Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Weekendowe wydanie „Dziennika. Gazety Prawnej” przyniosło odpowiedź na zamieszczony w „Tygodniku” reportaż Ewy Wanat z bawarskiego Rupprechtstegen. Nasza autorka postanowiła sprawdzić, ile jest prawdy w głośnej, opublikowanej przez „DGP” w lipcu, rozmowie Magdaleny Rigamonti z Mayą Paczesny – Polką, byłą właścicielką hotelu w tym miasteczku. Po swoim wyjeździe z Niemiec Paczesny kreśliła wizję brudzących, kradnących i odstraszających turystów uchodźców, żyjących w otoczeniu Niemców, którzy nimi masowo pogardzają, m.in. podpalając domy azylanckie. „Zgadza się tylko to, że Polka się wyniosła” – napisała w „Tygodniku” Wanat.
- Ewa Wanat: „Dziennik. Gazeta Prawna” weryfikuje informacje pochodzące od jednego źródła u tego samego źródła. Oto dziennikarstwo postawione na głowie.
- Wyniosłam się stąd, bo w mojej wiosce uchodźcy brudzili, kradli, straszyli turystów, a Niemcy podpalali domy azylanckie – mówiła Polka w głośnym wywiadzie dla „Dziennika. Gazety Prawnej”. Sprawdziłam. Zgadza się tylko to, że Polka się wyniosła. Reportaż Ewy Wanat >>>
Odpowiedź gazety na nasz materiał zawiera dwie części: ripostę Andrzeja Andrysiaka, redaktora odpowiedzialnego za Magazyn „DGP”, oraz drugi wywiad Rigamonti z Paczesny. Najkrócej mówiąc: część pierwsza składa się z polemiki z zarzutami, które nigdy z łamów „Tygodnika” nie padły („Teraz szacowny »Tygodnik Powszechny« zakwalifikował nas do antyislamskich oszołomów” – pisze dziennik), oraz polemiki red. Andrysiaka z samym sobą. „Zawsze uznawaliśmy, że medialne spory są niezbyt interesujące dla czytelników” – twierdzi najpierw, by chwilę później dodać, iż „mamy przekonanie, że medium ma być platformą wymiany poglądów”. Z tych stwierdzeń wybieramy drugie: warto rozmawiać, zwłaszcza że chodzi o temat tylko pozornie branżowy, a w istocie obejmujący ważne kwestie społeczne: stereotypy na temat uchodźców i rolę polskich mediów w ich szerzeniu (w poprzednim „Tygodniku” mówił o nich prof. Michał Bilewicz).
To ważne, bo właśnie części tej branży nie przyszło do głowy, że jakaś redakcja – w tym przypadku redakcja „Tygodnika” – może walczyć o coś więcej niż tylko o interes własny (ewentualnie starać się zaszkodzić interesowi innej redakcji). „Ewa Wanat atakuje Magdalenę Rigamonti za wypowiedzi bohaterki jej wywiadu o uchodźcach w Niemczech” – pisze serwis Press.pl i pyta dramatycznie: „Po co?”. Z kolei Konrad Piasecki z Radia Zet stwierdza w tymże serwsie, iż krytyka dziennikarza przeprowadzającego wywiad za to, co powiedział mu rozmówca, jest złym pomysłem. „A już na pewno – dodaje – krytykowanie za pomocą reportażu. To są dwie różne formy dziennikarskie. Wywiad jest totalnie subiektywizowaną formą, pokazującą osobisty wycinek świata rozmówcy”.
To ciekawe, jak owe wypowiedzi współgrają z wyjaśnieniami „DGP” i samej Paczesny. Wedle Andrzeja Andrysiaka „indywidualną opowieść naszej rozmówczyni redakcja [„TP”] weryfikuje indywidualną refleksją dziennikarki”, zaś Paczesny twierdzi, że opowiedziała „jedynie swoją historię”.
Wyjaśnijmy więc: celem „Tygodnika” nie był personalny atak, a nazywanie wywiadu Rigamonti z Paczesny „wycinkiem świata rozmówcy” jest albo wyrazem niekompetencji, albo wynikiem pobieżnej jedynie (jeśli w ogóle) lektury źródłowego tekstu. Jak bowiem za subiektywny wycinek uznać liczne uogólnienia, zaczynające się już w tytule pierwszego wywiadu z „DGP” („Był raj, jest śmietnisko. Jak naprawdę wyglądają Niemcy zasiedlane przez uchodźców”)? Z wywiadu dowiadujemy się np., że „polityka multi-kulti się nie sprawdziła”, że „uchodźcy na pewno nie będą się asymilowali”, Niemcy zaś (w domyśle: wszyscy!) „są bardzo ostrożni, samozachowawczy, ale to wynika z tego, że mandat za mowę nienawiści wynosi 1200 euro” (w domyśle: gdyby nie mandat, zgotowaliby uchodźcom piekło znacznie większe niż to, które maluje Paczesny).
Wywiady z nią w „DGP” to gotowy, modelowy zbiór uprzedzeń i fobii, wzbogacony o „indywidualną opowieść” na temat ogólnodostępnych faktów i statystyk (tłumaczenie Paczesny, że podała liczbę 600 podpaleń, bo „my słyszeliśmy co chwilę o podpaleniach”, jest bodaj najbardziej kuriozalnym fragmentem drugiej rozmowy), które red. Rigamonti nagrała na dyktafon, a następnie opublikowała w gazecie, nie turbując się jakąkolwiek weryfikacją faktów, nawet tych łatwo dostępnych w internecie. Czy podobnie postąpiłby w Radiu Zet red. Konrad Piasecki, nie wiemy. Możemy jednak zakładać, iż skonfrontowany z „wycinkiem świata rozmówcy” – który, dajmy na to, opowiedziałby mu, że 10 kwietnia 2010 r. widział z ziemi wybuchającego tupolewa, dodając do tego opinię, że „Rosjanie zawsze byli bezwzględni” – poddałby ten wycinek jakiejkolwiek weryfikacji lub skontrowałby go zdrową dozą zawodowej nieufności. A gdyby tego nie zrobił, uczyniłaby to niechybnie inna redakcja.
Powtórny wywiad Rigamonti z Paczesny kończy się wyjaśnieniem, dlaczego mieszkająca przez lata w Niemczech Polka nie chciała rozmawiać z Ewą Wanat (brak za to wyjaśnienia, dlaczego podobnej rozmowy odmówiła Rigamonti). „Poczytałam w internecie (...) O jej rowerowych jazdach zakończonych na komendzie. O tym, że jej praca kończyła się głośnym zwolnieniem. Obejrzałam jej występy na marszach KOD-u” – tłumaczy Paczesny, potwierdzając tym samym, że jej medialne występy są ilustracją uprzedzeń, i to wykraczających poza samych uchodźców. Problem w tym, że uprzedzenia wobec tych ostatnich mogą zaważyć na stosunku Polaków do wszelkich przejawów obcości w czasie, gdy obecność imigrantów bądź uchodźców nad Wisłą stanie się rzeczywistością. Na tym, by stosunek ten był oparty na rzetelnej wiedzy, a nie na plotkach, „wycinkach własnego świata” oraz „jedynie swoich historiach”, powinno zależeć każdej redakcji, która swoją misję rozumie szerzej niż branżowy klub towarzyski. ©
Prof. Michał Bilewicz, psycholog społeczny: Uchodźcy w polskich mediach bywają ukazywani tak, jak w wywiadzie Magdaleny Rigamonti – jako najeźdźcy, którzy niszczą europejską idyllę.