Edytorial ks. Adama Bonieckiego: Kilka kroków od domu

Modlimy się za Ciebie, Ukraino. I o mądrą odwagę dla tych, którzy mogą pomóc, by Ciebie przed złym ocalić.

21.02.2022

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Mówi się, że wojna wisi na włosku. Nie u nas, ale tuż za miedzą. Jestem z rocznika tych, którzy pamiętają wojnę. Całą, od początku do końca. Jestem stary i nas, z tego pokolenia, jest już coraz mniej. We wrześniu 1939 r. miałem pięć lat, kiedy wojna się skończyła – jedenaście. Starsi, którzy byli świadomymi świadkami tamtych wydarzeń, którzy walczyli na różnych frontach, w podziemiu, byli ofiarami, ale przeżyli, bohaterowie, świadkowie i ofiary wojny, opisali ją, opowiedzieli, namalowali. Miałem wtedy pięć lat, teraz – wspomnienia.

Najdawniejsze są obrazy. 1 września – słoneczny, gorący dzień. Przed domem na leżakach moja matka, jej bratowa. Za nimi chłodna, gęsta zieleń parku. Są smutne. Rozmawiają o wojnie. Niedawno wyruszył na nią mój ojciec. Myślałem, że zobaczę go w mundurze. Nie zobaczyłem ani nie widziałem, jak wyruszał. Pewnie wczesnym rankiem i nikomu nie przyszło na myśl, żeby mnie obudzić. Mój początek wojny to cichy dwór w Potworowie, spokojny, jesienny dzień, cienie parkowej zieleni.


ATAK NA UKRAINĘ | CZYTAJ WIĘCEJ W SPECJALNYM SERWISIE >>>


Kolejny obraz. Noc, budzą brata, maleńką siostrę i mnie, ubierają. Oni sami, dorośli, chyba się wcale nie kładli spać. Dreszcz niezwykłej, ekscytującej przygody. Ciotka (jej mąż, Andrzej Łoś, brat mamy, oficer marynarki wojennej, bronił w tym czasie Helu) ładuje swojego psa i nas do samochodu. Ruszamy w ciepłą noc ku wschodowi. Już za dnia się zatrzymujemy. Stoi pociąg (pancerny?). Żołnierze strzelają z ręcznych karabinów, chyba do samolotów. Samolotów nie pamiętam. Mnóstwo ludzi, leżą na polu, inni, jak my, w rowie. Nocleg w jakimś dworze pełnym uciekinierów. Nocleg w Niemcach, majątku krewnych. Ich dom też jest pełen uciekinierów. Zamazany obraz dalszej drogi, końmi. Wszędzie pełno ludzi wyrwanych z domów, zagubionych, wystraszonych. Powszechny zamęt. Potem – wspomnienie jest wyraźne – powrót do domu. Cisza, ład, meble przykryte pokrowcami. Jakby nie istniał ten zaburzony świat, w którym dopiero co byliśmy. Taki został w mojej pamięci zapis początku wojny.

Wojna trwała i trwała, życie płynęło dalej. Dla nas, dzieci – niby normalne. Ale obok tego normalnego nurtu był i ten drugi, wojenny: wieści o tych, którzy polegli (wtedy po raz pierwszy usłyszałem słowo „poległ”); gestapo, Oświęcim – miejsca, z których się nie wraca; łapanki, aresztowania, egzekucje, zabici ludzie, których znałem; świadomość, że każdy, w każdej chwili może być aresztowany, wywieziony do Oświęcimia, uśmiercony, że można stracić dom i majątek (tak się stało z nami). Żadne reguły nie obowiązują poza siłą najeźdźcy. W lasach partyzanci (mówiło się o nich „chłopcy z lasu”), ich nocne wizyty, ale też nocne najścia bandytów. Dzieciom się wiele nie mówiło, ale myśmy już wiele wiedzieli. Znaliśmy ten skurcz strachu, kiedy zjawiali się Niemcy. Strach w końcu uzasadniony doświadczeniem aresztowania i po kilku dniach rozstrzelania ojca. W tej egzekucji Niemcy rozstrzelali dwustu pięćdziesięciu „zakładników”.

Dorośli starali się oszczędzić nam, dzieciom, doświadczeń grozy wojny. Ale to nie było możliwe. Żyliśmy jak w domu, z którego wymontowano elementy nośne. Dom niby stał, życie toczyło się „normalnie”, lecz ze świadomością, że w każdej chwili, bez naszej winy, dom się może rozsypać, jutro może go już nie być, nas może nie być, może nie być tych, których kochamy. We wspólnie odmawianym wieczornym pacierzu wciąż wracały prośby o uwolnienie z obozu bliskich i znajomych, o wieczne życie dla zamordowanych.

Ostatnie dni i noce wojny przesiedzieliśmy w piwnicy, słuchając odgłosów toczonych w pobliżu walk. Nikt nie wiedział, czy wyjdziemy z tego, co się dzieje, z życiem. ­Potem znajdowaliśmy ciała zabitych w zasięgu kilku kroków od domu. To był koniec wojny, koniec okupacji. Z ­radością ­witaliśmy żołnierzy polskich, kościuszkowców, i radzieckich. Wszystko – wiedzieliśmy – jest lepsze od wojny i ­okupacji.

Modlimy się za Ciebie, Ukraino. I o mądrą odwagę dla tych, którzy mogą pomóc, by Ciebie przed złym ocalić. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Kilka kroków od domu