e-życie po życiu

Mam wizję. Piszę do niego list, potem umieram. A później oglądam z góry, jak czyta. Jak zmieniają go moje słowa.

28.07.2009

Czyta się kilka minut

Miłosz Naworski i Marek Juszczyński, twórcy portalu zostawslad.pl, Wrocław, lipiec 2009 r. /fot. Wojtek Sienkiewicz, Dorota Janus /
Miłosz Naworski i Marek Juszczyński, twórcy portalu zostawslad.pl, Wrocław, lipiec 2009 r. /fot. Wojtek Sienkiewicz, Dorota Janus /

Na tym portalu zalogowało się jak dotąd 320 Polaków. Poza tym, że mają internet i większość nie przekroczyła czterdziestki, wiadomo o nich jedno: żyją. A ściślej: zmarł jeden, tyle że dla żartu. - Ktoś się zalogował, a dwie minuty później przyszła wiadomość, że nie żyje - opowiada Miłosz Naworski, współwłaściciel portalu zostawslad.pl .

Czego obawia się Miłosz? Nawet nie tego, że ktoś zechce podszyć się pod celebrytę, a następnie go uśmiercić (tak bywało na "Naszej Klasie"). Najbardziej boi się momentu, w którym jeden z użytkowników umrze naprawdę. - Wtedy zweryfikują się nasze plany - mówi.

e-koniec

Miłosz Naworski i Marek Juszczyński, wrocławscy studenci Politechniki i Uniwersytetu Ekonomicznego, siedzą przy laptopie w kuchni wynajmowanego mieszkania. Rzeczowi, poważni, jakby chcieli dostosować nastrój do charakteru działalności. Jest początek lipca, obaj kilka tygodni temu przeszli sesję na IV roku.

Był kwiecień, kiedy razem z Piotrem Wilczkiem i Mateuszem Feldmanem wpadli na pomysł założenia firmy: usługi informatyczne, doradztwo w pozyskiwaniu środków unijnych i innowacyjne projekty internetowe. Firma narodziła się wraz ze swym pierwszym dzieckiem: portalem zostawslad.pl.

Idea jest prosta: użytkownik zakłada profil, na którym gromadzi treści dające się przechowywać w internecie. Dopóki żyje, zawartość profilu jest tajna (i, jak zapewniają właściciele, bezpieczna, bo chroniona zabezpieczeniami podobnym do bankowych). Po śmierci trafia do wyznaczonych osób. - Możemy umieścić hasła, loginy, adresy - tłumaczy znad laptopa Miłosz. - Po śmierci trafią do bliskich, którzy będą nimi dysponować.

Zostawslad.pl to też szczególny rodzaj komunikacji z bliskimi. - Pierwsza opcja to pamiętnik, który, pisany za życia, zostanie przeczytany po naszej śmierci - Miłosz loguje się na portalu. - Kolejna to zdjęcia, dalej pliki audio, np. dedykowane komuś utwory, nagrane rozmowy czy wierszyki recytowane przez dzieci.

- Są też podziękowania, które zostaną opublikowane na portalu po naszej śmierci - mówi Marek. - To opcja dla tych, którzy chcą wyrazić wdzięczność publicznie. I wreszcie: wiadomość pożegnalna, która trafi tylko do wyznaczonej osoby.

Kiedy zostawslad.pl uznaje użytkownika za nieżywego? - Procedura potwierdzania, że ktoś od nas odszedł - Miłosz waży słowa, unikając czasowników "zmarł" i "nie żyje" - ma trzy etapy. Pierwszy: użytkownik nie zalogował się przez 365 dni (lub przez inny ustalony okres). Jeśli wybrał kolejne zabezpieczenia, nadal jest uznawany za żywego. - Wiadomo - mówi Miłosz - mógł się na nas zdenerwować czy zniechęcić do pisania.

