Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O tym, że sprawy w Izraelu zaszły za daleko, nikogo tu nie trzeba już przekonywać. Polityczny pat, w jakim państwo znajduje się od kilku lat, oraz gigantyczne protesty trwające od stycznia, gdy władzę objął ultraprawicowy rząd Beniamina Netanjahu, podłamały i tak już podzielone społeczeństwo. Planowana przez rząd reforma sądownictwa i uchwalenie tzw. pierwszego prawa, które pozwala uniemożliwić odwołanie się Sądu Najwyższego od decyzji rządu i parlamentu, okazały się gwoździem do trumny. Izraelscy liberałowie twierdzą, że walczą teraz o swoją przyszłość w kraju.
Wielu z nich deklaruje chęć wyjazdu. Z niepokojem obserwuje to Nitzan Amit, 33-letni pracownik giełdowy i absolwent politologii, który kilka miesięcy temu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
Państwa bez granicy
– Jestem syjonistą, urodziłem się w Izraelu, podobnie jak moi rodzice i dziadkowie, i nie chcę stąd wyjeżdżać – mówi Amit „Tygodnikowi”. – Izraelskie społeczeństwo poróżniło się tak bardzo, że nie umiemy już razem żyć. Jeśli natychmiast czegoś nie zrobimy, to doprowadzimy do jego upadku. Świeccy wyjadą, religijni zostaną, a gospodarka się pogrąży.
Analizując historię tendencji separatystycznych w Europie, Amit doszedł do wniosku, że sens miałoby podzielenie Izraela na dwa żydowskie państwa: liberalne i zsekularyzowane – oraz konserwatywne i religijne. Koncepcję rozrysował na mapie: państwo liberalne – Nowy Izrael – miałoby stolicę w Tel Awiwie, obejmowałoby region centralny z metropolią Tel Awiwu (Gusz Dan) oraz północ Izraela. Z kolei państwo konserwatywno-religijne – Juda – ze stolicą w Jerozolimie obejmowałoby Judeę i Samarię oraz południe obecnego terytorium kraju. Państwa nie miałyby fizycznych granic i współpracowałyby w wielu dziedzinach. Religijni mieszkańcy Nowego Izraela nie musieliby się przenosić do Judy – musieliby jednak zaakceptować obowiązujący w tym kraju rozdział religii od państwa.
Pół roku temu Amit stworzył na Face-booku grupę Ruch Separacji. Dziś liczy ona 40 tys. członków, a ponad 50 osób zaangażowało się w aktywną pracę w celu zawiązania organizacji. Na razie zwolennicy separacji nie mają wsparcia finansowego, a ich praca opiera się na wolontariacie.
Inicjatywa przykuła uwagę mediów, które chętnie podjęły publiczną debatę nad pomysłem podziału kraju. Amit zlecił przeprowadzenie dwóch badań opinii społecznej. Wynikło z nich, że pomysł wspiera – lub przynajmniej się mu nie opiera – aż jedna trzecia społeczeństwa.
– To utopijna idea skrojona na miarę dystopijnej rzeczywistości, której staliśmy się częścią. Ale z Teodora Herzla też się śmiali, gdy zaproponował powstanie państwa żydowskiego – mówi założyciel Ruchu Separacji.
Co nas łączy
Pomysł rozdziału społeczeństwa wcale nie jest nowy. Od dekady w Izraelu pojawiają się koncepcje utworzenia federacji. Podziały społeczne właściwie od początku jego istnienia przebiegają w Izraelu według tak wielu linii – politycznych, religijnych, pochodzenia, kulturowych – że nie sposób oczekiwać braku tarć.
Nitzan Amit: – Niewiele tak naprawdę nas łączy. Idea, że jako Żydzi musimy się chronić – bo tego nauczyła nas historia – oraz miłość do ziemi Izraela. Poza tym większość idei, wartości każdy rozumie inaczej. Mówimy na przykład, że Izrael jest „żydowską demokracją”, ale zarówno „żydowskość”, jak i „demokrację” każdy zdefiniuje inaczej. Nie mamy też konstytucji, więc nawet zasady tej demokratycznej gry nie są dla nas jasne. Jak możemy sprawnie zarządzać krajem, tak bardzo się różniąc i nie rozumiejąc?
Choć zaproponowany podział kraju rozwiązuje problemy liberalnych izraelskich elit, generuje też nowe. Te zaś, z którymi Izrael zmaga się dzisiaj, wyrzuca poza orbitę swoich zainteresowań. Oczekując zarządzania krajem Juda od społeczności haredim – religijnej – postawiłby przed nią wymagania, którymi ona sama nie jest zainteresowana, jak stworzenie aktywnego rynku pracy czy silnej armii. Rozwiązanie „dwupaństwowe” podgrzałoby też bliskowschodni konflikt, np. poprzez udział osadników w zarządzaniu krajem Juda.
Amit, twórca zamieszania, uważa jednak, że stworzenie dwóch żydowskich państw wyszłoby na dobre wszystkim. Ostatnio coraz częściej odbiera telefony od haredim
. Mówią mu, że interesuje ich koncepcja podziału. I pytają, czy mimo przynależności do religijnej wspólnoty mogliby jednak zamieszkać w świeckim Nowym Izraelu. ©