Lojalność Loyoli

Co Kościół ma powiedzieć w sprawie strajkujących kolejarzy? Stanąć po ich stronie, czy przyjąć opcję państwowo-obywatelską? Nasze odpowiedzi zbyt często ograniczają się do: żeby było dobrze i żeby uszanowano godność człowieka.
O. Dariusz Kowalczyk (ur. 1963), przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, wykładowca teologii dogmatycznej i fundamentalnej na Papieskim Wydziale Teologicznym "Bobolanum". /
O. Dariusz Kowalczyk (ur. 1963), przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, wykładowca teologii dogmatycznej i fundamentalnej na Papieskim Wydziale Teologicznym "Bobolanum". /

JACEK BORKOWICZ: - Gdzie są granice posłuszeństwa? Czy Bóg może żądać od nas postaw nadludzkich?

O. DARIUSZ KOWALCZYK: - Granice posłuszeństwu wyznacza moc zaufania, wiary w to, że nawet w sytuacji - wydawałoby się - absurdalnej “Bóg przewidzi", mówiąc słowami Abrahama na górze Moria. Absurdem było przecież wymaganie złożenia Izaaka w ofierze. Jezus Chrystus przeżywa swoją drogę na Golgotę podobnie jak Abraham: jako zderzenie z absurdem. Bo krzyż jest absurdalny. Ale w tym cierpieniu i ciemności mimo wszystko obecna jest moc zaufania i wiara w radość poranka wielkanocnego.

  • Stopniowanie posłuszeństwa

- Co o posłuszeństwie i nieposłuszeństwie mówi nam Biblia?

- Cała historia zbawienia to dzieje napięcia między posłuszeństwem i nieposłuszeństwem. Biblia opisuje w tych kategoriach fundamentalne relacje Boga i człowieka. Bo jeśli ze strony Boga pada słowo, można przyjąć je z posłuszeństwem albo z nieposłuszeństwem, chociaż obie te postawy mogą mieć najróżniejsze odcienie i uzasadnienia, gdyż dzieją się w skomplikowanej siatce odniesień. I tu właśnie rodzą się problemy, bo okazuje się, że będąc posłusznym jednej sprawie, nie można być posłusznym innej. Przykładu dostarcza chociażby historia Jezusa Chrystusa: Jego posłuszeństwo Ojcu oznaczało nieposłuszeństwo ówczesnym strukturom religijnym.

Czasem niełatwo rozróżnić posłuszeństwo od nieposłuszeństwa. Proszę zauważyć, że ewangeliczne opisy zwiastowania Zachariaszowi i Marii są pozornie bardzo podobne, oboje reagują tak samo: “Jakże się to stanie?". Jednak w konsekwencji Zachariasz został ukarany odjęciem mowy, Marii zaś anioł pobłogosławił. Zachariasz bowiem zgrzeszył brakiem wiary, nie przyjął tego słowa, Maria zaś powiedziała fiat. Myślę, że na tym polega istota posłuszeństwa: możemy mieć wątpliwości, nie zgadzać się, nawet spierać, ale gdzieś głęboko w sercu otwieramy się na rzeczywistość, na Boga. Możemy zadawać pytania i czekać na odpowiedź - albo nie czekać, tak jak uczynił to Zachariasz.

- Jest też przypowieść o dwóch synach, z których jeden zapowiedział, że spełni wolę ojca, ale tego nie uczynił, drugi zaś, mimo że w pierwszym odruchu zawołał “nie", wykonał w końcu ojcowską prośbę.

- To prawda, czasem w “nie" może być więcej posłuszeństwa niż w “tak".

- Posłuszeństwo bez odrobiny zaufania jest postawą niewolniczą.

- Niewątpliwie, samo w sobie nie jest cnotą. W Kościele ta zasada dotyczy zarówno relacji z Bogiem, jak i wynikających z nich relacji z biskupami, z proboszczem, z całą wspólnotą, funkcjonującą w realnej siatce wzajemnych zależności.

- Egzekwowanie posłuszeństwa w Kościele wymaga dużej odpowiedzialności od każdego księdza, który działa przecież w imieniu Jezusa Chrystusa. Trzeba pamiętać zarówno o powadze tej godności, jak i o tym, że “w imieniu" nie oznacza, bym miał wymuszać na innych posłuszeństwo wobec samego siebie.

