Jedno zdanie zdjęło ze mnie ciężar dręczący mnie przez całe życie

Nawet wierzący w nadprzyrodzoną opiekę nad czystością wiary muszą przyznać, że chrześcijaństwo obrosło obyczajami i przekonaniami, które niewiele mają wspólnego z Chrystusem.

19.06.2023

Czyta się kilka minut

ks. Adam Boniecki  / GRAŻYNA MAKARA
ks. Adam Boniecki / GRAŻYNA MAKARA

Przyznaję: nie czytałem żadnych prac franciszkanina Richarda Rohra, o którego książce pisze w tym numerze Piotr Sikora. Wiem, ukazały się w Polsce, nadrobię. Ale poruszyła mnie w artykule Piotra sprawa dorabiania i przerabiania nauki Jezusa. No i roszczenie chrześcijaństwa, że „w swej konkretnej postaci posiada pełnię boskiej prawdy”. Powiem tylko, że w moim przekonaniu zasada Cypriana z Kartaginy „extra Ecclesiam nulla salus” (poza Kościołem nie ma zbawienia) już dawno utraciła siłę wykluczania nienależących do Kościoła ludzi z grona ewentualnych zbawionych. Nie w tym tkwi jednak istota krytyki zawartej w książce Rohra i w tekście Sikory.

Sam Kościół katolicki subtelnie się wycofuje z pewnych twierdzeń, które głosił. Wystarczy porównać nauczanie Soboru Watykańskiego II z praktyką licznych kar kościelnych nakładanych na systemy ustrojowe. Odnosi się wręcz wrażenie, że Sobór pochwala formy, które uprzednio były potępiane. Ale mniejsza o Sobór. Weźmy odpusty. Znam wyjaśnienia stojące za przyznawaniem stu dni odpustu czy odpustu zupełnego i pytam, gdzie w nauce Pana Jezusa mają one oparcie (nie wspominając o sprzedaży odpustów, żeby zdobyć fundusze na budowę bazyliki św. Piotra i o innych tego typu historiach). Dziś o odpustach mówi się mało lub wcale, co nie znaczy, że nauka o nich nie trwa i nie jest wciąż ważna.

Zostawmy jednak odpusty i idźmy ku ważniejszej sprawie: władzy, czy jak kto woli, kompetencjom następców św. Piotra. Nawet przyjąwszy, że w zamyśle Jezusa tacy następcy się pojawili, to już ich kompetencje na pewno nie były przez niego określone. Gdy świadomi tego śledzimy rozwój władzy Piotrowej, musimy się zatrzymać na jej wzroście, zawsze odwołującym się do Piotra. Nie mówię tu już nawet o władzy ziemskiej, feudalnej, budowanej na wzór innych suwerenów, ale o tej duchowej, odnoszącej się do spraw ściśle religijnych. W miarę czasu opatrzyliśmy nauczanie (władzę) następców Piotra w przywilej nieomylności, co oczywiście sprowadziło mnóstwo kłopotów z ustalaniem, które wypowiedzi należy traktować jako nieomylne, a które jako zwyczajne – czyli omylne.

Zgoda, jakoś trzeba było zorganizować rosnący Kościół. W tych poczynaniach decyzjom ludzkim towarzyszył, jak ufamy, Duch Święty, choć gdy np. przyjrzeć się rozmaitym tytułom i stopniom hierarchicznym, można nabrać wątpliwości, czy na pewno wszystko odbywało się pod tchnieniem Ducha. Ale nawet to można jakoś znieść – zwłaszcza że zmiany, choć powoli, to jednak tu następują: widziałem biskupów brazylijskich, którzy właściwie nie przypominają hierarchów europejskich.

Jednak spojrzenie Rohra idzie dalej. Kluczowe wydaje się odrzucenie przez niego postrzegania „śmierci Jezusa w kategoriach sprawiedliwości retrybutywnej – jakiejś konieczności odpłaty za zło”. Nieco dalej czytamy: „Droga zbawienia – naprawy świata – nie może się posługiwać mechanizmem kozła ofiarnego, czyli zrzucaniem winy na konkretne grupy czy osoby. Właściwy sposób radzenia sobie z cierpieniem jest zupełnie inny”.

Nie jestem tak szalony, żeby podejmować polemikę czy to z ojcem Rohrem, czy z moimi wspaniałymi profesorami teologii dogmatycznej, ale trudno mi nie przyznać, że to zdanie zdjęło ze mnie ciężar, który dręczył mnie przez całe życie. Wielkość tego autora polega na tym – jak pisze Piotr Sikora – że „mierzy się on z rzeczywistością, której nie da się wyczerpująco przedstawić”.

Chrześcijaństwo istnieje ponad dwa tysiące lat. Nawet wierzący w nadprzyrodzoną opiekę nad czystością wiary muszą przyznać, że obrosło ono różnymi obyczajami i przekonaniami, które niewiele mają wspólnego z Chrystusem. Nie byłoby w tym nic groźnego, gdyby nie to, że wiąże się je z Chrystusem, jednocześnie nie wiążąc z Nim tego, co niewątpliwie wynika z Jego słów. Mówiąc inaczej – padamy na twarz niby przed Chrystusem, w gruncie rzeczy omijając Go i oddając cześć sobie samym lub sobie nawzajem.

Autorzy tacy jak Richard Rohr kwestionują w nas, chrześcijanach, różne nawyki myślowe, które może i ułatwiają nam życie, ale niekoniecznie wiążą się z Ewangelią Pana Jezusa Chrystusa. Ludźmi, którzy rzeczywiście weszli na drogę Ewangelii, są święci: brat Albert, który zajmował się biednymi, męczennicy z hitlerowskich obozów, dawni lub niedawni święci, często nierozumiani, brani za dziwaków. Bez nich cała debata wisiałaby w powietrzu.

Ludzie święci – mam wrażenie – umieli rozróżnić rzeczy istotne od drugo- i trzeciorzędnych. Obyśmy i my potrafili.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Jezus i cała reszta