Integralność miejsca

Stan zabytków w Polsce jest dramatyczny, przy czym stan zabytków sakralnych jest lepszy niż jakichkolwiek innych. Szczególnie w Krakowie.
Wnętrze kościoła na Woli Justowskiej w Krakowie. W kwietniu 2002 świątynia spłonęła. /
Wnętrze kościoła na Woli Justowskiej w Krakowie. W kwietniu 2002 świątynia spłonęła. /

AGNIESZKA SABOR: - Czy istnieje jakaś nadrzędna zasada, która determinuje pracę konserwatora w obiekcie sakralnym?

BOGUSŁAW KRASNOWOLSKI: - Nadrzędna jest wartość wnętrza sakralnego - miejsca, gdzie przeplata się sacrum i profanum, wielka i mała historia. Mamy dwa rodzaje wnętrz kościołów: takie, które zostały jednorazowo zaprojektowane zarówno jako całość architektoniczno-rzeźbiarsko-malarska, jak i teologiczno-ideowa. Przykładem jest tu kolegiata św. Anny w Krakowie. Jej spójny i przejrzysty program obejmuje ideę niebieskiej Jerozolimy, Kościoła powszechnego i polskiego, Apokalipsy... Dodanie albo wyjęcie stąd czegoś byłoby nieszczęściem. Są też kościoły (np. Bazylika Mariacka w Krakowie albo drewniane, wiejskie kościółki), których wyposażenie narastało przez wieki. Czuje się w nich obecność historii, dzieła z różnych epok nie tworzą wyraźnej kompozycji, ale wchodzą między sobą w rozmaite relacje. To wnętrze będzie żyć, jeżeli ksiądz proboszcz albo konserwator nie wkroczy w sposób nieprzemyślany ze swoją idée fixe.

Mój zmarły przyjaciel Marian Kornecki opowiadał o drewnianym kościele w Olszówce na przedpolu Gorców. To był dokument historii duchowej tej miejscowości. Z najszczytniejszych pobudek zbudowano nową świątynię, elementy wyposażenia starego kościoła przeniesiono do nowego. Wybitny znawca kościółków drewnianych wspominał: “Wchodząc do wnętrza zdjąłem nakrycie głowy. Powiadomiono mnie, że nie trzeba, bo na dworze zimno, a nabożeństw już się nie odprawia. Budzi się gwałtowny protest: sprofanowany kościół, miejsce uświęcone modlitwą wielu pokoleń, wokół, a może i pod nogami, groby dawno pomarłych. Tak być nie może. Wiemy, że stary i nowy kościół to części tego samego drzewa zintegrowanego od korzeni po najmłodsze pędy. Te ostatnie obumierać mogą, gdy braknie więzi łączącej stare z nowym". Ludzie dbający o krzewienie religii w wieku XXI niszczą korzenie: budując nowy kościół obok starego, skazują stary na śmierć. Odpowiedzialność za to ponoszą proboszcz i wierni.

- Czy tylko oni?

- Podobną rolę pełnią czasem muzealnicy i konserwatorzy. Jeśli patrzymy na kościół jak na muzeum - jak na świątynię Majów albo Azteków - to cóż szkodzi wynieść stąd gotycką Madonnę i postawić w rzędzie innych figur? Tak powstają ekspozycje muzealne, bardzo wygodne dla historyków sztuki. Tyle że te Madonny nigdy nie stały obok siebie, każda była częścią ołtarza. Rozumiem, że jeżeli znajdujemy posąg w przydrożnej kapliczce zamkniętej na skobel, trzeba go przenieść w bezpieczne miejsce. Ale jeśli jest w dobrze zabezpieczonym kościele, należy go tam zostawić. Inaczej stracimy kontekst ważniejszy niż działalność naukowa. Bo ta gotycka Madonna rzutowała na lokalne zachowania ludzi: decydowała o rozwoju bractw religijnych, kopiowano ją na sztandarach procesyjnych. Dostrzegamy to tylko w odniesieniu do dzieł najwspanialszych. Nikomu nie przychodzi do głowy, by Matkę Boską Częstochowską umieścić w dziale ikon jakiegoś muzeum. Ale wiele polskich muzeów opiera swe ekspozycje na elementach wyniesionych z kościołów. Po wojnie był to niejednokrotnie ratunek dla zabytku, ale teraz czas, by sacrum z powrotem stało się sacrum, a przy okazji mówiło o historii.