- To “w imieniu" ma swoje stopnie pewności. “Kościół nauczający" - że odwołam się do nie najlepszego podziału - musi być świadom, że kiedy coś mówi, to nie zawsze z taką samą wagą wypowiadanych słów. Bo przykładanie tu jednej miary utwierdza “Kościół słuchający" w fałszywych schematach. Kościół powinien wymagać posłuszeństwa, ale jednocześnie stwarzać przestrzenie wyboru.

Z drugiej strony, jeśli mówi się o gradacji posłuszeństwa, może zaistnieć pokusa: bądźmy posłuszni tylko ścisłym dogmatom, odrzućmy całą resztę. Podejrzewam, że takiej pokusie ulega wielu co bardziej wykształconych i sprytnych katolików.

  • Na własny rachunek

- Szczególnym wyrazem posłuszeństwa jest dyscyplina. Niewątpliwie potrzeba jej w Kościele, ale pojęcie to powinno chyba wiązać się raczej z hierarchicznymi relacjami wewnątrz stanu duchownego. Tymczasem bywa, że próbuje się rozciągnąć te kategorie na świeckich.

- We współczesnych firmach ta dyscyplina jest czasem znacznie większa niż w zakonie! Wielu świeckich pracuje dziś w systemie prawie niewolniczym: nie są w stanie powiedzieć szefowi nic krytycznego, muszą “spontanicznie" pracować więcej i dłużej, poświęcając na to nawet niedziele. Tyle tylko, że “w świecie" ktoś pracuje... i potem jedzie do domu. A zgromadzenie to całe życie zakonnika. I tu jest różnica.

Rzeczywiście mam wrażenie, że po 1989 r. niektórzy polscy hierarchowie chcieliby zarządzać pewnymi środowiskami świeckich tak jak zarządza się seminarium. A tego się nie da zrobić. Trzeba szanować specyficzne powołanie grup świeckich; uczyć się, że to one są strażnikami swoich charyzmatów. Droga neokatechumenalna sprawia wielu duchownym problemy, ale jej charyzmat otrzymał Kiko Argüello. Tymczasem księża często wchodzą w taką wspólnotę z przeświadczeniem, że najlepiej wiedzą, co tam należy czynić. Ale czy rzeczywiście wiedzą?!

Zresztą obie strony - i duchowni, i świeccy - wyszły z czasów komunizmu nieprzygotowane do posłuszeństwa, a zarazem do partnerstwa w Kościele. Za komunizmu było nie do pomyślenia, żeby jakiś “pismak" napisał coś krytycznego o biskupie. A teraz świeccy katolicy, w imię swojego rozumienia Kościoła, publikują krytyczne artykuły, dotykające również hierarchii. Stąd szok, zamieszanie i niezrozumienie. Ale sporo się już w tej mierze od siebie nauczyliśmy, powoli odchodzimy zarówno od klerykalizmu duchowieństwa, jak i od mentalności klienta, rozpowszechnionej wśród świeckich.

- Ludzie, którzy od czasów lekcji religii nie pogłębiali swej wiary, często powielają w dorosłym życiu religijnym model posłuszeństwa dziecięcego. Czy to tylko niedojrzałość, czy może w tym modelu jest coś cennego także dla dorosłych?

- Dzieci nie są od nas lepsze, mają tylko mniejszą siłę szkodzenia. Jednak w odróżnieniu od dorosłych potrafią przyjmować miłość, ufnie wyciągać ręce do kogoś, od kogo oczekują pomocy. Bywa, że jest to dobre dla dorosłego, ale tylko na pewien czas: w sytuacji kryzysu i zagubienia, w momencie gdy ktoś tak pokręci własne myślenie i czucie, że może jedynie poddać się komuś drugiemu. Ale gdyby ktoś chciał żyć w taki sposób przez całe lata, jego posłuszeństwo zdegeneruje się, stanie się parodią samego siebie. Zawsze przychodzi czas, w którym trzeba znowu zacząć myśleć na własny rachunek.

  • Białe jest czarne

- Jezuici, w odróżnieniu od innych zakonów, składają dodatkowy, czwarty ślub posłuszeństwa papieżowi.

- W “Ćwiczeniach duchownych" św. Ignacego czytamy: “By we wszystkim trafiać w sedno, powinniśmy być zawsze gotowi wierzyć, iż białe, które widzę, jest czarne, jeżeli się tak wypowie Kościół hierarchiczny". To może brzmieć szokująco. Jeden z moich współbraci narysował nawet kiedyś taki obrazek: generał Towarzystwa Jezusowego siedzi przy stoliku, po drugiej stronie papież, a między nimi... szachownica. Jednak tego rodzaju teksty muszą być odczytywane w kontekście życia chrześcijanina, zakonnika, wreszcie jezuity.

