Igrzyska azjatyckie

Piłkarska drużyna Kataru zdobyła niespodziewanie Puchar Azji. Mając przeciwko sobie wrogich gospodarzy turnieju i podburzonych przez nich kibiców na trybunach, Katarczycy wygrali wszystkie mecze. A w dodatku upokorzyli swoich największych politycznych nieprzyjaciół.
w cyklu STRONA ŚWIATA

01.02.2019

Czyta się kilka minut

Piłkarska drużyna Kataru świętuje zwycięstwo w Pucharze Azji po wygranym meczu z Japonią. Abu Zabi, Zjednoczone Emiraty Arabskie, 1 luty 2019 r. /  / Fot. Li Gang / Xinhua News / East News
Piłkarska drużyna Kataru świętuje zwycięstwo w Pucharze Azji po wygranym meczu z Japonią. Abu Zabi, Zjednoczone Emiraty Arabskie, 1 luty 2019 r. / / Fot. Li Gang / Xinhua News / East News

W meczu rozstrzygającym o trofeum piłkarze z Kataru zwyciężyli faworyzowaną Japonię – dopiero w finale dali sobie strzelić jedyną bramkę w całym turnieju – ale przyznają, że najważniejszym i najtrudniejszym w całych igrzyskach był dla nich półfinałowy mecz z drużyną Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gospodarzami turnieju. Piłkarze z Abu Zabi, Dubaju i Szardży uważani byli za zespół silniejszy (79 miejsce w rankingu FIFA; Katar – 93) i bardziej od Kataru doświadczony. Grali już raz w finale Pucharu Azji (w 1996 roku przegrali z Arabią Saudyjską), a trzy lata temu zajęli trzecie miejsce. W rozgrywkach eliminacyjnych nie zachwycili – zremisowali ze słabiutkimi Indiami i Tajlandią oraz wygrali z Bahrajnem i Kirgizami – ale w ćwierćfinale pokonali już drużynę Australii, obrończynię i faworytkę turnieju.

Największym atutem piłkarzy z Emiratów, było jednak to, że grali u siebie, a gospodarzom – nie tylko w piłce nożnej – pomagają jak wiadomo ściany, a co dopiero sędziowie. Wymęczone zwycięstwo nad Kirgizami drużyna z Emiratów odniosła dzięki rzutowi karnemu, podyktowanemu w doliczonym czasie gry. Na stadionach w Abu Zabi, Dubaju i Szardży piłkarze z Emiratów czuli się jak u siebie. Swoim przeciwnikom z Kataru, gospodarze igrzysk ani przez chwilę nie dawali zaś zapomnieć, że są ich nienawistnymi wrogami.

Propozycję (nie) do odrzucenia

Turniej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich był pierwszymi igrzyskami odkąd sąsiedzi Kataru z Półwyspu Arabskiego – Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn – a także sprzymierzony z nimi Egipt, wydały mu zimną wojnę. W czerwcu 2017 roku oskarżyli Katar o wspieranie wywrotowych ruchów muzułmańskich w rodzaju Braci Muzułmanów, a przede wszystkim o nazbyt dużą przyjaźń z bliskowschodnimi przeciwnikami Saudów – Turkami, a zwłaszcza Irańczykami. Saudowie, uważający się za politycznych przywódców i żandarmów Półwyspu Arabskiego, nie mogli znieść, że maleńki Katar, dorobiwszy się na gazie ziemnym (uważany jest za najbogatszy kraj świata), wypowiedział im posłuszeństwo i zaczął prowadzić niezależną politykę zagraniczną, a żeby zabezpieczyć się przed gniewem wielkiego sąsiada zawarł przymierza z Turcją (baza wojenna) i Iranem. 

