Instytut Pamięci Niepolitycznej

Po ponad jedenastu latach działalności IPN-u Sejm zmienia zasady wybierania jego władz. Czy nowelizacja to sposób na pozbycie się prezesa Kurtyki, czy próba odpolitycznienia Instytutu?

09.03.2010

Czyta się kilka minut

rys. Mirosław Owczarek /
rys. Mirosław Owczarek /

Ciągnące się wiele miesięcy prace nad nowelizacją przyśpieszyły po tym, jak w sprawie IPN-u jednoznacznie wypowiedział się premier Donald Tusk. Pod koniec ubiegłego roku szef rządu skrytykował Instytut za upolitycznienie, a kilka tygodni później w pamiętnym wystąpieniu sejmowym zarzut powtórzył poseł Arkadiusz Rybicki, który w imieniu PO dokonał bilansu i swoistego rachunku sumienia po ponad dekadzie działalności Instytutu.

"Upolitycznienie" - słowo klucz w debacie o IPN - pojawiło się nie tylko w wypowiedziach polityków partii rządzącej. Prawo i Sprawiedliwość, recenzując pomysły nowelizacji ustawy, zarzuca PO chęć zagarnięcia Instytutu i pozbycia się obecnego prezesa, a SLD postuluje likwidację IPN, motywując to, a jakże, jego upolitycznieniem.

Instytut w cieniu polityki

Jeśli za upolitycznienie uznać tryb wybierania władz IPN, jego zależność od partii i polityków pozostaje niezmienna od początku istnienia: prezesa, rekomendowanego przez Kolegium IPN, wybiera parlament. Z kolei Kolegium wybierane jest przez Sejm, Senat i Prezydenta. Procedura, która wywołała mniejsze kontrowersje w Kolegium poprzedniej kadencji - skład tego gremium był znacznie bardziej pluralistyczny (zasiadali w nim kandydaci zgłoszeni przez AWS, Unię Wolności, PSL i SLD) - doprowadziła do ostrych sporów przy okazji kadencji obecnej: dziesięciu na jedenastu członków Kolegium, które rekomendowało na prezesa Janusza Kurtykę, to kandydaci wyznaczeni przez koalicję PiS-Samoobrona-LPR. Ale ostateczny wybór Janusza Kurtyki na prezesa dokonał się również dzięki głosom Platformy Obywatelskiej.

Poseł Arkadiusz Rybicki z PO, podkreślając zasługi Instytutu na polu archiwalno-badawczym, zarzuca aktualnym władzom IPN uwikłanie w politykę historyczną Prawa i Sprawiedliwości. - Polityka ta prowadziła do zanegowania elit politycznych

III RP, jakoby znacznie zinfiltrowanych przez dawnych agentów SB - mówi polityk partii rządzącej. - IPN wpisał się w tę retorykę poprzez wypowiedzi swoich prominentnych przedstawicieli, choćby niepracującego już w Instytucie szefa pionu edukacji prof. Jana Żaryna. W czasie kiedy Ludwik Dorn i Jarosław Kaczyński mówili o "łże-elitach" i "wykształciuchach", prezes Kurtyka mówił, że środowiska akademickie są wyjątkowo zagenturyzowane.

- Inne dowody na związki IPN z PiS - dodaje Rybicki - to delegowanie do sztandarowego projektu tej partii, czyli likwidacji WSI, czołowych historyków Instytutu, a także dostarczenie w ciągu kilku godzin posłowi Mularczykowi, który bronił PiS-owskiej nowelizacji ustawy o IPN przed Trybunałem Konstytucyjnym, dokumentów świadczących o tym, że dwóch jego sędziów ma agenturalną przeszłość. Atmosfery nie poprawiła też książka o Lechu Wałęsie oraz wstęp, jakim opatrzył ją sam prezes Kurtyka - podkreśla.

Jak mówi prof. Paweł Machcewicz, historyk, doradca premiera Donalda Tuska przy tworzeniu nowelizacji ustawy o IPN (wcześniej twórca i pierwszy dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, a w 2007 r. odrzucony przez Sejm kandydat PO na członka kolegium), brak dobrych obyczajów w połączeniu z wadliwym prawem złożyły się na jednostronny skład tego gremium. - Dopuszczenie w skład poprzedniego kolegium przedstawiciela SLD, partii sprzeciwiającej się samej idei powołania IPN, było dowodem na respektowanie przez AWS i Unię Wolności zasad demokratycznych - ocenia historyk. - Wybory drugiego Kolegium, w którym prawie wszyscy członkowie to nominaci Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Leppera i Romana Giertycha, pokazuje, że to prawo ma luki. IPN nie może być własnością jednej orientacji ideowej.