Drugi: wyznaczony przez właściciela konta informator, który e-mailowo zawiadamia portal o śmierci użytkownika. Wreszcie trzeci: seria e-maili do samego właściciela profilu. Miłosz nie pamięta dokładnie, jak brzmi jego treść. Chyba jakoś tak: "Szanowny Panie, uprzejmie zapytujemy, czy zaistniały okoliczności, w związku z którymi portal zostawslad.pl może wszcząć procedurę upubliczniania Pańskiego profilu?".

Jeśli użytkownik nie odpowie, moderatorzy uznają go za zmarłego.

Wacław: żeby wyszła cała prawda

Mieszkam w małym miasteczku na zachodzie Polski. Jestem emerytem, przez 40 lat pracowałem w kadrze zarządzającej fabryką. Tam nauczyłem się poruszać w sieci.

Co po sobie zostawię? Prawdziwą opowieść o tym, jak to z tą fabryką było, co się robiło i jakimi sposobami. No i kto w tym miał interes. Dlaczego nie za życia? A po co sobie życie komplikować, po sądach chodzić? Opowiem o prywatyzacji. Napiszę, dlaczego fabryka trafiła do Niemca, a nie np. Amerykanina, kto doprowadził do tego i co go łączyło z tymi, którzy przejęli fabrykę. Będzie o szczególnym sentymencie do narodu niemieckiego oraz o tym, że osoba, która podjęła decyzję, miała korzyści finansowe. Napiszę o tym, dlaczego zarządzający pominęli emerytów w podziale łupów. Tak, ja też byłem z kadry, więc strat nie poniosłem. Ale żal mi ludzi, więc niech prawda wyjdzie.

Napiszę też listy z przestrogami do dzieci. Dlaczego nie teraz? Szczere rozmowy przed śmiercią nic dobrego nie przynoszą, zawsze jakaś zadra w człowieku zostaje. Nigdy nie jest na zero, zawsze na minus. Po co mi ta zadra? Takie rozmowy są nie na miejscu, bo wychodzą emocje, panika. Poza tym nie można ludziom do końca ufać, nawet tym z rodziny. Niby się mówi: "Ufam mu w 100 proc.", ale takiego zaufania na świecie nie ma.

Czy się boję? Jestem wierzący, śmierć to dla mnie początek nowego. A z żyjącymi lepiej rozliczać się na spokojnie, z pomyślunkiem.

e-biznes

Miłosz i Marek nie ukrywają: firmę założyli, by zarabiać. Na początku liczyli na 10 tys. użytkowników rocznie, teraz muszą zweryfikować plany. Ale w przyszłości portal ma przynieść zyski.

Oferta zostawslad.pl przewiduje dwa pakiety: bezpłatny (promocyjny) i płatny, 18 zł za rok (z góry). Pakiet bezpłatny to ograniczona przestrzeń na dysku (10 mega). - Mogą się zmieścić trzy pliki mp3 - oblicza Miłosz. - Pakiet płatny to pół gigabajta.

Pakiet płatny to możliwość przekazania tysiąca wiadomości, posiadania tysiąca kontaktów (to ci, którzy dostaną od nas wiadomości po naszej śmierci) i pięciu informatorów (to zaufani, którzy ją potwierdzą). Podstawowa różnica między pakietami: w bezpłatnym nasz profil przeżyje nas tylko o rok (później zostanie wykasowany), w płatnym zostanie na serwerze 10 lat (niektóre treści mogą być na naszą prośbę opublikowane).

- Największy problem to ustalenie targetu - mówią twórcy portalu. Zamieścili ogłoszenia na forach dotyczących śmierci, ale niespecjalnie się spodobały. Wysłali ofertę do portalu senior.pl,

ale nie dostali odpowiedzi. Zaproponowali bezpłatny pakiet usług pewnemu hospicjum, ale spotkali się z szorstką odmową. Ulotki na ulicach? Wykluczone, są jakieś granice. - To przecież nie portal rozrywkowy - ucinają.

e-testament

Internet pełen jest stron, które pomagają zmagać się z odchodzeniem bliskich i żałobą. Są żałobne fora i wirtualne cmentarze. W Europie coraz powszechniejsze stają się blogi. Ich autorzy, często występujący pod nazwiskiem, stają się rozpoznawalni: mówią o śmierci w programach telewizyjnych, publikują teksty.

