Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W krótkim tekście „Spór o katechezę” red. Artur Sporniak zdezawuował inicjatywę obywatelską „Świecka szkoła”, wskazując zarazem, że „o katechezie, jej kłopotach i kształcie” powinniśmy dyskutować.
Jestem mamą piątoklasisty uczącego się w publicznej szkole podstawowej w średniej wielkości miejscowości. Nauka religii od trzech lat prowadzona jest przez katechetkę, przez pierwsze dwa lata prowadziła ją siostra zakonna. Od trzech lat zajęcia z religii są najmniej lubianą przez mojego syna lekcją; z każdym tygodniem coraz mniej chętnie uczestniczy w mszach świętych i nabożeństwach. Nie jest przypadkiem odosobnionym. Dlaczego?
W mojej ocenie dlatego, że nauczanie religii w szkole, w obecnym kształcie, prowadzi do traktowania jej wyłącznie – tak przez katechetów, jak i dzieci – jak kolejnego przedmiotu „do zaliczenia”. Nauka religii w szkole sprowadza się do „przerabiania” podręcznika, odpytywania i kontroli prawidłowości prowadzenia zeszytu. Ginie w tym wszystkim istota i sens.
Pierwszą w życiu jedynkę mój syn dostał w ubiegłym roku właśnie z religii (za nieodrobienie zadania domowego) – bardzo mocno to przeżył.
W minionym tygodniu syn przyniósł – celem podpisania przeze mnie – „kontrakt”, czyli dokument określający szczegółowo, za co uczeń otrzymuje punkty składające się na ocenę końcową. Sprawdziłam w internecie – podpisywanie przez uczniów i ich rodziców tego rodzaju kontraktów to
obecnie powszechna praktyka. Ich treść jest zazwyczaj do siebie zbliżona. Może w jednym czy w dwóch przypadkach zawierają one uwagiodnoszące się do życia duchowego.
Jestem chrześcijanką dlatego, że odpowiadają mi wartości, które głosi ta religia. Te wartości pragnę też przekazać moim dzieciom. Od religii w formie zinstytucjonalizowanej, finansowanej przez państwo, oczekiwałabym co najmniej tego, by mi w tym nie przeszkadzała. Nauczanie religii nie może się sprowadzać tylko do robienia gazetek i pisania sprawdzianów.
Nie mogę się oprzeć pokusie przywołania fragmentu Ewangelii z ubiegłej niedzieli, 30 sierpnia (Ewangelia wg św. Marka 7, 1-8. 14-15. 21-23): „Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami? Odpowiedział im: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: »Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie«”.
Mam głębokie poczucie, że dopóki będziemy funkcjonowali w tym systemie nauczania religii, dopóty nie będziemy wychowywać dobrych chrześcijan, lecz faryzeuszy.