Prof. Andrzej Paczkowski, jedyny członek Kolegium wybrany spoza układu politycznego PiS-Samoobrona-LPR, przyznaje, że w debatach tego gremium światopoglądy poszczególnych członków są wyraźnie obecne. - Ich znaczenie dla funkcjonowania całej instytucji jest jednak minimalne - zaznacza prof. Paczkowski. - Oczywiście, wszyscy mają jakieś sympatie, ale warto pamiętać, że podobnie było w przypadku Kolegium poprzedniej kadencji. Zasiadał w nim np. wiceminister i dwóch byłych parlamentarzystów, więc nie widzę powodów, by mówić o upolitycznieniu tylko w kontekście ostatnich lat.

Zarzuty o upolitycznienie IPN-u odpiera jego rzecznik, Andrzej Arseniuk: - Książka o Wałęsie nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek opcją polityczną - zapewnia. - A na podstawie zbieżności retoryki można zarzut upolitycznienia postawić każdej instytucji. Wypowiedzi naszych historyków są oparte wyłącznie o ich prace naukowe. Jeśli piszą o środowiskach akademickich, to o nich też mówią. Brak merytorycznej dyskusji o projekcie nowelizacji odkrywa prawdziwe intencje jej twórców.

A intencje te, według polityków PiS, to chęć odwołania prezesa Janusza Kurtyki. - Platforma chce podporządkować sobie Instytut - komentuje poseł Andrzej Dera. - Dziś w IPN można wydawać różne publikacje, również takie, które budzą kontrowersje. Prezes Kurtyka nie podoba się Platformie, bo ma bardzo silną i niezależną pozycję. Każdy inny prezes będzie bardziej spolegliwy niż on.

Instytut ekspercki

Projekt nowelizacji ustawy o IPN zakłada przyśpieszenie procedur w dostępie do teczek. W myśl nowelizacji każdy - a nie tylko, jak do tej pory, posiadacz statusu pokrzywdzonego - będzie miał dostęp do dokumentów gromadzonych na swój temat przez bezpiekę. Ostatecznie w ustawie pozostanie zapis o ochronie tzw. danych wrażliwych (w początkowej wersji nowelizacji miał on zniknąć): będą je mogli zastrzec "pokrzywdzeni".

Kolegium IPN zostanie zastąpione dziewięcioosobową radą, która otrzyma większe uprawnienia: prawo do odrzucenia sprawozdania prezesa, równoznaczne ze złożeniem wniosku o jego odwołanie, oraz wpływ na politykę naukową Instytutu (we współpracy z prezesem rada będzie ogłaszać konkursy grantowe na badania). Kandydatów do rady - w liczbie dwa razy większej niż ma ona liczyć - wyznaczy specjalne zgromadzenie elektorów, złożone z przedstawicieli ponad dwudziestu polskich uczelni zajmujących się historią najnowszą (uniwersytety oraz trzy uczelnie PAN). Ostatecznego wyboru spośród tego grona dokona Sejm (pięciu kandydatów) oraz Senat (dwóch), a pozostałych dwóch wybierze, spośród czterech kandydatów wyznaczonych przez Krajową Radę Sądownictwa, prezydent. Członkowie rady, podobnie jak wybrany przez nią później prezes, będą musieli posiadać co najmniej tytuł doktora habilitowanego z historii lub politologii.

Nowelizacja ustawy o IPN może liczyć na sejmową większość: poza koalicją PO-PSL jej poparcie - mimo deklaracji o chęci zlikwidowania Instytutu - zapowiada też SLD.

Jak mówi Arkadiusz Rybicki, zmiany, poprzez wzmocnienie ciała doradczo-

-kontrolnego, służą większej kolegialności w podejmowaniu decyzji. Po drugie, dowodzi poseł Platformy, mają gwarantować fachowość tego gremium. Po trzecie wreszcie, wybór dokonywany przez środowiska akademickie ma odpolitycznić radę, a w konsekwencji wybór samego prezesa.