Choć oczywiście nie należy też wnętrza absolutyzować. Czasem - właśnie z uwagi na naukę Kościoła - należy pewne elementy usuwać. Co z tego, że antysemicki obraz w katedrze sandomierskiej namalował drugorzędny francuski malarz? Niechby to był nawet Rubens, jeżeli dzieło głosi wredne fałszerstwo, to nie ma dlań miejsca w kościele. Natomiast może zyskać kontekst w muzeum.

Zagrożeniem dla dzieła może być także konserwator-purysta, który za wszelką cenę chce dotrzeć do warstwy pierwotnej przemalowywanego wielokrotnie obrazu albo rzeźby. To myślenie odeszło, jeśli idzie o architekturę, wraz z pokoleniem Viollet-le-Duca. Nikt nie usunąłby dzisiaj barokowego wystroju romańskiego kościoła św. Andrzeja w Krakowie. Puryzm trwa jednak w konserwacji malarstwa i rzeźby. Jeśli obraz był czczony, a co za tym idzie przemalowywany, ubierany w sukienki, osłaniany srebrnymi blachami - to czy naprawdę mamy prawo demontować to wszystko?

- Niedawno Sejm przyjął nową ustawę o zabytkach. Jak ją Pan ocenia?

- Nie jest najgorsza, brakuje w niej jednak czegoś istotnego: wśród kategorii zabytkowych nie wymieniono wnętrza (choć istnieje pojęcie kolekcji), które jest czymś więcej niż tylko tworzącą je sumą elementów. Zamiast tego istnieje fatalne pojęcie ruchomego dzieła sztuki. Jego definicja sprawia, że możemy przenieść do muzeum ołtarz. A przecież został on ufundowany do konkretnego wnętrza w konkretnym celu.

- Czy prawo wymusza ochronę zabytku na właścicielu?

- Dobrze działają służby konserwatorskie państwowe, komunalne, kościelne. Nie doszliśmy jednak do wspólnego stanowiska, jeśli idzie o normy teoretyczne, regulujące kwestię ochrony zabytków. Parafia ma oczywiście zobowiązanie prawne, by troszczyć się o zabytek, ale jeżeli wynika ono wyłącznie z ustawy, nie jest zakorzenione w umysłach - to pozostaje martwe. Jest rzeczą złą, jeśli nowy kościół powstaje w bezpośredniej bliskości starego - gdyby powstał 5 kilometrów dalej, to pewnie użytkowane byłyby oba. Kiedyś pisałem o perypetiach związanych z drewnianym kościołem z Komorowic. Gdy zbudowano nową świątynię, postanowiono go rozebrać. Kościółka bronił Stanisław Tomkowicz, wybitny krakowski historyk sztuki i urzędowy konserwator. To był gorliwy katolik, sodalis marianus. Ale czytając korespondencję wychodzącą z parafii w sprawie kościółka (do dziś przechowywaną w archiwum kurii krakowskiej), mamy wrażenie, że to jakiś antychryst. Ostatecznie udało się przenieść kościół na Wolę Justowską, gdzie dwukrotnie się spalił. Dalibyśmy dowód dojrzałości, gdybyśmy go odbudowali w dawnej formie. Kataklizm albo barbarzyństwo (nie znamy przyczyn pożaru) nie mogą zatriumfować.

- A pieniądze?

