Golgota chrześcijan w Indiach

"Wciąż mam w uszach krzyk Rajni Majhi, 13-letniej dziewczynki: »Ojcze, oni chcą mnie spalić!«. To były ostatnie słowa, które usłyszałem. Potem straciłem przytomność - powiedział ks. Edward Sequeira, misjonarz w stanie Orisa.

09.09.2008

Czyta się kilka minut

Od dwóch tygodni trwa tam pogrom chrześcijan, zgotowany przez fanatycznych nacjonalistycznych wyznawców hinduizmu. Rajni, wychowanka sierocińca prowadzonego przez ks. Sequeirę, zginęła w płomieniach na oczach rozwścieczonego tłumu. Wrzucono ją, ze związanymi rękoma, do podpalonego domu, gdzie wcześniej wepchnięto pobitego duchownego, który jednak cudem uniknął śmierci.

Pogrom rozpoczął się 23 sierpnia, gdy w zamachu zginęli Swami Laxmanananda Saraswati, przywódca hinduistycznych nacjonalistów w Orisie, i jego czterej towarzysze. Do zabójstwa od razu przyznała się maoistyczna partyzantka. Hinduistyczni fanatycy o mord obwinili jednak chrześcijan, którzy mieli zaatakować Swamiego jakoby w odwecie za anty­chrześcijańskie wystąpienia w grudniu 2007 r., właśnie pod jego kierownictwem.

Katolicka agencja azjatycka UCANews poinformowała, że do 4 września w obecnym pogromie zabito ok. 100 chrześcijan, blisko 50 tys. schroniło się w lasach, 15 tys. skryło się w obozach dla uchodźców, zniszczono ponad 50 świątyń i wiele innych budynków. 3 września abp Raphael Cheenath z Cuttack-Bhubaneswar powiedział: "Obecnie ataki zelżały, bo nie ma już nic, co by można było atakować". Ekstremiści torturują chrześcijan; gwałcą kobiety, nie mają litości dla dzieci. Odartych z ubrań księży i zakonnice bije się i wystawia nago na pośmiewisko tłumu; bezcześci się świątynie, tabernakula i Pismo Święte. Pewnego księdza rozebrano do naga i oblano benzyną - nie zdążono jednak go podpalić, bo zaczął padać deszcz.

Społeczeństwo Indii ­- jak się mówi, największej demokracji i najbardziej religijnego kraju świata - uchodzi za tolerancyjne religijnie. 83 proc. z ponad miliarda mieszkańców wyznaje hinduizm, 12 proc. - islam, 2,3 proc. - chrześcijaństwo; pozostałe mniejszości to: buddyści, dżiniści i parsowie. Tolerancyjność hinduistów to jednak mit, który właśnie upadł - powtarza się w komentarzach. Dzisiaj części hinduistów daleko do non violence Gandhiego. Hinduistyczni nacjonaliści mają się dobrze. Ich Indyjska Partia Ludowa (BJP) w 1998 r. doszła do władzy, promując ideologię zwaną Hindutva, która definiuje narodową tożsamość w kategoriach przynależności religijnej.

Objęcie rządów przez BJP okazało się przełomowym momentem w życiu indyjskich chrześcijan i muzułmanów. Rozpoczęły się ataki na wyznawców tych religii, uważanych za przeszkodę w przekształceniu Indii w hinduistyczną teokrację. O ile w latach 1967-96 doszło do ok. 40 antychrześcijańskich ataków, o tyle od dojścia BJP do władzy notuje się ich kilkaset rocznie. Dyskryminująca mniejszości religijne polityka władz i chrześcijańsko--islamskie protesty doprowadziły do upadku nacjonalistycznego rządu w 1999 r., co jednak nie przycięło skrzydeł hinduistycznemu fanatyzmowi. BJP zresztą pozostaje przy władzy w części stanów, jak choćby w Orisie.

Chrześcijaństwo, obecne w Indiach od 2 tys. lat, szczycące się pochodzeniem od Tomasza Apostoła, ma w tym kraju "zaledwie" 24 mln wyznawców, ale - ku przerażeniu nacjonalistów - stanowi znaczącą siłę społeczną. Sam Kościół katolicki (18 mln wiernych) prowadzi 20 proc. szkół, realizuje 10 proc. programów dla analfabetów, 25 proc. projektów pomocy wdowom i sierotom oraz 30 proc. ośrodków opieki nad trędowatymi i chorymi na AIDS. Fanatycy oskarżają chrześcijan, że jako agenci Zachodu pragną narzucić mieszkańcom Indii obcą religię i kulturę. Edukacyjną, medyczną i charytatywną działalność traktują jako uprawianie ukrytego prozelityzmu. W części stanów, o największych wpływach BJP, wprowadzono prawo zakazujące zmiany wyznania. Mimo iż ustawa zasadnicza Indii gwarantuje wolność sumienia i wolność religijną.

