Gorzka złość

Zgadzam się z prof. Jadwigą Staniszkis, która w wywiadzie "Jak zawłaszczono biedę" przeprowadzonym przez Krzysztofa Mielnickiego (dodatek "Ucho Igielne", "TP" nr 31/06), stwierdziła, że państwo polskie nie spełnia swoich zadań, zaś pieniądze są, ale giną w instytucjach i urzędach, w pół drogi do potrzebujących i uprawnionych do ich otrzymania. Pani profesor powiedziała też jednak: "bieda w Polsce jest związana przede wszystkim z niskim wykształceniem, liczbą dzieci w rodzinie, bezrobociem oraz z tzw. bezradnością strukturalną, wynikającą z uwarunkowań strukturalnych". Osobiste doświadczenie oraz obserwacja przyjaciół i znajomych z kraju i zagranicy powodują, że nie mogę się z tym zgodzić. Pani profesor może poprzeć swoją wypowiedź badaniami, statystykami, analizami. Moi znajomi i ja nie jesteśmy jednak kolejnymi cyferkami w kolumience przygotowanej przez ankieterów i naukowców, ale ludźmi z krwi i kości. Młodymi, którzy chcą jeść i pić, kupić mieszkanie, założyć rodzinę, poznawać świat i przyczyniać się do jego rozwoju. Niestety jest to niemożliwe, mimo, że ukończyliśmy szkoły wyższe i mieszkamy w dużym mieście. Nie mamy dzieci, więc, być może, powinniśmy otaczać się luksusem - całą pensję możemy przecież przeznaczać na własne przyjemności. Nasze zarobki nie starczają jednak nawet na utrzymanie samego siebie. Paraliżuje nas strach przed posiadaniem potomstwa, ale też, paradoksalnie, strach o przyszłość bez dzieci. Strach przed samotnością i przerażenie brakiem zabezpieczenia materialnego.

W Wielkiej Brytanii i Francji pracowałam jako opiekunka do dzieci, w Niemczech i Szwajcarii pomagałam starszym osobom. Przekonałam się więc, że na Zachodzie ekspedientka czy mechanik samochodowy z trojgiem dzieci mogą żyć na przeciętnym poziomie. U nas nawet osoby z wyższym wykształceniem, chociażby nauczyciele i lekarze, mogą mieć z tym problem. Miejsce zamieszkania i poziom intelektualny aplikantów (nota bene jego miernikiem jest wyłącznie ilość "papierków" - certyfikatów zebranych na często nic niewartych kursach) nie odgrywają istotnej roli na rynku pracy. Bywa, że liczą się przede wszystkim koneksje i zamożność rodziców. Proszę się więc nie dziwić może nieco uproszczonemu obrazowi sytuacji, jaki mam w oczach: bogaci pomnażają majątki, zajmując intratne posady, do których często nie są przygotowani; biedni ubożeją, tracąc nie tylko pieniądze. Ja straciłam młodzieńczą energię, zapał do pracy, wiarę w sprawiedliwość oraz w sens nauki i wysiłku. Kogo powinnam oskarżać? Jak dotąd całe rozgoryczenie i złość przelewam na przedstawicieli władzy. I nie mogę pojąć jednej rzeczy: czy rządzący Polską żyją w innym kraju i nie widzą panującej u nas niesprawiedliwości?

AGNIESZKA ZALEWSKA (Gdańsk)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2006