Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Inwestorzy urządzają bal na Titanicu w obliczu recesji? – do takiego wniosku łatwo dojść, obserwując największe giełdy. W rzeczywistości świat finansów płynie innym statkiem niż reszta gospodarki.
W kwietniu i maju prawie na całym świecie kursy akcji szły w górę, odrabiając straty z lutego i marca, kiedy stało się jasne, że pandemia spowoduje zapaść globalnej gospodarki. Indeks 30 największych spółek notowanych na Wall Street, który pod koniec marca spadł w pobliże 18 tys. punktów, od kilku tygodni trzyma się pułapu 24 tys. – choć stare przysłowie inwestorów mówi „Sell in May and go away”, wyrażając przekonanie, że wiosna i lato nie są dobrym czasem na zakup akcji. Zieleni się także Azja: japoński Nikkei od marca urósł o 25 proc. Giełda w Hongkongu – ponad 10 proc. Nawet warszawski WIG, obecnie zaułek rynku finansowego, odzyskał niemal połowę tego, co stracił w lutym.
Analitycy twierdzą, że to zapowiedź rychłego odbicia gospodarki, która być może nie wpadnie w głęboką recesję. Istnieje jednak jeszcze inne wyjaśnienie: giełdy rosną w nadziei, że pieniądze na pobudzenie realnej gospodarki uda się – podobnie jak w 2008 r. – zatrzymać głównie na rynkach finansowych. ©℗