Hinduistyczni radykałowie szczególnie obawiają się chrześcijańskiego promowania równej godności wszystkich ludzi, co podważa tradycyjny podział indyjskiego społeczeństwa na kasty (konstytucja zniosła ten system, ale tylko na papierze). Głównym polem działalności chrześcijańskich misjonarzy są społeczności, dla których nie ma miejsca w hierarchii kast: dalici, tj. tzw. nietykalni (religijnie nieczyści, a społecznie dyskryminowani), i plemiona rdzennej ludności, stanowiące najuboższą, wręcz niewolniczą warstwę indyjskiej społeczności. Obie te grupy łącznie stanowią 20-25 proc. populacji Indii, tj. ponad 200 mln ludzi. Z politycznego punktu widzenia to "łakomy kąsek". Fakt, że do wiary w Chrystusa garną się przede wszystkim dalici, jest dla hinduistycznych radykałów wystarczającym sygnałem do antychrześcijańskiego zwierania szyków.

"Dopóki plemiona i dalici będą unikać grup Hindutva, dopóty Indie nie przekształcą się w hinduistyczne teokratyczne państwo - i [dlatego] hinduistyczni radykałowie uważają chrześcijańskich misjonarzy za największą przeszkodę" - stwierdził Jose Kavi, komentator agencji UCANews. Z kolei ks. Bernardo Cervellera z AsiaNews napisał: "W pewnej mierze stopień prześladowań wyznawców Chrystusa w Indiach jest miarą misyjnych sukcesów chrześcijan". Charakterystyczne - podkreślił ks. P. Augustine Kanjamala, socjolog - że w stanie Orisa największa fala antychrześcijańskich ataków przetacza się po okręgu Kandhamal, gdzie w ostatniej dekadzie liczba chrześcijan się podwoiła, osiągając poziom 5 proc. (w całym stanie jest ich mniej niż 2 proc.).

Fakt, że władze stanu Orisa niespiesznie przeciwstawiają się prześladowaniom chrześcijan, sprawił, że Kościół katolicki w Indiach zażądał od władz federalnych tego kraju, by zagwarantowały bezpieczeństwo i ochronę wyznawców Chrystusa. Z mizernym skutkiem. Podobnie kończą się apele do opinii międzynarodowej. Milczą organizacje pacyfistyczne. Także dla światowych mediów Golgota indyjskich chrześcijan nie stanowi atrakcyjnego materiału. To efekt - uważa abp Dominique Mamberti, szef watykańskiej dyplomacji - szerzącej się chrystianofobii. "Trzeba do tego podejść z tą samą stanowczością, z jaką zwalcza się antysemityzm i islamofobię" - podkreślił. Tymczasem Kościoły w Indiach zdane są tylko na siebie.

O. Varghese Mattamana, dyrektor Caritas w Indiach, dla "TP":

Zaczęło się od morderstwa, z którym społeczność chrześcijańska nie miała nic wspólnego, a które stało się pretekstem do atakowania chrześcijan w Indiach. Niszczone są kościoły, nękani ludzie wierzący, palone są ich domy. W zamieszkach zginęło już kilkanaście osób.

Wszystkie ofiary prześladowań kierowane są do tymczasowych obozów dla uchodźców, niektórzy koczują jeszcze w lasach w obawie przed powrotem. Obecnie w takich warunkach żyje kilkadziesiąt tysięcy naszych sióstr i braci.

Mamy dużo zastrzeżeń do działań lokalnego rządu [w Orisie - red.]. Rząd nie działa tak efektywnie, jak powinien, nie kontroluje rozwoju sytuacji. O interwencję prosimy Sąd Najwyższy, kontaktujemy się z prezydentem i premierem Indii, żeby zaczęli nas wreszcie bronić. W liczących ponad miliard ludzi Indiach jest tylko 24 mln chrześcijan, należymy do zdecydowanej mniejszości.

Jako Caritas India staramy się sprawnie działać. Pomagamy rodzinom, które straciły domy, cały dobytek, usiłujemy być przy nich.

Społeczność międzynarodowa, jeśli chce nam pomóc, powinna głośno mówić o tym, co się tutaj dzieje, i tak mobilizować miejscowe władze.

Notował Łukasz Ostruszka

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008