W czerwcu 2017 roku Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskiej i Bahrajn, jej wierni sojusznicy, a także Egipt, postawiły Katarowi ultimatum – albo przestanie wspierać Braci Muzułmanów, wyrzeknie się przyjaźni z Turcją i Iranem, zamknie telewizję al-Dżazira, pierwszą nowoczesną telewizję informacyjną w świecie arabskim, której ścierpieć nie mogą bliskowschodni autokraci, albo zostanie wykluczony ze wspólnoty Półwyspu Arabskiego, a sąsiedzi ukarzą go ostracyzmem i całkowitą blokadą. Katar odrzucił propozycję nie do odrzucenia, a narzuconą mu od półtora roku blokadę znosi bez większych kłopotów.

Sandałem w nieprzyjaciela

Drużyna z Kataru została wpuszczona na turniej do Emiratów (podobnie jak drużyna Iranu, uważanego przez Saudów za jeszcze gorszego wroga), a gospodarze nie mogli nic na to poradzić. Z powodu lądowej, morskiej i powietrznej blokady Kataru jego drużyna musiała najpierw polecieć do Kuwejtu, a dopiero stamtąd do Abu Zabi. Gospodarze nie wpuścili za to kibiców ani dziennikarzy z Kataru (poza 20-osobową ekipą telewizji beIN Sports z Dohy, która kupiła prawa do transmisji turnieju w krajach Bliskiego Wschodu i Maghrebu). Katarscy piłkarze nie mogli liczyć także na wsparcie cudzoziemskich kibiców, bo zgodnie z emirackim prawem za jawne wyrażanie poparcia dla Kataru – a za takie mogłyby zostać uznane nawet oklaski na stadionie – grozi kara piętnastu lat więzienia. W obawie przed nią, a może po prostu z powodu patriotycznego uniesienia, podczas jesiennych zawodów drużyn młodzieżowych w Indonezji kapitan drużyny Emiratów odmówił podania ręki kapitanowi Katarczyków.

Dla piłkarzy z Emiratów stawką półfinałowego meczu z Katarem był nie tylko sportowy sukces, ale honor. Tym bardziej, że w rozgrywkach grupowych Katar pokonał już i upokorzył inną nieprzyjaciółkę, faworyzowaną Arabię Saudyjską. Katarczycy wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Przed meczem w Abu Zabi tamtejsza federacja sportowa wykupiła wszystkie bilety i rozdała je za darmo emirackim kibicom. Wszyscy inni zostali odesłani od kas z kwitkiem.


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o  tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty są dostępne za darmo. CZYTAJ TUTAJ →


Wychodzących na boisko katarskich piłkarzy powitały na stadionie w Abu Zabi gwizdy i wrogie okrzyki. Kibice gwizdali podczas odgrywania katarskiego hymnu, a potem obrzucali graczy Kataru sandałami (jest to u muzułmanów uznawane za największą obrazę) i plastikowymi butelkami. Wściekłość kibiców nie miała granic, bo Katarczycy, którzy pod wodzą hiszpańskiego trenera Feliksa Sancheza od lat przygotowują się do finałowego turnieju o piłkarskie mistrzostwo świata w 2022 roku, rozgromili piłkarzy z Emiratów aż 4-0.

Gospodarze nie potrafili pogodzić się z porażką. Nazajutrz po przegranej zażądali od władz azjatyckiej federacji piłkarskiej, by unieważniła wygraną Katarczyków i wykluczyła ich z turnieju, ponieważ zgłosili do drużyny dwóch piłkarzy, z których jeden przyszedł na świat w Iraku, a drugi w Sudanie. Uznano to za małostkową próbę zemsty szejków z Abu Zabi i Dubaju na ich pogromcach, a władze azjatyckiej federacji, w przeddzień finału, odrzuciły wniosek emirackich szejków i nie zgodziły się wykluczyć Katarczyków z zawodów.

Niewiele brakowało, a upokorzenie gospodarzy, a także ich potężnych sojuszników, Saudów, było jeszcze większe, a w finale turnieju w Abu Zabi znienawidzony Katar (poza Emiratami pokonał w turnieju Arabię Saudyjską, Liban, Koreę Północną i Irak) zagrałby z jeszcze bardziej znienawidzonym Iranem. Irańczycy, którzy uchodzili za jednego z faworytów turnieju, przegrali jednak w półfinale z Japonią (również faworytką zawodów).

