Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podsumowując kończącą się kadencję prezydencką Andrzeja Dudy dziennik „Rzeczpospolita” przyjrzał się jego polityce ułaskawieniowej i ustalił, że na skąpej skądinąd w porównaniu z poprzednikami liście osób, wobec których obecna głowa państwa skorzystała z prawa łaski, był mężczyzna skazany za gwałt na małoletnim krewnym. Z informacji, do jakich dotarli dziennikarze, wynika, że ów skazany odbył karę, zadośćuczynił wyrządzonym krzywdom i pojednał się z pokrzywdzonymi, a przez lata, jakie upłynęły od przestępstwa, zachowywał się wzorowo, istotą ułaskawienia było zaś uchylenie zakazu kontaktowania się i zbliżania do ofiar. Kancelaria Prezydenta poinformowała, że prośbę o ułaskawienie inicjowały osoby pokrzywdzone, a przed podjęciem decyzji zasięgnięto opinii kuratora sądowego, sądów orzekających i Prokuratora Generalnego. „Dorosła już od lat pokrzywdzona z matką prosiły o uchylenie zakazu zbliżania się, bo w praktyce mieszkają ze skazanym w jednym domu” - tłumaczył sam Andrzej Duda.
Wydawałoby się, że powyższy skrót powinien być początkiem i końcem tematu, prawda? Była wina, była kara, kara została odbyta. Nastąpiło, nawet jeśli z trudem mieści się nam to w głowach, przebaczenie i pojednanie. Przestępca, który za swój czyn odpokutował, ma prawo myśleć o powrocie do normalnego życia. Dobrym prawem prezydenta jest korzystanie w wyjątkowych okolicznościach z prawa łaski - tak jak dobrym prawem mediów jest przyglądanie się jego decyzjom i krytykowanie ich np. wtedy, kiedy zdecydował się na ułaskawienie Mariusza Kamińskiego, zanim jeszcze ten doczekał się prawomocnego wyroku.
To, co się wydarza w ostatnich godzinach na portalach społecznościowych i w tradycyjnych mediach, nie ma jednak nic wspólnego z krytyką decyzji. Czołowi politycy Koalicji Obywatelskiej i prominentni publicyści popierający kandydaturę Rafała Trzaskowskiego przez wszystkie przypadki odmieniają frazę „obrońca pedofilów”, używając nawet - zrobił to Radosław Sikorski z komentarzem „Taki z Andrzeja Dudy katolik” - wyrwanych z kontekstu cytatów z papieża Franciszka. Mniejsza o meritum (konia z rzędem temu, kto w mediach nieprzychylnych obozowi PiS znajdzie np. informację, że skazany dawno wyszedł z więzienia), mniejsza o humanizm, który dostrzec można w samej instytucji ułaskawienia, mniejsza o poczucie, że w tej sprawie wszystkie procedury urzędniczo-sądowe zostały dopełnione: oto nagle pojawiła się szansa przylepienia politycznemu przeciwnikowi wyjątkowo paskudnej łatki. Krążące już po sieci memy, przedstawiające np. Andrzeja Dudę ze Stanisławem Piotrowiczem, nie nadają się do opisywania w „Tygodniku Powszechnym”, a ich twórcy nie mają pewnie świadomości, że są jedynie lustrzanym odbiciem nienawistników czyniących z Rafała Trzaskowskiego deprawatora warszawskich przedszkolaków.
Ach tak, oczywiście. Jest finisz kampanii wyborczej, stawka tych wyborów wydaje się ogromna, a wynik bynajmniej nieprzesądzony. Trudno się spodziewać, że między rywalami - a zwłaszcza w obozach ich stronników - zapanuje Wersal. O tym, że brudnych chwytów będzie w najbliższych dniach więcej, mówi się zresztą coraz głośniej. Piszę więc to, co piszę, bez zdziwienia i tak naprawdę bez nadziei na to, że temperatura i styl polsko-polskiego sporu mogą ulec zmianie. Jedyne, co mogę samemu sobie zaordynować na ostatnie dni kampanii, to cyfrowy post. Okazji do wyrobienia sobie poglądu na temat obu kandydatów miałem wystarczająco wiele i kolportowanie bredni na temat rzekomego wspierania pedofilów/zmuszania dzieci do masturbacji (niepotrzebne skreślić) z pewnością na moją decyzję przy urnie nie wpłynie.