Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Obywatelom oddaje nie tylko wolność w podejmowaniu decyzji (sami mają wybrać, gdzie chcą być ubezpieczeni), ale niektórym z nich daje też władzę nad uzbieranymi na starość oszczędnościami. Rewolucja francuska skończyła się... powrotem króla. W wersji minister Fedak to ZUS będzie władcą. W rolę Dantona mimowolnie wcielił się szef doradców premiera Michał Boni. On też widzi potrzebę zmian w polskim systemie emerytalnym, bo ten dotychczasowy jest za mało efektywny, ale podobnie jak jego historyczny mentor, przynajmniej pod koniec życia - zamierza działać koncyliacyjnie. Minister Boni ostrzega przed skutkami radykalnych działań, brakiem porozumienia. Ostro krytykuje propozycje resortu pracy, który planuje, aby przez rok do OFE nie wpływały nasze składki, bo takie postępowanie podważa wiarygodność systemu. Systemu, który jest filarem bezpieczeństwa społecznego.
Pierwszymi ofiarami mogą być ci, którzy dostaną możliwość wypłaty jednorazowo pieniędzy z OFE.
Szefowa resortu pracy ma pewność, że mądrość Polaków powstrzyma ich przed lekkomyślną rozrzutnością, czyli szybkim roztrwonieniem uzbieranego latami kapitału. Wielu ekspertów - w tym Michał Boni - tej pewności nie podziela.
Na argumenty Boniego minister Fedak wytoczyła ciężkie działa: stary system godzi w finanse publiczne. Składki płynące do OFE niebezpiecznie zbliżają nasze zadłużenie do progu ostrożnościowego 55 proc. PKB. Gdyby nie OFE, dług publiczny byłby znacznie mniejszy, przynajmniej na papierze, choć w rzeczywistości równie duży. Minister planuje więc jednym ruchem zgilotynować zagrożenie. Problem w tym, że zadłużenie czerpie siły też w innych miejscach. Stracenie Dantona nie uratowało nowego państwa, tylko powiększyło listę ofiar.