Dr Marga Altena, holenderska socjolożka badająca zjawisko śmierci w sieci na Uniwersytecie Nijmegen, opowiada o stronie chorej na raka kobiety, która pisała do swojego czteroletniego syna. - Zamieszczała zdjęcia, nagrywała rozmowy, spisywała pamiętniki - mówi dr Altena. - Wszystko było publicznie dostępne. Nagrania powstawały, gdy wyglądała jeszcze zdrowo. Była pięknie ubrana, uśmiechnięta, siedziała w miłej scenerii. Chciała, by dziecko właśnie tak ją zapamiętało.

Zdaniem socjolożki, śmierć stała się w Holandii ważnym tematem dyskusji. - Trudno mówić o zwalczeniu tabu, ale dzięki internetowi temat jest obecny w przestrzeni publicznej - opowiada Marga Altena.

Również zwyczaj zabezpieczania swoich "wirtualnych" spraw nie budzi już w wielu krajach zdziwienia. - Pozyskujemy klientów we współpracy z prawnikami spisującymi testamenty - mówi David Speiser, przedstawiciel amerykańskiego Legacy Locker, cieszącego się kilkoma tysiącami użytkowników. - Proponują klientom, by, poza zabezpieczeniem mienia w tradycyjnym sensie, zadbali o spuściznę komputerowo-internetową.

Dla dr Małgorzaty Zawiły, zajmującej się na UJ socjologią śmierci, zostawslad.pl to właśnie okazja sporządzenia wirtualnego testamentu. - W szerokim znaczeniu słowa - zaznacza - bo testamenty od zawsze, poza dysponowaniem majątkiem, zawierały elementy spuścizny duchowej.

Jak mówi Zawiła, "nowe testamenty" różni od tradycyjnych jedna cecha: demokratyzacja. - Nie każdego stać na notariusza. Do tego dochodzą czynniki psychologiczne. Tradycyjny testament to wysiłek fizyczny i emocjonalny. Tu ostatnią wolę możemy wyrazić za pomocą laptopa.

Przekazywanie instrukcji co do naszego wirtualnego istnienia po śmierci to w Polsce rzadkość. - Profile na "Naszej Klasie" żyją po nas. W komentarzach czy przysyłanych wiadomościach pojawiają się sprzeczne komunikaty: pożegnania obok życzeń urodzinowych - mówi Marta Klimowicz, socjolog internetu, doktorantka Uniwersytetu Wrocławskiego.

Idea portalu zostawslad.pl twórcy zapożyczyli zza oceanu - od Legacy Locker. Za oceanem i w Wielkiej Brytanii zaroiło się w ostatnich latach od podobnych ofert. Najpopularniejsze to YouDeparted.com, farawayfish.com czy deathswitch.com, który na swojej stronie drukuje fragmenty przykładowych "testamentów":

Droga Saro, S. poprosił nas, by przekazać Ci - w razie, gdyby przez dłuższy czas nie reagował na wiadomości od nas - następujący list:

"Droga Saro, wygląda na to, że nie ma mnie już wśród żywych. Pamiętasz zaszyfrowaną płytę CD, którą dałem Ci w 2005 r.? Hasło do jej otwarcia to UW9J ...(...) Wiesz, jak bardzo Cię kochałem (...) Teraz będzie, przypuszczam, podobnie. Jeśli znajdę jakikolwiek sposób, by skontaktować się z Tobą z miejsca, w którym jestem, wiesz, że to zrobię. S.".

Marta: żeby zrozumieli, co mi zrobili

Mam 20 lat, mieszkam w małej wsi. Dojeżdżam do szkoły policealnej. Jak trafiłam na zostawslad.pl? Ktoś miał na "Naszej Klasie" wklejone logo w galerii. W ogóle lubię portale społecznościowe: facebook czy myspace. W necie spędzam pół życia.