Wątpliwości co do skuteczności nowelizacji mają przedstawiciele IPN oraz politycy PiS.

Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN: - Instytut został zaproszony do konsultacji, wniósł do projektu wiele zastrzeżeń, jednak żadnych istotnych poprawek Instytutu nie uwzględniono. Propozycje nowych kompetencji prezesa sprawią, że będzie go łatwo odwołać, stanie on się zakładnikiem aktualnych sił politycznych.

Jak mówi poseł Andrzej Dera, pomysł nadania radzie charakteru eksperckiego to krok w dobrym kierunku, jednak nie gwarantuje on politycznej niezależności.

Politycy PiS argumentują też, że oddanie wyboru władz IPN środowiskom akademickim niesie za sobą ryzyko uzależnienia instytucji od korporacji naukowców, której wielu przedstawicieli odnosi się niechętnie do lustracji.

Rybicki: - Do korporacji należą prawnicy czy aptekarze, na pewno nie naukowcy. To duża, zróżnicowana i pochodząca z różnych środowisk grupa zawodowa. Poza tym środowiska naukowe nie były przeciwne lustracji jako takiej, a tylko jej PiS-owskiej wersji, w której retoryka antyakademicka odgrywała bardzo dużą rolę.

- Inicjatywa należeć będzie do środowiska naukowego - mówi prof. Machcewicz. - Ale w proces wyborczy zostały włączone Sejm i Senat. To właśnie odpowiedź na zarzut o korporacyjność i brak demokratycznej kontroli. Próba stworzenia systemu, którego zasadą byłaby równowaga.

Pomysł wybierania rady IPN przez środowiska akademickie pozytywnie ocenia prof. Paczkowski: - Gdy powstawała ustawa o IPN, zgłaszałem podobny projekt - przypomina historyk. - Proponowałem, by Stowarzyszenie Archiwistów Polskich zgłaszało kandydatów spośród archiwistów, Polskie Towarzystwo Historyczne spośród historyków, a Krajowa Rada Sądownictwa - spośród prawników. Teraz się w pewnym sensie do tego wraca, choć z pominięciem archiwistów, co nie wydaje mi się dobre, bo sprawy archiwalne są bardzo ważne dla funkcjonowania IPN.

Jednak, jak zaznacza prof. Paczkowski, ważniejsze od kwalifikacji formalnych są cechy osobowe poszczególnych członków. - Wiele zależy od temperamentu, od tego, czy osoba zasiadająca w Kolegium ma skrajne poglądy - mówi naukowiec. - Oczywiście, lepiej by było, gdyby w tym gremium byli tylko archiwiści, prawnicy i historycy. Ale też byłoby lepiej, gdyby w parlamencie zasiadali wyłącznie ekonomiści i prawnicy. Tymczasem zasiadają również dentyści i chłopi-rolnicy. Np. Zbigniew Romaszewski, z zawodu fizyk, świetnie sobie radzi w roli senatora.

Prof. Paczkowski ma wątpliwości, czy nowe prawo skutecznie odpolityczni Instytut: - Pamiętajmy, że środowiska akademickie będą wybierały jedynie kandydatów na członków rady, a więc głosy w parlamencie nadal mogą mieć wpływ na jej skład.

***

Obawy o to, czy nowelizacja ustawy o IPN zapewni bardziej ekspercki i apolityczny charakter Instytutu, pojawiły się po doniesieniach prasowych o "kandydatach PO" na nowego prezesa. Wśród wymienianych znalazł się m.in. Aleksander Hall.

Arkadiusz Rybicki zaprzecza, jakoby politycy PO wysuwali jakiekolwiek kandydatury, a sam Aleksander Hall dementuje informacje o tym, że ubiega się o to stanowisko.

Prof. Machcewicz: - W dyskusjach nad nowelizacją ustawy przestrzegałem przed powtórzeniem błędów poprzedników. Przed sytuacją, w której kontrolę nad IPN przejmują po Jarosławie Kaczyńskim Donald Tusk i Waldemar Pawlak. Ta nowelizacja na taki wpływ na szczęście nie pozwoli. Nie jest idealna, bo rozwiązań idealnych nie ma, ale daje szansę, by IPN stał się instytucją publiczną, pluralistyczną i, miejmy nadzieję, apolityczną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2010