraz z epoki /fot. KNA-Bild /

W 1773 r. Klemens XIV zniósł zakon. Swój radykalny krok uzasadniał tym, że Towarzystwo Jezusowe przestało odpowiadać celom, dla których powstało, a Kościołowi należy przywrócić pokój po waśniach, buntach i zgorszeniach, jakie "rozogniły umysły wiernych walką stronnictw". Królowie zaś Francji, Hiszpanii, Portugalii i Sycylii "zmuszeni byli zakonników tych wypędzić ze swych krajów". Uznawszy, że to nie wystarczy, doma­gali się, wraz z wielu biskupami, likwidacji zakonu w całym Kościele.

Czy do takich kroków zmusiła absolutnych władców powszechność antyjezuickich nastrojów, czy też nadali taką rangę nieprzyjaznym Towarzystwu głosom, by wymusić na papieżu kasatę? Doprowadziły do niej własne winy Societatis - czy też ich wymyślanie lub wyolbrzymianie przez adwersarzy? Czy papież przed podjęciem tak ważkiej decyzji miał wiarygodne informacje o rzeczywi­stym stanie zakonu, czy je dlań spreparowano, poddając presji? Jeśli zakon zapracował sam na swą złą opinię, to czemu został w 1814 r. przywrócony do istnienia przez Piusa VII? Jeśli padł ofiarą zmowy, czemu dołączył do niej Klemens XIV?

Zatem: narastająca latami czarna legenda czy takaż rzeczywistość?

"Kacerze" i "papieżnicy"

Towarzystwo Jezusowe, założone przez św. Ignacego Loyolę i zatwierdzone w 1540 r. przez Pawła III, nie powstało po to, by walczyć z protestantyzmem. Jego cele były apostolskie: chodziło o kapłańską służbę bliźnim. Jej rodzaje wyznaczać miały potrzeby Kościoła. Do najpilniejszych należało wówczas to, czego wymagała jego reforma i obrona przed reformacją.

W jedną i drugą, postawiwszy na solidną formację duchową i studia teolo­giczne, włączyli się jezuici. Dobrze przygotowani, odegrali istotną rolę w polemikach z innowiercami. Teologowie i kaznodzieje obu stron nie prowadzili wytwornych dialogów, lecz wiedli spory, nie oszczędzając i cudzych przekonań, i samych adwersarzy. Na swych wiernych także działali w trybie bardziej mobilizującym niż kojącym. Jezuici stawali w pierwszych szeregach Kościoła, który był wojujący, bo też taka była reformacja. Wzajemne konterfekty słowne "kacerza" i "papieżnika" (często był to jezuita) sporządzane były przy użyciu sadzy piekielnej.

Kaznodzieja kalwiński zboru lubelskiego Krzysztof Kraiński pi­sał, że jezuici dążą do tego, by "wszytek świat pod nogi papieskie i króla hiszpańskiego podbili, a po tym aby i sami panowali". Także katolicka i innowiercza szlachta uważała, że jezu­ici w otoczeniu Zygmunta III Wazy panoszą się na dworze i doradzają mu w dążeniu do władzy absolutnej na wzór hiszpański i podporządkowania interesów Rzeczypospolitej po­lityce papiesko-habsburskiej. Piotr Skarga, jeden z najzagorzalszych przeciwników potwierdzonej przez Sejm w 1573 r. (konfederacja war­szawska) praktyki tolerancji wyznaniowej, zwany był - także przez jej katolickich zwolenników - "głównym wichrzycielem Rzeczypospolitej". W artykułach uczestników rokoszu Mikołaja Zebrzydowskiego (fundatora Kalwarii) zarzucano jezuitom zachęcanie swych uczniów do udziału w wyznaniowych pogromach, domagano się oddalenia do­radców królewskich i wygnania z kraju Towarzystwa Jezusowego.

Także w przyszłości w wielu krajach obecność na dworach jezuitów-królewskich spowiedników stanowić będzie źródło przekonań o ich wpływie na politykę, z braku wiedzy karmiących się domysłami. A z tych utkane bywają czarne legendy.

