Fisz: Krzycząc, znajduję właściwe słowa

Zawsze byłem nieśmiały. Kiedy w liceum szukałem sposobu wyrażenia siebie, krzyk wydał mi się najwłaściwszy.

20.12.2023

Czyta się kilka minut

Bartosz Waglewski "Fisz". Kraków, 13 stycznia 2022 r. / fot. Łukasz Gągulski / PAP
Bartosz Waglewski "Fisz". Kraków, 13 stycznia 2022 r. / fot. Łukasz Gągulski / PAP

Monika Ochędowska: Spotykamy się niedługo po premierze trzeciej płyty, którą nagrałeś z zespołem Kim Nowak, ale najpierw chciałabym spytać Cię o inną ważną w Twoim życiu Kim – Kim Basinger. Napisałeś piosenkę o popularnej na przełomie lat 80. i 90. komedii, w której ta amerykańska aktorka zagrała ekscentryczną przybyszkę z kosmosu o imieniu Celeste.

Bartosz „Fisz” Waglewski: „Moja macocha jest kosmitką” to pierwszy film, który zobaczyłem w kinie, i który mną, co tu kryć, wstrząsnął. Poza tym był dozwolony od szesnastego roku życia, a ja byłem wtedy na pewno trochę młodszy i po raz pierwszy się zakochałem – w postaci symbolizującej ówczesne amerykańskie kanony piękna. Postaci z plakatu.

Wszyscy pobieraliśmy wtedy od Kim lekcje całowania i okazywania „ziemskich” uczuć.

Nie tylko. Wiesz, przecież my w tamtych czasach – końcówce lat 80. – wszystko oglądaliśmy jakby przez szybę, a ten film reprezentował kolorowy, nęcący świat, na który z wytęsknieniem czekaliśmy, dlatego, jak sądzę, zrobił na mnie tak ogromne wrażenie. 

To był też czas, kiedy chodziliśmy, pamiętam, na bazarki ursynowskie, gdzie wymienialiśmy się kasetami VHS z kolejnymi częściami przygód Rambo. Nigdy nie było pewności, jaka ci się trafi jakość, wiele filmów musieliśmy sobie potem wyobrażać. Pamiętam spłowiałe „Żółwie Ninja” – dopiero po latach zorientowałem się, że każdy z tych żółwi ma opaskę w innym kolorze. 

Co jeszcze pamiętasz z tamtego czasu?

Pamiętam, jak tata kupił pierwszy magnetowid. Wkręcał co czwartą kasetę. Wujek założył sobie antenę satelitarną, więc prosiłem go, by nagrywał nam na te VHS-y „Headbangers Ball”, program o heavy metalu, który leciał wtedy na MTV. Tym gatunkiem akurat się fascynowałem. 

Właściwie bardzo szybko dowiedzieliśmy się, że ciekawe rzeczy dzieją się także w programach typu „120 minut” – gdzie prezentowano muzykę alternatywną. A później w naszym życiu pojawiło się już legendarne „Yo! MTV Raps”... Swoją drogą to niesamowite, że jedynym gatunkiem muzyki rozrywkowej, który nie tylko przetrwał od lat 90. do dziś, ale też cały czas cieszy się ogromną popularnością, jest właśnie rap. 

Dobrze wspominasz lata 90.?

Druga połowa lat 90. była otwieraniem przeróżnych drzwi. Hip-hop spotykał się z metalem, muzyką hardcore’ową, klubową. Z tego wymieszania barw wychodził całkiem fajny, wcześniej nieznany kolor. Na jednym festiwalu muzycznym można było spotkać ludzi grających zupełnie osobne rzeczy i nikogo to nie dziwiło, przeciwnie.

A bardziej osobiście?

Jako dzieciak byłem w rozkroku pomiędzy codziennością podwórek szarych ursynowskich bloków a niedostępnym dla nas luksusem Pewexów i Balton. Nie ma lat 90. bez tamtych podwórek, przyjaźni i bez pierwszych koncertów, na które jeździliśmy tramwajami przesiadając się niezliczoną ilość razy – na długo, zanim w Warszawie pojawiło się metro.

Ale – poza tym wszystkim – myślami byłem jednocześnie po drugiej stronie, podpatrując w telewizji, co się dzieje na Zachodzie. 

„Polepiony”.