Podróż poślubna i sąsiedzkie pretensje

Politycznych podtekstów podczas tegorocznego Pucharu Azji było zresztą bez liku. Drużyna Bahrajnu, trzeciego z wrogich sąsiadów Kataru, nie odegrała w turnieju żadnej roli, za to przez cały czas jego trwania działacze praw człowieka, a także piłkarze przekonywali władze z Manamy, by odstąpiły od żądania ekstradycji z Tajlandii uciekiniera z Bahrajnu, piłkarza Hakima al-Araibiego. Jako pierwszy władzom Bahrajnu podpadł brat piłkarza, który w 2011 roku należał do przywódców tamtejszej nieudanej ulicznej rewolucji z czasów Arabskiej Wiosny. Trzy lata później do aresztu, pod zarzutem zdemolowania komendy policji, trafił także piłkarz, grający w tamtym czasie w drużynie narodowej. Zwolniony za kaucją wyjechał nawet z drużyną na mecz do Iranu. Nie wrócił już jednak do kraju, ale z Teheranu pojechał do Australii, gdzie uzyskał azyl polityczny. W Bahrajnie został skazany zaocznie na 10 lat więzienia.

W listopadzie pojechał w podróż poślubną do Tajlandii, gdzie został aresztowany na podstawie listu gończego, rozesłanego przez Interpol na żądanie Bahrajnu. Bahrajn domaga się ekstradycji piłkarza. Obiecuje, że zapewni mu uczciwy proces. Obrońcy praw człowieka twierdzą zaś, że w Manamie grożą mu tortury i zemsta szejka Salmana ibn Ibrahima al-Chalify, prezesa Azjatyckiej Konfederacji Piłki Nożnej i wiceprezesa światowej federacji piłkarskiej FIFA, a przede wszystkim kuzyna króla Bahrajnu Hamada ibn Isy al-Chalify, którego rządy krytykował piłkarz.

Polityczny wydźwięk miał występ na turnieju drużyny z ogarniętego wojną Jemenu, w którym w piłkę nożną nie gra się już od czterech lat. A także Kirgizów, którzy choć zanotowali występ najlepszy w ich historii (wyszli z grupy eliminacyjnej, walcząc jak równy z równym z Koreą Południową i Chinami), to za porażkę w rozgrywkach pucharowych z Emiratami oskarżają chińskiego sędziego, który w doliczonym czasie gry podyktował przeciwko nim rzut karny. Zarzuty o stronniczość arbitra z Chin powiększyły tylko litanię żalów i pretensji, zgłaszanych w ostatnich miesiącach przez Kirgizów wobec Państwa Środka. W kirgiskiej stolicy, Biszkeku, dochodziło w ostatnich tygodniach do antychińskich wystąpień, a Kirgizi zarzucali Pekinowi prześladowania ich rodaków, a także współwyznawców-muzułmanów Ujgurów w prowincji Xinjang, dawnym Turkiestanie Wschodnim. Nie podoba im się także wykupywanie kirgiskiej gospodarki przez chińskich przedsiębiorców i kupców oraz najazd chińskich robotników, szukających lepszego życia po zachodniej stronie granicznych gór Tien Szan.

Piwny problem Mundialu

Mimo wrogiego przyjęcia w Abu Zabi i Dubaju Katarczycy zapewniają, że turniej o piłkarskie mistrzostwo świata, który w 2022 roku zostanie rozegrany na ich stadionach dobrze przysłuży się całemu Półwyspowi Arabskiemu, Bliskiemu Wschodowi i światu islamu w ogóle (po raz pierwszy piłkarskie mistrzostwa odbędą się w muzułmańskim kraju). Zapewniają, że siedem nowiuśkich, klimatyzowanych stadionów będzie gotowych w termie.