Praktyka dyscypliny kościelnej w każdej epoce ma do rozwiązania dylemat: jak znaleźć drogę między pryncypializmem, który nie licząc się z możliwościami człowieka łatwo zamienia się w legalistyczny rygoryzm, a takim uwzględnianiem zasad, w którym humanitaryzm i łagodność (by nie zrazić do wiary, nie odstraszyć penitenta) mogłyby być odczytane jako pobłażliwość czy przejaw etyki sytuacyjnej. Będąc częściej niż inni duchowni kierownikami sumień polityków, autorami podręczników teologii moralnej i jej profesorami w seminariach, jezuici częściej też dotykali złożoności życiowych sytuacji, których moralne rozwiązanie na­leży wskazać. Optowali bardziej za tradycją miłosiernego Samarytani­na niż sędziego i kursem na łagodność - co np. we Francji dla ich surowych przeciwników, jansenistów, nie oznaczało ułatwiania każdemu drogi do zba­wienia, lecz relatywizm.

"Czarny papież"

W felietonowo mistrzowskich "Prowincjałkach" Pascala jezuita tłuma­czy: "Ideałem naszym byłoby nie tworzyć zasad innych niż zasady Ewangelii w całej ich surowości (...). Jeżeli cierpimy jakąś swobodę u innych, to raczej przez ustępliwość niż z zamiaru; jesteśmy do tego zmuszeni. Ludzie są dziś tak zepsuci, iż nie mogąc ich ściągnąć do siebie, musimy iść do nich; inaczej porzuciliby nas, staliby się gorsi i opuściliby nas zupełnie" (przekł. T. Boy-Żeleński).

Wielu duszpasterzy - tak w XVII, jak i w XX w. (choć już Augustyn ubo­lewał: "Czego innego nauczamy, a co innego musimy tolerować") - także spełniało podobne oczekiwania religii lek­kiej, łatwej i w miarę przyjemnej, gdy dbając o utrzymanie mas woleli kreować zbiorowe unie­sienia emocjonalne, niż podejmować pracę organiczną w duchu Ewangelii. Czemu więc nadmiaru duchowego populizmu nie zarzucano innym duchownym?

Długotrwałe spory jansenistowskie wciągały nie tylko teologów i bis­kupów, ale stały się także tematyką salonowych dyskusji, gdzie łatwiej było o kreowanie zniesławiających wyobrażeń na temat jezuickich zasad i praktyk niż o dociekanie prawdy o nich.

Krytyka papieskiego prymatu - wyrastająca z francuskiej tradycji oponowania przeciw kościelnemu centralizmowi w imię narodowego samostanowienia (gallikanizm) - spotykała się z jego wytrwałą obroną ze strony jezu­itów. Wykazywali oni także antychrześcijański charakter racjonalistycznej filozofii Oświecenia, polemizowali z wielu modnymi wśród elit hasłami Wielkiej Encyklopedii, zapewniając sobie u jej wpływo­wych autorów wrogość i etykietę obrońców obskurantyzmu.

Wzrost wewnętrznej awersji do zakonu powodowały spory akomodacyjne. Prowadząc w XVII-XVIII w. misje w Chinach i Indiach, jezuici kon­tynuowali stare jak sam Kościół tradycje dostosowywania przekazu wiary do miejscowych pojęć i obyczajów. Śmiały jak na ówczesne przyzwyczajenia europocentrycznego chrześcijaństwa zakres tych akomodacji na ob­szarze kultur tradycyjnych Azji stał się przedmiotem dłu­gotrwałych sporów (oskarżali jezuitów głównie dominikanie i franciszkanie), kontrowersji w samym Towarzystwie i zmiennych decyzji rzym­skich kongregacji i papieży.

Przeświadczenie o wielkiej władzy Towarzystwa Jezusowego w Koście­le znalazło wyraz w obiegowym nazywaniu generała zakonu "czarnym pa­pieżem". Niebawem miało się okazać, że rzekoma potęga nie jest w stanie obronić siebie samej przed likwidacją przez papieża rzeczywistego.

Silniejsza okazała się czarna legenda, żywiąca się nie tyle faktami (jezuici nie stanowili wszak wolnej od błędów enklawy ludzkości), co mniemaniami o nich, uogólnieniami i kumulacją pretensji - w tym przypadku do Kościoła - na grupie, która z tych czy innych powodów nadaje się do tego najbardziej. 235 lat temu taką grupą stali się właśnie jezuici.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2008