Często mówi się o jezuitach, że to ludzie wyćwiczeni po wojskowemu. W pewnych, bardzo jasno określonych sytuacjach ta struktura hierarchiczna daje o sobie znać - i to pozwala nam skutecznie funkcjonować. Ale na co dzień nie spotykam się nigdzie - ani w partiach politycznych, ani na uniwersytetach - z takim pluralizmem, jaki mamy dziś w Towarzystwie Jezusowym. Gdy studiowałem w Rzymie, mieszkałem w międzynarodowym jezuickim kolegium Bellarmino. Przypominam sobie dyskusje przy stole, gdzie zasiadało na przykład pięciu jezuitów z pięciu kontynentów. Kiedyś dyskutowaliśmy na temat, czy homoseksualista może być księdzem: Amerykanin twierdził, że jak najbardziej, Polacy próbowali wprowadzać tu pewne dystynkcje, natomiast jezuita z Sudanu, który do tej pory siedział milcząco nad zupą, podniósł głowę znad talerza i powiedział: “My u nas takich zabijamy".

Czasem kłóciliśmy się i wtedy zastanawiałem się, co nas łączy. Ale potem odnajdywaliśmy tę jedność we wspólnej Mszy.

- Czy to nie za mało, jak na formację zakonną?

- Zgoda, w tym pluralizmie tkwi niebezpieczeństwo, któremu ulegają niektórzy jezuici. Czasem w interpretacji i reinterpretacji naszego posłuszeństwa posuwamy się tak daleko, że samo pojęcie właściwie zanika. Inteligentny i wygadany jezuita jest w stanie wytłumaczyć wszystko. Nawet gdy pisze książkę, w której atakuje ważne elementy nauczania papieskiego, tłumaczy, że jest posłuszny, ponieważ posłuszeństwo nie może być czymś biernym, gdyż tak nie pomoże się papieżowi...

- Wasz zakon został przecież powołany jako papieska straż przednia katolickiej ortodoksji!

- Warto porównać św. Ignacego z Marcinem Lutrem. Obaj byli ludźmi tego samego czasu, obaj z pasją kochali Kościół, obaj też nie byli naiwni; wiedzieli, co dzieje się wokół, gorszył ich moralny i intelektualny stan papiestwa. Luter wybrał drogę reformy poprzez bunt, krytykę i odrzucenie, Ignacy natomiast - drogę reformy wewnętrznej i poddania się papieżowi. Uczynił to ze świadomością, że papież jako człowiek niekoniecznie jest autorytetem, ale też z wiarą, że jeśli wejdziemy w środek Kościoła z łaską Bożą, to od tego środka dobrym przykładem, pracą, modlitwą i wyrzeczeniem uda nam się zrobić więcej, niż gdybyśmy krytykowali tę strukturę z zewnątrz. Czas pokazał, że to nie Marcin Luter, ale Ignacy miał rację. Luter słusznie gorszył się, nie zgadzał na kupczenie odpustami, ale pomylił się w wyborze środków. Nie zakładał przecież utworzenia nowego Kościoła; jego celem była reforma kościelnej struktury razem z papieżem.

- Co się w takim razie stało między czasami Loyoli a 1773 rokiem, kiedy Klemens XIII skasował Towarzystwo Jezusowe? Wiadomo, że akt ten poprzedziły wieloletnie spory z instancją papieską. Kontrowersje z Rzymem powróciły też w jakiś czas po reaktywacji zakonu.

- Każdy jezuita - wychowany na “Ćwiczeniach duchownych" św. Ignacego - zawsze mierzył się z wezwaniem do posłuszeństwa papieżowi. Ale są też inne elementy naszej formacji: uniwersalizm, postulat głoszenia Ewangelii wszystkim narodom. Duchowy wychowanek Ignacego nie zadowoli się duszpasterstwem statycznym, polegającym tylko na bronieniu tego, co się ma. Zawsze będzie pytać: czy można pójść dalej?

  • Komandosi Kościoła

Posłuszeństwo Kościołowi zawsze oznaczało dla nas również dyspozycyjność, gotowość do powiedzenia w każdej chwili: jeśli jest sprawa z pogranicza, to mnie tam poślijcie! I jezuici byli posyłani.