To był okres przełomów i zmian, na które czekałem, a które mnie potem bardzo rozczarowały. Czas fascynacji, ale też kontrastów. Ustanawiania i utrwalania podziałów. Zdobywania. Kogoś było stać na motorynkę albo deskorolkę, ktoś inny wyprowadzał się z bloku do domku jednorodzinnego. Zaczynały się imprezy, na które już nie każdy mógł przyjść. Otwierały się kluby z selekcją i trzeba było mieć odpowiednie buty, żeby wejść do środka. 

Jeśli Kim Basinger była oknem do innego świata, nowa płyta Kim Nowak jest chyba okienkiem w czasie. Są na niej zarysowane sytuacje, o których teraz opowiadasz: warszawskie bloki, kumple z osiedla, garażowa muzyka. Lubisz wracać do przeszłości?

Wiesz, rzeczywiście często myślę o tamtym czasie, bo muzycznie mnie ukształtował i – jak sądzę – zdecydował o tym, co i jak w życiu robię. Gdyby muzyka mnie wtedy tak nie pochłonęła, zająłbym się czymś zupełnie innym, może malarstwem.

Inna sprawa, że do składu Kim Nowak wrócił właśnie Staszek Wróbel, pierwszy basista Tworzywa, z którym chowaliśmy się właśnie na tym samym osiedlu. Towarzyszyliśmy, jako dzieciaki, powstawaniu wielu bardzo różnych gatunków muzycznych, niektóre z nich wyzwalały we mnie energię i emocje, bo pozwalały opowiedzieć coś o sobie. Szybko zorientowałem się, że choć na co dzień nie jestem osobą komunikatywną i otwartą, to trzymając mikrofon, rapując czy krzycząc z łatwością znajduję w sobie słowa, a niekiedy wręcz całe opowieści o tym, co dla mnie ważne i o tym, co trudne. 

Fisz i Kim Nowak

Kluczem okazał się rap.

Ursynów był sercem warszawskiego rapu – wtedy ta muzyka się po prostu nam wylewała z każdego podwórka. Pierwsze próby, najpierw zresztą z punkującymi składami, robiliśmy po piwnicach, wymieniając się pomysłami, podsłuchując wzajemnie. Ale też słuchając profesjonalnych nagrań, próbując zrozumieć i odtworzyć to, jak one są zrobione. Z czasem, za symboliczną czekoladę, udało nam się załatwić dostęp do świetlicy szkolnej i graliśmy sobie już regularnie raz w tygodniu.

Ponieważ wychowałem się na rapie, do dziś rozumiem muzykę jako opowiadanie historii i reagowanie nią na to, co się dzieje wokół. 

Zatem to nie nostalgia?

Po prostu mój elementarz patrzenia na świat. Mając go pod ręką dostrzegam, jak wiele rzeczy, zarówno dobrych, jak i złych, ciągle się powtarza. Zresztą teraz coraz częściej opowiadamy sobie o tamtym czasie.

Więc nie boisz się powrotów?

Po kilku latach wróciłem na Ursynów – chodząc tam i z powrotem po ulicach dzieciństwa wiele rzeczy sobie przypominałem. Ma to oczywiście odzwierciedlenie w moich piosenkach. Ale wszystko jedno, czy nagrywamy płyty z Tworzywem, czy – jak teraz – wracamy sobie pohałasować z Kim Nowak: zawsze w jakimś stopniu czerpiemy ze swoich źródeł.

Co więcej – z Kim Nowak nagraliśmy płytę, która na pewno nie jest rewolucyjna i być może nie zainteresuje wielu osób, ale wyjątkowo była nam potrzebna właśnie dzisiaj.

Dlaczego?

Wiem doskonale, że czas muzyki garażowej, postpunkowej czy po prostu gitarowej minął, bo też w ogóle muzyka ma dzisiaj zupełnie inną rolę niż w czasach naszego dzieciństwa. Dziś liczy się melodyjny pop. Czasami słucham tych piosenek z czołówek list przebojów, ale na dłuższą metę strasznie mnie nudzą, bo są po prostu zbyt podobnie skonstruowane, trudno nawet odróżnić wykonawców. 

Remedium?

Dobrze jest co jakiś czas wrócić do tego, co w muzyce proste, surowe i pierwotne. A nie znam innego gatunku, który dawałby człowiekowi tyle pierwotnej energii, co punk. Albo, ewentualnie, free jazz.

Hałas? Mam wrażenie, że Ty częściej mówisz szeptem. Nie tylko na scenie, nawet teraz.