- Stan zabytków w Polsce jest dramatyczny, przy czym stan zabytków sakralnych jest lepszy niż jakichkolwiek innych. Szczególnie w Krakowie. Dzięki życzliwości Prezydenta RP i parlamentu dostajemy sporo pieniędzy, którymi dysponuje Społeczny Komitet Ochrony Zabytków. Mitem jest twierdzenie, że lepiej jest rozproszyć te pieniądze w całej Polsce. Dla Krakowa 30 milionów to dużo. W skali kraju to kropla w morzu potrzeb.

Proboszcz powinien jednak liczyć głównie na siebie, parafian i władze kościelne. Nasza ustawa o zabytkach (tak jest też w innych krajach) mówi, że dbałość o zabytek to święty obowiązek właściciela. Może zamiast budować nowy kościół, lepiej gnieść się w małym i dbać o niego jako o dokument historii?

- Czy nowoczesność znajduje miejsce w zabytkowych wnętrzach?

- Jestem przeciwnikiem wmontowywania nowoczesnej architektury w zabytek. Entuzjaści takich działań przypominają Berrecciego, który renesansową Kaplicę Zygmuntowską budował przy gotyckiej katedrze. Ale on nie znał jeszcze pojęcia zabytku. Posługiwał się kategoriami witruwiańskimi, mówiącymi o użyteczności, dobrej konstrukcji i pięknie. Pojęcie zabytku pojawiło się pod koniec XVIII wieku i dziś musimy je respektować.

“Architektoniczne montaże" dawały niedobre efekty. Kolegiata św. Małgorzaty w Nowym Sączu była kiedyś dwunawowa. Ten kształt nie zachował się i pod koniec lat 60. zaprojektowano łupinowe, pęknięte sklepienie, sugerujące dwunawowość. Mnie to nie przekonuje.

Jednocześnie sztuka nowoczesna weszła do zabytkowych kościołów. Kraków ma tu doświadczenia na skalę europejską. Zaczął Matejko polichromią w kościele Mariackim. To nie jest polichromia neogotycka, jaką by wykonało pokolenie wcześniejsze i jakiej by chciał mistrz malarza, Władysław Łuszczkiewicz. To świetna manifestacja sztuki samego Matejki - współczesnej jego czasom. Tym śladem poszli Mehoffer i Wyspiański.

Ostatnim przedstawicielem wprowadzania środków współczesnych w zabytkowe wnętrze był prof. Józef Edward Dutkiewicz, autor przepięknej polichromii kościoła w Olkuszu. Może wynikało to ze specyfiki PRL? Wtedy budowano mało nowych kościołów i artyści, którzy czuli potrzebę wykonywania dzieł sztuki sakralnej, mogli działać niemal wyłącznie w zabytkowym wnętrzu. Ale polichromia Dutkiewicza, Taranczewskiego i Marczyńskiego w katedrze w Tarnowie została niedawno usunięta - nie pozostało nic z pracy trzech znaczących malarzy polskich XX wieku. Powstało natomiast neutralne wnętrze. Podobnie spreparowano kościoły gotyckie na Pomorzu i Dolnym Śląsku: gładkie płaszczyzny ścian, surowa cegła. Ten “styl konserwatorski" to wielkie konserwatorskie kłamstwo: tak nigdy nie było. Dawne kościoły były pełne kolorów. Skoro nie zachowały się pierwotne malowidła albo witraże, trzeba wprowadzić nowe. Nowoczesność może nam dać lepszy obraz przeszłości niż puryzm konserwatorski.

BOGUSŁAW KRASNOWOLSKI jest historykiem sztuki, od 1990 r. wiceprzewodniczącym Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Wykłada na krakowskiej ASP (teorię konserwacji zabytków) i Akademii Pedagogicznej. Opublikował m.in. “Odnowa zabytków Krakowa: geneza, cele, osiągnięcia, zamierzenia" (2003).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Parafia w Tygodniku (17/2004)