Poza urzędowym optymizmem Katarczycy podali też wieści, które zasmucą kibiców – jeśli niewystarczająco smutna wyda im się konieczność rozgrywania finałowego turnieju na przełomie listopada i grudnia i zmiana ustalonego od lat kalendarza piłkarskich rozgrywek (mistrzowski turniej w Katarze musi zostać rozegrany zimą, gdy upał na Półwyspie Arabskim jest najłatwiejszy do zniesienia). Katar jest muzułmańskim państwem, przywiązanym do konserwatywnej tradycji w którym alkohol wolno (oficjalnie) spożywać tylko niewiernym i wyłącznie w prywatnych mieszkaniach lub barach czy hotelach, które uzyskały specjalną licencję na wyszynk. Podczas mistrzostw świata kibice (gospodarze spodziewają się przyjazdu półtora miliona gości – ludność kraju liczy niewiele więcej) będą mogli pić piwo, wino czy whisky jedynie w wyznaczonych na to miejscach i zapłacą za nie krocie. Katarskie władze podniosły właśnie podatek na napoje alkoholowe, a także papierosy i wieprzowinę (Koran zabrania muzułmanom jej spożywania). Piwny sześciopak czy butelka południowoafrykańskiego wina kosztować będzie teraz prawie sto złotych, a litrowa butelka dżinu – ponad trzysta pięćdziesiąt.

Zimna wojna i igrzyska

Próbą dla deklarowanej przy każdej okazji niewinności i ugodowości Kataru będzie marcowa narada władz światowej federacji piłkarskiej FIFA, które postanowiły zebrać się w Miami, by tam podjąć decyzję, czy do finałowego turnieju piłkarskich mistrzostwach w 2022 roku w miejsce dotychczasowych 32 drużyn dopuścić 48, jedną czwartą wszystkich drużyn świata. W pierwszym finałowym turnieju, który odbył się w 1932 roku w Urugwaju, zagrało 13 drużyn, w kolejnym, w 1934 roku, we Włoszech – 16. Dopiero w 1982 roku w Hiszpanii liczbę finalistów zwiększono do 24, a w 1998 roku we Francji – do 32.

Poszerzając liczbę uczestników finałowych turniejów piłkarskie władze z FIFA powoływały się zawsze na chęć otwarcia elitarnych rozgrywek dla drużyn słabszych, z biedniejszych części świata, z Azji czy z Afryki. W rzeczywistości chodziło zawsze o pieniądze – za bilety, prawa do transmisji telewizyjnych, z reklam, od sponsorów. Najchętniej FIFA dopuściłaby do finałowego turnieju wszystkie dwieście drużyn świata, byle tylko każda z narodowych telewizji uiściła stosowną sumę za prawa do transmisji meczów ich reprezentacji.

FIFA obawia się, że maleńki Katar mógłby sobie nie poradzić z pomieszczeniem pół setki drużyn (a także ich kibiców), które chciałaby zaprosić na finałowy turniej. Najlepszym rozwiązaniem, o którym myślą spragnieni dolarów, euro, jenów, riali i rubli piłkarscy działacze, byłoby skłonienie Kataru do podzieleniem się igrzyskami ze swoimi sąsiadami z Półwyspu Arabskiego. Zimna wojna szejków znad Zatoki Perskiej sprawia jednak, że trudno sobie wyobrazić, by za trzy lata pierwsze takie igrzyska na Bliskim Wschodzie miałyby zostać rozegrane zgodnie w katarskiej Dausze, Abu Zabi, Dubaju czy saudyjskich Rijadzie lub Dżiddzie. Polityczne napięcie związane z igrzyskami zwiększa fakt, że chęć pomocy Katarczykom zgłasza nieprzyjazny nie tylko Saudom, ale także Ameryce Iran, który zapowiada, że gotów byłby zaoferować na igrzyska swoje stadiony na południu kraju, ale także boiska treningowe i hotele dla piłkarzy i kibiców.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej