Filmy z katakumb

Festiwal Filmy Świata wypełnia na naszym rynku niszę dystrybucyjną. Wiele znakomitych tytułów z Peru, Chile, Wietnamu, Chin czy Korei ma szanse tylko na incydentalne emisje.

23.11.2010

Czyta się kilka minut

Któż z nas nie bawił się w dzieciństwie w kręcenie globusem? Któż nie przemierzał w wyobraźni dalekich krajów i obcych, tajemniczych kultur? Dziś podróżowanie stało się przygodą w zasięgu ręki, lecz coraz bardziej przypomina kupowanie wrażeń bądź kolekcjonowanie co bardziej egzotycznych nazw geograficznych. Paradoksalnie prawdziwe poznawanie i rozumienie świata wcale nie musi się odbywać z pomocą biur podróży i linii lotniczych. Objeżdżający właśnie nasz kraj festiwal Filmy Świata to świat w zasięgu ręki, ale przepuszczony przez wrażliwość ludzi stamtąd - może więc przez to bliższy i prawdziwszy niż ten widziany na żywo z okien autokarów czy jeepów. I ten poszatkowany codziennymi newsami.

Oswajanie Turcji

Wielkie powodzenie tureckiego kina w ostatnich latach wzięło się nie tylko z wysypu wyjątkowo interesujących nazwisk, jak Ceylan, Demirkubuz, Zaim, Ustao?lu czy Kaplano?lu. Poprzez ich filmy odbywa się coś w rodzaju oswajania dzisiejszej Turcji, niby coraz bliższej Europy, bo rozwijającej się gospodarczo i modernizującej się obyczajowo, ale też wciąż nieprzewidywalnej i przez to na siłę egzotyzowanej. Tymczasem ze współczesnych filmów tureckich wyłania się niezwykle wielobarwny obraz. Młody Seren Yüce w "Za głosem stada" (najlepszy debiut ostatniego festiwalu w Wenecji) pokazuje kraj we władzy ojca. "Zerwij z nią!" - rozkazuje rzutki biznesmen o imieniu Kemal, widząc, jak jego syn zadaje się z dziewczyną o podejrzanym (bo kurdyjskim) pochodzeniu. Gdzieś w tle łopoczą flagi Republiki Tureckiej. Jesteśmy w kraju, w którym prawdziwego mężczyznę czyni przede wszystkim służba wojskowa i podporządkowanie sobie innych ludzi, tak w relacjach rodzinnych, jak i społecznych.

To nie islam jest największym zagrożeniem w dzisiejszej Turcji - dowiadujemy się z filmu Yüce - lecz nade wszystko dziedziczony od pokoleń prymitywny patriarchalizm, usankcjonowany w polityce i ekonomii, a odradzający się po cichu w czterech ścianach tureckich domów.

Jakże inaczej uchwyconą figurę ojca przynosi nam turecki "Miód" Semiha Kaplano?lu, który doczekał się na tegorocznym festiwalu swojej retrospektywy. Nagrodzone berlińskim Złotym Niedźwiedziem trzecie ogniwo tak zwanej "trylogii Yusufa" cofa nas do pierwszych lat życia bohatera, przyszłego poety - do czasu, kiedy świat ograniczony do rodzinnej wioski i wielkiego lasu był jeszcze niepojętym kosmosem. Wygnanie z tego świata przedstawione w kolejnych częściach trylogii, w "Jajku" i "Mleku", będzie owocować ułomnymi próbami powrotu do lasu dzieciństwa, w którym przedwcześnie odeszły ojciec pszczelarz był niezastąpionym przewodnikiem. "Miód" opowiada o Turcji boleśnie wykorzenionej, ale patrzymy nań także jak na film-wytchnienie, kontemplujący każdy kadr, naładowany znakami niczym religijna przypowieść. Nawiedzany przez brzemienne w znaczenia sny mały Yusuf, syna Yakupa, natychmiast odsyła do świętych ksiąg wielkich monoteistycznych religii. Oglądamy bowiem film, w którym wszystko ma swój ciężar i z każdym ujęciem, każdym kadrem wydaje się czymś więcej, niż jest. Jak tytułowy miód - przedstawiany w Koranie jako symbol zdrowia i wiecznej szczęśliwości, którego smak już nigdy nie powróci w swojej czystości i odurzającej słodyczy.

Pan Światło

Język bliski tureckiemu pobrzmiewa także w kirgiskim "Złodzieju światła" Aktana Aryma Kubata, nie tylko w znaczeniu dosłownym. I tu, w dawnej sowieckiej republice Azji Centralnej, powraca temat wykorzenienia, które w tym przypadku jest następstwem grabieżczej polityki gospodarczej. Do wsi uśpionej gdzieś w dolinie, miotanej suchymi wiatrami ledwie docierają odgłosy zamieszek Tulipanowej Rewolucji, która ma odsunąć od sterów satrapę Askara Akajewa. Tu jednak, w mikroskali, dokonuje się powtórzenie cywilizacyjnych przemian, którym podlega cały kraj. Poczciwy wioskowy elektryk o przezwisku Pan Światło, który nielegalnie, pajęczarskimi metodami, elektryfikuje domostwa swoich sąsiadów i któremu marzy się postawienie wiatraków prądotwórczych, staje oko w oko ze skorumpowanym i korumpującym systemem. Okoliczna ziemia ma być sprzedana chińskim inwestorom, którzy przyniosą ze sobą nie tylko brutalny kapitalizm, ale i upadek rdzennych obyczajów, a tym samym zagładę całego dotychczasowego świata, opartego na silnym poczuciu wspólnoty.

Lokalne, uniwersalne

Filmowe podróże po odległych zakątkach globu nastrajają raczej pesymistycznie, choć diagnoza, że świat zmierza ku gorszemu, nie bierze się wyłącznie z obserwacji postępujących w czasie negatywnych zmian. Istnieją bowiem zakątki, w których czas jakby stanął w miejscu, zasupłując się w nierozwiązywalnych konfliktach. Kolumbijska wieś pokazana w "Kolorowych wzgórzach" Carlosa Césara Arbeláeza (najlepszy debiut na festiwalu w San Sebastian) wyludnia się na skutek prowadzonej już drugą dekadę morderczej walki między lewicującą partyzantką a wspieranymi przez władzę oddziałami paramilitarnymi. Absurd tego konfliktu staje się widoczny w całej jaskrawości, kiedy spojrzymy nań oczami dzieci (wypróbowana strategia filmowa), dla których słowo "normalność" oznacza po prostu możliwość chodzenia do szkoły i beztroskiej gry w futbol. Powracająca, mrożąca krew scena, w której dzieciaki próbują wydostać piłkę z zaminowanego boiska, znajduje swoją ponurą puentę w finale filmu, kiedy mały Manuel, zmuszony przez wojnę domową do opuszczenia wsi, znacząco zadziornym gestem naciąga na głowę kaptur.

Spośród filmów pokazywanych na festiwalu najsilniej bodaj przemawiają te, które porzuciwszy lokalny, egzotyczny sztafaż, opowiadają historie mogące się zdarzyć równie dobrze w Warszawie czy Wiedniu. Jak niezwykle śmiały obyczajowo meksykański "Rok przestępny" Michaela Rowe, nagrodzony za debiut w Cannes. Oto młoda, niezależna dziennikarka ekonomiczna zaszywa się w swoim mieszkaniu w wielkim mieście, rezygnując stopniowo z kontaktów ze światem na rzecz anonimowych spotkań erotycznych. W dodatku tych z gatunku najbardziej perwersyjnych, o wyraźnie sado-masochistycznym podłożu. Na zewnątrz Laura przekazuje zafałszowany, typowo mitomański obraz swojej osoby - rzekomo oddanej pracy i pozostającej w ciepłych międzyludzkich kontaktach. Jednocześnie coraz bardziej pogrąża się w aktach upodlenia, aż do granicy samozatraty. W miarę, jak bohaterka zaciska wokół siebie tę pętlę, my sukcesywnie przebijamy się przez oddzielającą ją od ludzi skorupę, rozpoznając korzenie autodestrukcji. Zaczynamy coraz lepiej rozumieć kogoś, kto zaczytując się w "O sztuce miłości" Fromma, jednocześnie zabawia się, przypalając papierosem biegające po parapecie mrówki.

***

Prezentacje w rodzaju "Filmy Świata" organizowane przez Agencję Promocji Ma?ana i kanał filmowy Ale kino! - dzięki temu, że nie ograniczają się wyłącznie do kin stołecznych - przynajmniej w drobnym stopniu wypełniają na naszym rynku niszę dystrybucyjną. Z omówionych tutaj tytułów tylko "Miód" Kaplano?lu trafi na regularne pokazy kinowe (już 26 listopada), podczas gdy wiele znakomitych filmów z Peru, Chile, Wietnamu, Chin czy Korei ma szanse wyłącznie na incydentalne emisje w niepublicznych telewizjach.

Dlaczego nie opłaca się sprowadzać do Polski najbardziej wartościowego kina z dalekiego świata - tego najświeższego, choć już obsypanego największymi trofeami i realizowanego zwykle przez młodych ludzi, do których należeć będzie przyszłość światowego kina? Pytanie to albo naiwne, albo po prostu retoryczne. Wszystko, co inne, trudniejsze, schodzi powoli do festiwalowych katakumb. Dobrze więc, że są przynajmniej festiwale, które coraz odważniej wychodzą ze swoją ofertą do ludzi, nie ograniczając się wyłącznie do grona "wyznawców".

6. Festiwal Filmy Świata Ale kino!

18 - 28 listopada 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2010