- Takie brygady powietrzno-desantowe Kościoła…

- Tyle że jeśli ktoś pracuje na pograniczu religii, wiary i niewiary, różnych systemów politycznych, w starciu między sprawiedliwością a niesprawiedliwością, to te sytuacje są nowe i nieprzewidywalne. Nie ma tu jasnych rozwiązań z punktu Kościoła czy nawet Ewangelii. Ci, którzy wchodzą w te sytuacje, często formułują opinie kontrowersyjne. Po pewnym czasie przychodzi więc pytanie z Rzymu: czy należy tak działać?

Apostoł działający w imieniu Pana Jezusa nie ma jasnych wskazówek - bo ich mieć nie może. Po to właśnie jest posłany, aby zdać raport.

Posłuszeństwo jezuickie nie może uciekać od pewnego napięcia; nowości, która ociera się o niebezpieczeństwo działania wbrew woli tego, który mnie posłał. Oczywiście zawsze potem musi być czas i miejsce na refleksję i naprawienie tego, co poszło nie tak - ale takie jest życie Kościoła. Ktoś powiedział, że życie jest sztuką przeżywania napięć. Od tych napięć nie uciekniemy w naszej historii zbawienia. Nie da się żyć tak, żeby zawsze było miło, sympatycznie i żeby nikt na nikogo nie rzucał anatem.

- Broniąc dogmatów, kwestionowaliście metody ewangelizacji.

- Paweł VI dał nam zadanie walki z ateizmem. Tylko z tego wezwania od razu zrodziło się napięcie, bo powstało pytanie, co to znaczy? Czy w starym stylu bić po głowach ateistów, czy wchodzić z nimi w dialog i próbować zrozumieć, a nawet się przyjaźnić? Niektórzy jezuici, którzy podjęli to wyzwanie, byli oskarżani o przewrotność i nieposłuszeństwo. Zarzucano nam, że bratamy się z ateistami. Tak, bratamy się, co nie znaczy, że się z nimi zgadzamy!

Albo kwestia sprawiedliwości. Kościół w pewnym okresie był na nią niedostatecznie wrażliwy, zaniedbał kwestię robotniczą. Później, również pod wpływem marksizmu, a nawet komunizmu, Kościół - broniąc swojej wiarygodności - zaczął się angażować w szukanie sprawiedliwych rozwiązań społecznych. Dużą rolę odegrali w tych poszukiwaniach jezuici. Kiedy w 1988 r. po raz pierwszy wyjechałem za granicę i zetknąłem się z jezuitami z Zachodu, nie mogłem zrozumieć ich retoryki, ponieważ dla mnie słowa “kapitalizm" i “liberalizm" brzmiały całkiem nieźle, jakby blisko Ewangelii, a np. dla moich współbraci w Włoch były one mocno podejrzane. Oni za to mówili o socjalizmie i sprawiedliwości społecznej, która mnie z kolei kojarzyła się ze “sprawiedliwością ludową".

Niektórzy z nich poszli na tyle daleko, że uczynili marksizm fundamentem swojej refleksji teologicznej. Zagubili się, próbując łączyć marksizm z Ewangelią. Nastąpiły reprymendy Stolicy Apostolskiej, kardynał Ratzinger pisał o teologii wyzwolenia. Ale w sumie ten spór był potrzebny i nawet ci jezuici zachodni, którzy dali się zauroczyć komunizmem, odegrali w nim jakąś pozytywną rolę.

- Dzisiaj trzeba już formułować nowe modele społecznej sprawiedliwości.

- Gdy czytam w dokumentach ostatniej Kongregacji Generalnej mojego zakonu: “Towarzystwo jest wezwane, by łączyć wiarę ze sprawiedliwością", nasuwa mi się np. pytanie: co konkretnie Kościół ma powiedzieć w sprawie strajkujących kolejarzy? Czy stanąć po stronie związków zawodowych, czy też przyjąć opcję państwowo-obywatelską? Nasze odpowiedzi zbyt często ograniczają się do: “żeby było dobrze i żeby uszanowano godność człowieka".

