Indie: opozycja jednoczy się na wybory

Indyjskie partie opozycyjne, beznadziejnie skłócone i gromione od dekady przez premiera Narendrę Modiego, zawiązały wyborcze przymierze, by za rok zwyciężyć w wyborach.
w cyklu Strona Świata

22.07.2023

Czyta się kilka minut

Spotkanie partii opozycyjnych w Bangaluru, 18 lipca 2023 r. Fot. Associated Press/East News

Zawiązanemu na początku tygodnia podczas narady w Bangaluru (dawniejszym Bangalore) opozycyjnemu przymierzu nadano imię INDIA. Partyjne konklawe wytłumaczyło, że jest ono skrótem oficjalnej i nieco sztucznie brzmiącej nazwy Indian National Development Inclusive Alliance (Zjednoczone Indyjskie Przymierze Narodowe na Rzecz Rozwoju).

Imię wybrano nieprzypadkowo. Wymyślono je właśnie po to, by uzyskać ten skrót: INDIA. India – to także angielska (angielski jest wciąż oficjalnym językiem) nazwa Indii. Odkąd Narendra Modi wdrapał się na główną scenę indyjskiej polityki, uważa, że tylko on i jego partyjni towarzysze mają prawo używać imienia ojczyzny.

Narodziny INDII

Na przełomie wieków, prąc do władzy, Modi zagarnął szafranowy, indyjski sztandar dla siebie i nie wypuszcza go z rąk. Odkąd w 2014 r. objął rządy w Delhi, pisze na nowo indyjskie dzieje, podkreślając czasy chwały i wielkie zwycięstwa, a pomijając chwile słabości i upadku. Przekonuje też, że Indie mogą być wyłącznie hinduskie, a ich dotychczasowa świeckość jest brzemieniem narzuconym przez brytyjskich najeźdźców, którzy panowali tu sto lat (XIX-XX wiek), po muzułmańskich konkwistadorach, panujących przez ponad pół tysiąclecia (XIV-XIX wiek).

Modi orzeka, kto jest prawdziwym patriotą, a kto zdrajcą, komu przysługują prawa, a komu należy się tylko wykluczenie i pogarda. Ponieważ sam siebie ogłosił wzorem patrioty, wszystkich, którzy się z nim nie zgadzają, nazywa zdrajcami i sługusami obcych zaborców.

„A co poczniesz, gdy to INDIA rzuci ci wyzwanie?” – zakrzyknęła do nieobecnego w Bengaluru Modiego Mamata Banerdżi, premier Zachodniego Bengalu i jedna z najważniejszych postaci opozycyjnego konklawe. „Będziesz walczyć z Indiami?”.

Pod wspólnym parasolem

Opozycyjne przymierze zawarło 26 politycznych partii, wszystkie największe partie krajowe (poza, ma się rozumieć, rządzącą Indyjską Partią Ludową, BJP) oraz liczące się ugrupowania regionalne i stanowe.

Poza Indyjskim Kongresem Narodowym, partią dynastii Nehru-Gandhich, i ruchem niepodległościowym, który rządził Indiami przez większą część ich istnienia, do sojuszu weszły Partia Zwykłego Człowieka (Aam Aadmi Party), która pod wodzą Arwinda Kedżriwala wyrosła w ostatnich latach na najsilniejszą z opozycyjnych partii, oraz dawni kongresowi rozłamowcy Mamaty Banerdżi z Zachodniego Bengalu, którzy utworzyli własny Kongres Trinamulu (czyli Zwykłych Ludzi, w języku bengalskim słowo trinamul oznacza kiełkujące rośliny, ale także zwykłych ludzi, stąpających twardo po ziemi i znających życie).

Do przymierza dołączyły trzy skłócone partie komunistyczne, w tym najsilniejsza, marksistowska, z Zachodniego Bengalu, która długie lata rządziła w Kalkucie, a także kilka rywalizujących ze sobą lewicowych i populistycznych Partii Ludowych z Biharu oraz lewicowa i populistyczna partia Samadżwadi z Uttar Pradeś.

Do sojuszu przystąpiły też Sziw Senna, partia hinduskich nacjonalistów z Maharasztry, oraz Liga Muzułmańska Unii Indyjskiej – dwie walczące między sobą o władzę (do 2019 r., kiedy Modi rozwiązał kaszmirski stan i rządzi nim bezpośrednio z Delhi) największe partie z Kaszmiru; oraz M.K. Stalin, dawny aktor, a dziś premier z południowego kolosa, stanu Tamilnadu.

Ponad podziałami

Zebrawszy się na naradzie w Bengaluru, zgodnie uznali, że skoro tak wiele ich dzieli, a niektóre różnice wydają się niemożliwe do pogodzenia, powinni skupić się wyłącznie na tych kilku sprawach i celach, które ich połączą. Za cel najważniejszy wspólnie uznali pokonanie Modiego w przyszłorocznych wyborach i odebranie mu władzy. Ustalili, że osobno nie mają z Modim żadnych szans, ale połączywszy siły mogą przynajmniej spróbować go pokonać.

Jeśli w przyszłym roku Modi zwycięży po raz trzeci i przedłuży swoje panowanie na trzecią kadencję, Indie ostatecznie przepoczwarzą się w jednopartyjną dyktaturę, która zawłaszczy całe państwo i przestrzeń publiczną i przemieni je z państwa świeckiego w hinduską despotię, zachowującą jedynie pozory demokracji.


Marek Rabij: Najludniejszy kraj świata, a wkrótce też trzecia gospodarka globu wciąż szuka sposobu na powstrzymanie fali przemocy wobec kobiet.


 

„Spotkaliśmy się, by dla dobra Indii ratować ich konstytucję i demokrację” – powiedział Mallikardżun Kharge, wybrany zeszłej jesieni na przywódcę Kongresu w miejsce dziedziców dynastii Nehru-Gandhich, Sonii i jej syna Rahula. Kharge zapewnił też, że Kongres nie popełni już dawnych błędów, nie będzie się wynosił nad innych w opozycyjnym sojuszu i nie zgłosi nawet własnego kandydata na ewentualnego przyszłego premiera. Przed spotkaniem INDII pojawiły się jednak pogłoski, że przywódczynią przymierza zostanie Sonia Gandhi, która już raz, w 2004 r., pokonała rządzących od sześciu lat hinduskich nacjonalistów z BJP.

Członkowie opozycyjnego przymierza postanowili w Bengaluru, że aby pokonać Modiego w wyborach, nie mogą dać sobie narzucić wybranej przez niego tematyki i tonu kampanii wyborczej, nie wolno im wdawać się w wiecowe bójki, w których Modi, obdarzony charyzmą i oratorskim talentem, jest arcymistrzem. Opozycja uzgodniła, że aby wytrącić Modiemu z rąk wyborcze miecze, powinna skupić się na sprawach, którego jego rządowi się nie udały, na przykład na sposobach walki z drożyzną i rosnącym bezrobociem.

Hinduski superman

Gdyby Hindusi wybierali nie posłów opozycji, lecz premiera, 72-letni Modi miałby zwycięstwo w garści. Ze współczesnych indyjskich polityków żaden nie dorównuje mu charyzmą, determinacją, politycznym sprytem i żądzą władzy. Z dawnych polityków mogłaby z nim konkurować Indira Gandhi, ale jej ojciec, Dżawaharlal Nehru, pierwszy premier niepodległych Indii, człowiek wyrafinowany i o dystyngowanych manierach, w starciu z nieprzebierającym w środkach populistą Modim okazałby się zapewne bezradny.

Po dziesięciu latach rządów dwie trzecie Hindusów niezmiennie uważają Modiego za przywódcę niemal doskonałego. Uczciwego, sprawiedliwego, znającego życie i wsłuchanego w to, co ma do powiedzenia indyjska ulica. Poza hinduskim nacjonalizmem, krasomówstwem i magnetyzmem, Modi uwiódł Hindusów rozmachem budowlanym, mającym odmienić Indie, uczynić je nowoczesną, światową potęgą gospodarczą.

Bogaczom Modi zapewnia i pomnaża chleb (oni zaś odwdzięczają się, łożąc na jego partię i wyświadczając przysługi), biedocie – igrzyska (temu najlepiej służą urządzane przez jego towarzyszy nagonki na muzułmanów). Obsadził swoimi ludźmi sądy i prokuraturę, która nęka teraz przeciwników politycznych. Służą mu urzędnicy, policjanci i dziennikarze na rządowych posadach, a wdzięczni bogacze wykupują prywatne gazety i telewizje i dbają, by wychwalały one pod niebiosa rząd i miłościwie panującego premiera.

Sprzyja mu nawet międzynarodowa koniunktura. Konfrontacja Zachodu z Rosją, a także Ameryki z Chinami sprawia, że Indie stały się dla wszystkich stron podzielonego znów świata sprzymierzeńcem nie tylko potrzebnym, ale wręcz koniecznym. Modi z tego chętnie korzysta.

Od obłożonej zachodnimi sankcjami Rosji kupował paliwa, a od Zachodu broń i najnowocześniejsze technologie. Utrzymuje kontakty z Putinem. W zeszłym roku w Samarkandzie pozwolił sobie nawet na pouczanie rosyjskiego prezydenta, jak szkodliwa jest wojna, którą rozpętał w Ukrainie.

W tym roku z największymi honorami gościł w Waszyngtonie, a zaraz potem został zaproszony do Paryża jako honorowy gość na obchody narodowego święta i wojskową paradę na Polach Elizejskich. W Australii podejmowano go jak gwiazdora. Jesienią z kolei to on będzie podejmował w Indiach przywódców G-20, dwudziestu najbogatszych i najbardziej wpływowych państw świata. Nigdzie i nigdy nie wypomina się mu religijnego fanatyzmu ani tego, że indyjska demokracja nie miewa się najlepiej.

Pycha poprzedza upadek

Być może to właśnie aplauz, jaki wzbudza, gdziekolwiek się pojawi, oraz pewność siebie, której mu nigdy nie brakowało, a także pogarda dla słabej opozycji sprawiły, że Modi popełnił błąd i sam doprowadził do tego, że w przyszłorocznych wyborach będzie musiał się zmierzyć nie z opozycyjną drobnicą, ale zjednoczonym przymierzem.

Wiosną pewien nadgorliwy sędzia z Gudżaratu skazał Rahula Gandhiego na 2 lata więzienia za zniesławienie, jakiego dopuścił się na wiecu przed wyborami w 2019 r. Rahulowi, nigdy wcześniej nie notowanemu, wymierzono karę najwyższą z możliwych. Tylko taka pozbawiała go poselskiego mandatu i eliminowała z polityki. Indyjskie prawo stanowi bowiem, że poseł skazany na dwa lata i więcej zostaje wykluczony z parlamentu, a w następnych wyborach będzie mógł wystartować dopiero 6 lat po końcu „odsiadki”. Rahul odwołał się od wyroku, ale jego apelacja została odrzucona. Złożył nową, do sądu wyższej instancji.

Właśnie wyrok na dziedzica dynastii i jedynego w Indiach polityka dorównującego Modiemu sławą sprawił, że opozycja postanowiła zebrać siły. W czerwcu, na pierwszej naradzie w Patnie, spotkali się przywódcy 15 partii. W lipcu, w Bangalurze, zjechało już 26 partyjnych szefowych i szefów, by zawrzeć przymierze. Po raz trzeci mają spotkać się w Mumbaju (dawnym Bombaju), by ustalić wyborczą strategię, a także to, która z partii i gdzie wystawi swojego, ale wspólnego dla całego sojuszu kandydata, który podczas elekcji zmierzy się z towarzyszem Modiego. W Mumbaju ma też zostać wybrana 11-osobowa rada koordynacyjna i jej przewodniczący albo przewodnicząca.

Niewzruszeni rządzący

Na wieść o powstaniu opozycyjnego sojuszu Modi przypuścił nań wściekły atak. „To była narada oportunistów i złodziei, którzy przynieśli Indiom wstyd i dziś próbują ocalić skórę” – powiedział, dodając, że „przymierza budowane na negacji nigdy nie odnoszą zwycięstw”. „Chodzi im tylko o to, żeby zagarnąć władzę i zaprząc ją do własnych interesów” – wtórował przewodniczący rządzącej partii J.P. Nadda.

W obecnym, 543-osobowym parlamencie partie INDII mają łącznie 142 posłów. Modi – aż 303. Partia Modiego rządzi w 15 stanach (po rozwiązaniu Kaszmiru w Indiach istnieje 28 stanów oraz 8 terytoriów związkowych zarządzanych ze stolicy), opozycyjne przymierze sprawuje rządy w jedenastu, w tym w liczących się w polityce i gospodarce Tamilnadu, Zachodnim Bengalu, Biharze, Pendżabie, Radżastanie, Karnatace, Kerali i Delhi. Zwłaszcza zwycięstwa w jesiennych wyborach w Pendżabie i w majowych w Karnatace tchnęły w opozycję nadzieję, że nawet jeśli Modi jest niezwyciężony, to jego partię da się jednak pokonać.


Wojciech Jagielski: Urzędujący premier, guru populistycznej prawicy, uznawany dotąd za niezwyciężonego, przegrał wybory stanowe w Karnatace. Islamofobia nie zadziałała, choć Modi podżyrował ją własną osobą i autorytetem.


 

Amit Szah, minister policji i „prawa ręka” Modiego, już po czerwcowej, pierwszej naradzie opozycji przekonywał, że utrzymanie przymierza będzie niemożliwe i opozycja rozpadnie się z hukiem. A jeśli nawet nie rozpadnie, to pod niezrównanym przewodnictwem Modiego jego towarzysze odniosą jeszcze wspanialsze zwycięstwo i w nowym parlamencie zasiądą jeszcze liczniej niż w obecnym.

Po naradzie zjednoczeniowej w Bangalurze Modi kazał zwołać naradę sojuszu, któremu przewodził zmierzając po władzę. Narodowy Sojusz Demokratyczny, składający się z 38 partii, pomógł mu wygrać wybory w 2014 r., ale kiedy usadowił się już na delhijskim tronie, zapomniał o sprzymierzeńcach i sojusz poszedł w zapomnienie. Teraz kazał go skrzyknąć ponownie, co pokazuje, że wcale nie jest aż tak pewny trzeciej z rzędu wygranej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej