Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najpierw dochodzi do korzystnej dla niego wymiany premierów: Ahmeta Davutoğlu zastępuje Binali Yıldırım, przyjaciel prezydenta i zwolennik wzmocnienia jego uprawnień. Potem Erdoğan – jako gospodarz I Światowego Szczytu Humanitarnego ONZ w Stambule (23-24 maja) – prezentuje się Zachodowi jako prawdziwy miłosierny Samarytanin. „Kiedy w kwestii Syrii zawiódł cały świat, do działania przystąpiła Turcja” – napisał właśnie w brytyjskim „Guardianie” i wezwał Unię Europejską do przyjęcia większej liczby uchodźców, których już 2,7 mln uciekło przed wojną z Syrii do Turcji.
Widać Erdoğan niespecjalnie przejmuje się losami obowiązującego od marca porozumienia Unia–Turcja (w zamian za przyjęcie Syryjczyków z Grecji Ankarze obiecano wtedy ruch bezwizowy i 3 mln euro). I słusznie, bo niezależnie od tego, czy zostanie ono dotrzymane, czy też nie, to on będzie jego największym beneficjentem. Jeśli – co z tygodnia na tydzień jest
coraz mniej prawdopodobne – Unia szybko zniesie wizy dla Turków, objawi się jako dobrodziej narodu. Jeśli nie, w kraju wzmocnią się nastroje izolacjonistyczne, sprzyjające jego politycznym celom. Erdoğan ciągle będzie też w stanie przynajmniej częściowo kontrolować, dziś znacznie ograniczony, ruch uchodźców i migrantów na Morzu Egejskim. Przywódcy Unii zapewne truchleją ze strachu na myśl, co się stanie, jeśli Ankara poluzuje kontrolę swego wybrzeża przed brytyjskim referendum 23 czerwca...
Tyle Erdoğan. Sama zaś umowa, która politykom Unii miała umożliwić zrzeczenie się części odpowiedzialności za los uchodźców, praktycznie już nie obowiązuje. Jak dotąd do Europy trafiło z Turcji tylko 177 osób, a z rządu w Berlinie słychać narzekania, że wśród wskazywanych przez Turcję kandydatów do przesiedlenia jest nieproporcjonalnie mało ludzi z wyższym wykształceniem, są natomiast osoby z przeszłością kryminalną. Z kolei na wyspie Lesbos nadzorująca deportacje komisja wstrzymała ostatnio procedurę deportowania do Turcji, uznając – wbrew unijnym założeniom umowy – że nie jest to dla uchodźców kraj bezpieczny. Jest też „efekt motyla”: w dalekiej Kenii władze grożą zamknięciem największego na świecie obozu dla uchodźców w Dadaab (żyje tam 300 tys. ludzi, głównie Somalijczyków). Chyba że – to dodają już nieoficjalnie – tak jak Turcja otrzymają od Zachodu pieniądze... ©℗