Gospodarka trzeszczy do wstrzyknięnia

Trzeba przyznać, że ostatni odcinek naszej politycznej telenoweli wyszedł scenarzystom. Marszałek Terlecki i minister Ziobro przeżywali kryzys w związku, grozili sobie rozstaniem, wnosili i wycofywali pozwy, a na koniec sytuacja wróciła niemal do punktu wyjścia. Jak w serialowym tasiemcu, choć jeśli przyjrzeć się ostatecznym zapisom ustawy likwidującej Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, jakąś korektę dostrzeżemy. Zmieniła się pozycja prezydenta Dudy. To on chciał zakończyć konflikt z Komisją Europejską, podobnie jak poprzednio wygasił spór z USA wokół ustawy medialnej. Teraz również wcielił się w rolę arbitra, ale zapłacił za kompromis swoją cenę. I na dodatek nie wiadomo, czy to poświęcenie na cokolwiek się przyda, bo sejmowe uregulowania to bardziej kamyki niż kamienie milowe.
Warunkiem zgody Ziobry na likwidację Izby były zmiany w neo-KRS. Dotychczas szefował jej sędzia Paweł Styrna, który osłabiał frakcję ziobrowych „jastrzębi”. Nie jest też tajemnicą, że ogromną rolę odgrywał jej wiceprzewodniczący, sędzia Wiesław Johann, przedstawiciel prezydenta. Jednak w imię zażegnania sporów w koalicji Duda zdecydował się posunąć na ławce i oddać lejce w neo-KRS Dagmarze Pawełczyk-Woickiej, koleżance Ziobry z lat szkolnych. Liczył, że w zamian za to minister sprawiedliwości przełknie zaproponowane przez Kancelarię Prezydenta przepisy likwidujące Izbę Dyscyplinarną (jej członkowie pozostaną w SN) i zaakceptuje tzw. test niezależności sędziego, mający być gwarancją, że wyroki w Polsce wydają ludzie nieskazitelni i powołani do zawodu w zgodzie z prawem. Duda zaproponował, by po wejściu ustawy strony mogły występować do sądów o stwierdzenie, czy dotyczące ich wyroki zostały orzeczone bez naruszenia niezawisłości sędziego. Badano by m.in. sposób jego powołania – i to bardzo nie spodobało się Ziobrze, gdyż mogłoby stać się pretekstem do kwestionowania prawidłowości wyboru nominatów ministra. Sprawy badałoby pięciu wytypowanych w losowaniu sędziów, a jak wiadomo, w tym środowisku Ziobrze, mimo usilnych starań, nie udało się uzyskać wielkiego szacunku.
Ostatecznie, mimo gróźb końca koalicji i przedwczesnych wyborów, zawarto kompromis. Test niezależności pozostanie, ale nie będzie dotyczył prawomocnych wyroków, więc ludzie Ziobry mogą na razie spać spokojnie. Trzeba też przyznać, że argument ministra, który spodziewał się zalania sądów wnioskami stron, nie był pozbawiony sensu. Zwłaszcza że przepisy pozwalają kwestionować także nominacje sędziów z czasów PRL. To mogło zrodzić chaos.
Nie o taki koniec sprawy chodziło jednak Komisji Europejskiej. Zwłaszcza że obowiązek przywrócenia zawieszonych sędziów zrozumiano tak, iż np. Pawła Juszczyszyna przeniesiono bez pytania o zdanie do wydziału rodzinnego. Bez zmian pozostaje w zasadzie tylko ustalona z Brukselą nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej, gdzie ostatecznych wyborów dokona prezydent (i to jest jego sukces) spośród 33 wybranych losowo kandydatów.
Pozostaje pytanie, czy w obliczu wojny na Ukrainie przewodnicząca KE Ursula von der Leyen odpuści kolejny akt sporu z Warszawą, na co ewidentnie liczy Jarosław Kaczyński. W Polsce przebywa 1,5 mln ukraińskich uchodźców, nasz kraj stał się też bazą dystrybucji pomocy wojskowej dla Kijowa. Czy nam się to podoba, czy nie, dopóki bomby spadają na Ukrainę, dla Unii może się to okazać ważniejsze niż nasza praworządność.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)