Jeszcze jedno...

Do problemów, jakie przedstawiono nowo wybranym parlamentarzystom w ankiecie "Zadania do odrobienia" ("TP" nr 39/05), chciałabym dorzucić parę dotyczących edukacji (jestem polonistką w XXVII LO w Krakowie, egzaminatorem i nauczycielem ćwiczeniowym współpracującym z Uniwersytetem Jagiellońskim).

Uniezależnijmy wreszcie reformę edukacji od zmieniających się ekip rządzących. Oprócz powoływanych co cztery lata urzędników, o kształcie reformy powinni decydować nauczyciele, dyrektorzy szkół, pracownicy naukowi. Może należałoby powołać niezależną komisję opiniującą? Żadna reforma szkolnictwa nie przyniesie jednak efektów, dopóki klasy będą składać się z 35 (i więcej) uczniów. Ograniczenie liczebności klas do 20-25 osób polepszy relacje uczeń-nauczyciel, pozwoli też uniknąć negatywnych skutków niżu demograficznego.

Przesunięcie terminu rozpoczęcia matur na połowę, a nawet koniec maja, wydłużyłoby czas nauki w trzeciej klasie o kilka tygodni, egzaminatorzy zaś mogliby sprawdzać prace w lipcu. Ubiegłoroczne doświadczenia przekonują, że zajęcia w szkole w ciągu tygodnia i praca egzaminatora w weekendy, to duży wysiłek (przy takim obciążeniu łatwo o pomyłki). W konsekwencji zmieniłby się termin rekrutacji na uczelnie. Równoczesne przeprowadzanie egzaminów ustnych i pisemnych od początku maja, jak zaproponowało MENiS, to droga donikąd. Nie zapominajmy, że w tym samym czasie odbywają się lekcje dla klas młodszych. Kto je będzie prowadził i gdzie? Rozwiązaniem mogłaby być rezygnacja z części ustnej egzaminu z języka polskiego - jego formuła może prowokować zachowania nieuczciwe, a wyniku uczelnie nie biorą pod uwagę. W ocenianiu pisemnej części matury z polskiego trzeba wprowadzić kryterium zgodności z tematem - teraz wypowiedź maturzysty zupełnie nie na temat jest oceniana pozytywnie, jeżeli tylko autor wykaże się sprawnością językową.

Nauczyciele, których pensum jest w ciągu roku uśredniane (tzn. od września do kwietnia odpracowują godziny lekcyjne za okres od maja do czerwca, kiedy klasy trzecie nie mają już lekcji) powoływani są do nieodpłatnej, dodatkowej pracy. Najbardziej obciążeni są nauczyciele języka polskiego i języków obcych (tylko z tych przedmiotów maturzyści zdają obligatoryjnie egzaminy ustne i pisemne), ale ich pensje nie różnią się od pensji nauczycieli nie przygotowujących uczniów do matury. Może lepiej zróżnicować wysokość zarobków w zależności od nauczanego przedmiotu lub wprowadzić wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe? Równie ważne jest określenie obowiązków nauczycieli i wyliczenie ich faktycznego czasu pracy (też we współpracy z osobami znającymi ten zawód i cieszącymi się zaufaniem społecznym). Zadanie trudne, ale konieczne, biorąc pod uwagę, że ciągle zarzuca się nauczycielom zbyt krótki czas pracy.

MONIKA JAZGAR-PARTYKA (Kraków)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2005