Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Taki był mechanizm, który doprowadził do tragedii na bagdadzkim moście A’Imma. W tłumie wiedziano, że ataki w czasie szyickich świąt miały miejsce już wcześniej, np. w Nadżafie, gdy w zamachu na ajatollaha Al-Hakima zginęło prawie sto osób. Teraz do wybuchu paniki wystarczyła iskra: plotka, że w tłumie są terroryści-samobójcy. W tym sensie rację ma iracki premier Ibrahim al-Dżaafari: to był atak terrorystyczny, nawet jeśli tym, który krzyknął pierwszy “terroryści!" był przerażony pielgrzym.
Po tragedii w Bagdadzie pojawiły się głosy, że Irakowi grozi wybuch wojny domowej między szyicką większością a mniejszością sunnicką, za czasów Saddama faworyzowaną, z której rekrutuje się wielu terrorystów, i która kontestuje nową iracką konstytucję [patrz tekst na stronie 6 - red.]. Iraccy politycy podkreślają jednak, że po A’Imma nie zaognił się konflikt szyicko-sunnicki. Zapewne to łagodna wersja, ale prawdą jest też, że tłum nie wdaje się w subtelności. Zagrożeni “my" szukają winnych “onych". Pytanie, czy uzna się za nich sunnitów, czy Amerykanów. I czy nieustające poczucie zagrożenia nie doprowadzi do odrzucenia nowego irackiego porządku (bądź co bądź narzuconego z zewnątrz).
Strach jest skuteczną bronią nie tylko w tłumie szyickich pielgrzymów, w których kulturze tak zadziwiający Europejczyka brak potrzeby dystansu między ludźmi jest zjawiskiem zwykłym. Strach może eksplodować także w europejskim czy amerykańskim supermarkecie, na koncercie, Mszy. Spiralę już nakręcono: w Nowym Jorku, Madrycie, Londynie.