Głupie prawo, ale prawo

To dobrze, że Trybunał Konstytucyjny przyjął w minionym tygodniu takie, a nie inne orzeczenie w sprawie 765 samorządowców, którzy spóźnili się ze złożeniem oświadczeń majątkowych, swoich lub małżonka. Trudno jednak mieć z tego powodu satysfakcję. Trzeba mieć nadzieję, że uznanie za niezgodny z konstytucją przepis o utracie mandatu nie oznacza, że oświadczenia majątkowe można lekceważyć.

25.03.2007

Czyta się kilka minut

Gdyby Trybunał okazał się mniej wyrozumiały, mielibyśmy powtórkę wyborów samorządowych, a to nie przyniosłoby korzyści nikomu - nawet Prawu i Sprawiedliwości, które najbardziej zabiegało o to, by spóźnialscy burmistrzowie, radni czy wójtowie utracili mandaty (rzecz jasna w pierwszym rzędzie po to, aby upokorzyć Platformę Obywatelską i odebrać Hannie Gronkiewicz-Waltz prezydenturę Warszawy). Powtórzone wybory samorządowe dałyby bowiem zapewne podobny rezultat. A może nawet jeszcze bardziej korzystny dla spóźnialskich: trudno byłoby o większe upokorzenie dla PiS-u, gdyby w powtórzonych wyborach, nie mając już przeciwnika klasy Kazimierza Marcinkiewicza, Gronkiewicz-Waltz dostałaby nie ledwie ponad 50 proc. głosów, ale - powiedzmy - 80 proc.

Przekonamy się o tym już wkrótce, gdy odbędą się powtórzone wybory burmistrza dolnośląskiego Sycowa, którego mandat został wygaszony. Co charakterystyczne, przeciw walczącemu o ponowny wybór burmistrzowi nie wystartował żaden z jego niedawnych konkurentów. Jedynym kontrkandydatem jest jeden z radnych - przedstawiciel ugrupowania, które jesienią nie było w stanie wprowadzić swojego kandydata na burmistrza do drugiej tury.

O ile jednak z burmistrzami sprawa jest prosta, więcej kontrowersji przyniesie zapewne orzeczenie Trybunału w sprawie mandatów utraconych przez radnych wybranych z list - tutaj pewnie okres prawnego zamieszania jeszcze trochę potrwa...

Prawo - to jedno, a polityka - to drugie. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w istocie nie wygrał tutaj nikt, włącznie z PO. Rzecz jasna, jeśli za kryterium wygranej przyjmiemy dobro wspólne, a nie czyjś partykularny interes. Oto bowiem podczas dyskusji, która rozgorzała w minionych tygodniach wokół problemu oświadczeń, opowiedzenie się przez polityków (a także przez niektóre media) "za" czy "przeciw" miało wyraźny kontekst koniunkturalny i polityczny.

Dotyczy to zwłaszcza Warszawy, na której skupiła się uwaga wszystkich. Trudno zaprzeczyć, że gdyby prezydentem stolicy została nie Hanna Gronkiewicz-Waltz, ale Kazimierz Marcinkiewicz, i gdyby to on spóźnił się ze złożeniem oświadczenia majątkowego (swojego lub żony), mielibyśmy sytuację odwrotną: wówczas Platforma (której posłowie uczestniczyli przecież w tworzeniu zakwestionowanej dziś ustawy) żądałaby gwałtownie złożenia mandatu przez Marcinkiewicza, argumentując, że prawo jest prawem. Zaś premier Jarosław Kaczyński chwaliłby Trybunał za jego orzeczenie (zamiast go ganić). Rolami zamieniłyby się też być może media, które najbardziej zaangażowały się w ten spór: "Dziennik", "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita".

Orzeczenie Trybunału jest tylko poniekąd sukcesem Platformy (i szerzej: sukcesem krytyków PiS-u) także dlatego, że - patrząc w szerszym planie - jest ono też niewielkim, ale jednak prezentem dla premiera Kaczyńskiego: dzięki niemu Prawo i Sprawiedliwość uniknie nie tylko bolesnej przegranej, gdyby triumf Gronkiewicz-Waltz w ponownych wyborach okazał się podobny lub większy. PiS uniknie też sytuacji, w której premier stałby się jeszcze bardziej zależny od swych kłopotliwych "przystawek": gdyby trzeba było powtarzać warszawskie głosowanie, Lepper i Giertych otrzymaliby kolejny instrument do szantażowania premiera, a ich pozycja wobec PiS-u uległaby dalszemu wzmocnieniu. Samoobrona i LPR, nie mając w Warszawie nic do ugrania, mogłyby eskalować żądania wobec premiera, w zamian za poparcie dla kandydata PiS.

Cała ta instrumentalna dyskusja, która rozgorzała w minionych tygodniach wokół problemu oświadczeń i - szerzej - wokół interpretacji prawa, budzi niepokój jeszcze z jednego powodu. Pojawia się pytanie: jak w przyszłości powinno się reagować w podobnych sytuacjach, gdy prawo jest nie tyle niejednoznaczne, co jednoznacznie głupie? W końcu głupie prawo, to też prawo...

Trybunał przeciął ten kłopotliwy wrzód w sposób daleki od jasności i bezdyskusyjności. Zdrowy rozsądek karze się cieszyć, ale niesmak pozostaje. Można mieć tylko nadzieję, że parlament potraktuje ten przypadek jako ostrzeżenie przed tworzeniem praw, które są może widowiskowe - jak widowiskowa jest utrata mandatu przez prezydenta Warszawy - ale w praktycznym zastosowaniu zbyt wiele kosztują, aby można im było przyklasnąć z czystym sumieniem.

Co nie zmienia faktu, że burmistrzowie i radni powinni składać oświadczenia majątkowe. Za uchybienia w tym względzie można by wymyślić jakąś adekwatną karę - dotkliwą dla nich, a nie dla mieszkańców (i zarazem podatników). Przypomnijmy rzecz oczywistą: przejrzystość polityków, nie tylko zresztą samorządowych, jest wartością, której nie powinno się zawieszać, choćby i jej strażnicy nie mieli specjalnie czystych intencji, a uchwalone wcześniej regulacje mijały się z politycznymi realiami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2007