  • Czas na Azję

Nasze posłuszeństwo musi być twórcze. Podczas audycji radiowej z okazji jubileuszu 25-lecia pontyfikatu Jana Pawła II powiedziałem, żebyśmy się zastanowili nad słabymi stronami tego pontyfikatu. Zapadła cisza i po chwili ktoś powiedział, że to chyba nie jest dobry czas na takie rozważania. A ja tylko chciałem powiedzieć, że słabością jest przede wszystkim nasza bierna recepcja tego pontyfikatu, polegająca między innymi na cytowaniu Papieża w doktoratach, habilitacjach, przemowach, listach pasterskich i wszędzie, gdzie tylko się da. Owszem, cytować trzeba, okazując szacunek i posłuszeństwo temu nauczaniu, natomiast Papież wymaga od nas chyba czegoś więcej? Chce, byśmy w konkretnych sytuacjach to nauczanie adaptowali. I jeśli woła o wyobraźnię miłosierdzia, to jest to apel o dobre pomysły!

- Był ostatnio w Polsce o. Jacques Dupuis, jezuita, autor książek i artykułów na temat inkulturacji; człowiek, który przez czterdzieści lat uczył w Indiach. Również on jakiś czas temu krytykowany był przez Rzym za nowatorskie tezy w kwestii dialogu między religiami.

- Myślę że powoli wchodzimy w czas porównywalny z IV-V wiekiem Kościoła, kiedy to chrześcijaństwo w wersji biblijnej zderzyło się z filozofią Greków i z prawem rzymskim. Chrześcijanie pierwszych wieków nie mówili o tajemnicach wiary językiem dogmatów, bo nie wypracowali jeszcze pewnych pojęć. Okazało się, że Kościół miał odwagę, by wejść w kulturę Greków i wyrazić własną wiarę poprzez język ich filozofii. Zgoda: nie brakowało sporów, ale one zaowocowały, bo w tym wszystkim był Duch Święty. Odtąd przez półtora tysiąca lat przeżywamy w tym języku wiarę w Europie. Ale czy jest to jedyna dopuszczalna wersja języka chrześcijaństwa? Na pewno nie! Jeśli możliwe było wyrażenie go językiem Greków, to chyba będzie też możliwe spotkanie z wielkimi religiami Wschodu i wyrażenie chrześcijaństwa XXI wieku tamtymi pojęciami. Kościół powszechny będzie coraz mniej europejski, a coraz bardziej latynoamerykański, azjatycki i z czasem afrykański. Będą więc powstawać nowe teologie i nowe propozycje wyrażania wiary.

Także i na tym polu potrzeba nam będzie posłuszeństwa i pokory. Szukanie nowego języka nie może bowiem oznaczać negowania języka starego. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że nie każde nowe jest lepsze.

- A jak radzi sobie Ojciec z posłuszeństwem we własnej prowincji?

- Wymagam czasem posłuszeństwa od współbraci, ale z drugiej strony widzę, że pomimo mojego niezbyt zaawansowanego, jak na prowincjała, wieku - czterdziestu lat - muszę być dla nich przede wszystkim ojcem, brać pod uwagę ich kryzysy, ograniczenia i niemożności. To jest ich życie, to jest też ich dom, choć wiadomo, że nie bawimy się w rodzinę. Nasz model posłuszeństwa nie może być zatem posłuszeństwem wojskowym: masz zrobić to a to, i nic mnie nie obchodzi. To musi mnie obchodzić!

Ja sam wstąpiłem do zakonu w 1983 r. i wychowałem się jeszcze w klimacie większego rygoru. Ci, którzy przyszli później, są już inni, pewne ideały demokratyczne mają zakodowane w głowach. Właściwie nie sposób im powiedzieć: tak, bo tak. Mówią: będę posłuszny, ale powiedz mi swoje motywy. Dopiero wtedy młody człowiek jest zadowolony i nawet jeśli nie do końca zgadza się z podanymi wyjaśnieniami, jest w stanie zaakceptować moją decyzję. Czy to jest upadek ideałów św. Ignacego, czy inkulturacja w nową mentalność? Myślę jednak, że to drugie.

O. Dariusz Kowalczyk (ur. 1963), przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, wykładowca teologii dogmatycznej i fundamentalnej na Papieskim Wydziale Teologicznym “Bobolanum". Opublikował m.in. książki “Bóg w piekle. Dwanaście wykładów o trudnych sprawach wiary" i “Między dogmatem a herezją"; prowadził rekolekcje internetowe w serwisach “Mateusz" i “Opoka", publikował w “Więzi", “Przeglądzie Powszechnym" i “Tygodniku Powszechnym".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2004