Wiesz, ja zawsze byłem nieśmiały, introwertyczny. W liceum szukałem jakiegoś sposobu wyrażania siebie i  wtedy właśnie krzyk wydał mi się otwierający, uwalniający, organiczny. Kim Nowak pozwala mi krzyczeć. A jednocześnie odpocząć od zabaw, które mamy z Tworzywem. Bo Tworzywo to opowieść. Subtelna zabawa gatunkami i formą. Tam sobie dłubiemy, aranżujemy, jest w tym wszystkim właśnie miejsce na szept albo ciszę. 

Czyli jest czas, kiedy się zdziera gardło, a potem przychodzi potrzeba lepienia po cichu w sylabach i słowach?

To są dwa zupełnie inne sposoby pisania, inny rodzaj pracy. W Tworzywie często nie potrafię się zatrzymać, więc potem muszę swój tekst przycinać. W przypadku Kim to jest w ogóle okrajanie wszystkiego do najprostszych haseł i skojarzeń, które zwyczajnie dobrze brzmią. Najważniejsze w tym przedsięwzięciu są właśnie chaos i spontaniczna radość spotkania w mieście. Bo muzyka Kim Nowak zdecydowanie nie mogłaby powstać poza Warszawą.

Dlaczego? 

Całe nasze życie związane jest z tym miejscem. Podpisujemy się pod zjawiskiem, które nazwano z czasem tzw. nową muzyką miejską. W latach 90. to był nie tylko rap, o którym mówiliśmy, ale cała scena związana z muzyką elektroniczną i dj-ską, drum and bass czy broken. To muzyka klubów, osiedli, muzyka dochodząca z samochodów stojących w korkach. Godzinami szwendaliśmy się po osiedlach, klubach czy spotykaliśmy się jeżdżąc na deskach. Zawsze wtedy towarzyszyła nam muzyka, którą uważaliśmy za swoją, nową, taka też była wtedy dynamicznie zmieniająca się Warszawa.

Z drugiej strony – nasze granie od zawsze było związane z możliwością tego spotkania – wypływało oddolnie, organicznie. Jak sobie myślę o wszystkich muzycznych przygodach, które miałem w życiu, poza duetem z Piotrkiem, to były to zawsze nieoczekiwane wyniki niesamowitych splotów okoliczności. Weźmy choćby wspólne projekty z Mikołajem Trzaską, Wojtkiem Mazolewskim, Maciem Morettim. Ważny był w nich  też element wzajemnej ciekawości, bo nigdy nie wiemy, gdzie nas doprowadzą te wspólne eksperymenty. 

A gdybyśmy dzisiaj przyłożyli ucho do miasta – słychać coś nowego w Warszawie?

Bardzo długo muzyka, wywodząc się z różnych autentycznych środowisk, była osobistą opowieścią. Dzisiaj, jak ustaliliśmy, rzadko służy wykonawcom i słuchaczom do protestowania czy wyrażania gniewu. Raczej daje ukojenie po przepracowanym dniu, albo jest po prostu dodatkiem do radiowych reklam. Sam streaming z kolei to dość cwaniacki biznes, który nie dba o  sprawiedliwe wynagradzanie artystów, nie mówiąc o tych grających muzykę mniej popularną. Nasz rodzimy rynek muzyki alternatywnej bardzo się skurczył. 

Obserwuję natomiast bardzo ciekawy, odradzający się trend bliskiej mi muzyki  w Londynie, gdzie jest dużo free jazzu i post-punku nowej fali. Byłem niedawno na wakacjach w Skandynawii i tam też jest jakieś ożywienie, powoli pojawia się coś w kontrze do muzyki środka. W Polsce mamy z kolei świetną scenę młodych ludzi grających jazz. To bardzo budujące, choć niszowe. Krzyczmy o tym.

Rozmawiała Monika Ochędowska 

Bartosz  „Fisz” Waglewski / fot. Bart Pogoda / materiały prasowe

Bartosz „Fisz” Waglewski – raper, kompozytor, wokalista, instrumentalista i autor piosenek, producent muzyczny. Członek zespołów Tworzywo Sztuczne, Bassisters Orchestra oraz Kim Nowak, z którym wydał właśnie trzeci album zatytułowany „My”. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej
FISZ, właściwie BARTOSZ WAGLEWSKI (ur. 1978) jest muzykiem, kompozytorem, wokalistą i instrumentalistą, autorem tekstów, a także malarzem. Syn Wojciecha Waglewskiego, z którym prowadzi audycję muzyczną „Magiel Wagli” w Programie Trzecim Polskiego Radia, oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52-53/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Róbmy hałas