Co chcę po sobie zostawić? Umieściłam już loginy i hasła. No i cytaty - uwielbiam cytaty. Na przykład taki: "One Day your life will flash before your eyes. Make sure it’s worth watching". Przyjdzie dzień, kiedy życie nam przemknie jak w przyspieszonym filmie i trzeba sprawić, by był wart obejrzenia. Albo to: "Anger is momentary madness, so control your passion or it will control you". Chodzi o to, żeby kontrolować złość, bo inaczej ona zawładnie nami.

No właśnie, złość. Chcę pisać pożegnalne wiadomości do bliskich. Wykrzyczeć to, czego teraz powiedzieć nie mogę. Najbardziej do taty - strasznie się kłóci z mamą. Ostatnio stał się nerwowy, bo ma problemy w pracy. Nie można popełnić błędu. Nawet jak kroję warzywa, wpada w furię. "Dlaczego tak drobno?", "dlaczego tak grubo?". Jego głos brzmi wtedy strasznie. Przeklina. Nie tak lajtowo - na ch... i k... Czuję wtedy złość, która jest nie do opanowania. Kiedyś miałam nawet myśli samobójcze, myślałam, że jak coś się stanie, to się opamiętają.

Wiem, tata pewnie umrze przede mną, więc list pożegnalny raczej do niego nie trafi. Ale piszę, bo to pomaga. Jak się będzie zaczynał? "Kochany tato, chcąc nie chcąc jestem bardzo podobna do Ciebie, stąd wyrażanie uczuć zawsze przychodziło mi z dużą trudnością".

Drugi list będzie do przyjaciółki. Są rzeczy, których nie wie. O tym, co się dzieje u mnie w domu, co czuję i że nie zawsze byłam w stosunku do niej fair.

Dlaczego portal? Traktuję internet jako możliwość wyrzucenia z siebie tego, czego nie mogę w realu. Tu jest bezpieczniej.

Czy wyobrażam sobie, że tata czyta mój list? Tak, mam taką wizję. Piszę, umieram, a potem oglądam z góry, jak czyta. Jak zmieniają go moje słowa. Jak dochodzi do niego, jaki miał na mnie wpływ; że jestem nerwowa, nie kontroluję emocji. Ale też, że jego i mamę kocham i wiele im zawdzięczam.

Często myślę o tym, co jest "po". Czy wierzę? Chyba tak, ale modlę się sama. A ostatnio przechodzę kryzys wiary, te wszystkie zasady do mnie nie przemawiają. Bardzo się boję śmierci. Najbardziej starości i tego, że nic po mnie nie zostanie. Może dlatego ten ślad? ?h

e-misja

Miłosz z Markiem: - Zostawslad.pl to nie tylko biznes. To też idee.

Rozmowa o śmierci? Marek interesował się nią już w klasie maturalnej: na egzaminie trafił na "Topos śmierci w literaturze". Musiał mówić, jak umierali bohaterowie książek już po narodzinach portalu wpadł w jakiejś książce na pewną historię. - Jest - a może było? - plemię Indian na Alasce - zaczyna. - Członkowie plemienia co do dnia planują datę swojej śmierci. Przygotowują stypę, pogrzeb...

- Skąd wiedzą, że umrą? - wtrąca się Miłosz.

- Po prostu przewidują - odpowiada Marek. - No więc w ten dzień sami uczestniczą w uroczystościach. Spraszają gości, biorą udział w stypie. A potem umierają. - Nasi użytkownicy mogą być trochę jak to plemię na Alasce - ciągnie. - Oczywiście tylko w pewnym sensie, bo przecież daty nie przewidzą. Ale mogą przygotowywać się na odejście.

- Nad własną śmiercią też się zastanawiam - kontynuuje. - Najbardziej przeraża mnie brak informacji, co dalej. Przekonanie, że jest w ogóle "coś", nie jest we mnie silne.

- Ja się boję rozpaczy bliskich - wtrąca Miłosz. - Dla mnie własna śmierć to żadna strata, ale oni będą musieli jakoś żyć.

Marek po założeniu portalu przeczytał kilka książek o śmierci. - Musiałem się do tematu przygotować, bo mieliśmy wywiady w lokalnej prasie. Trzeba było sobie wyrobić jakiś pogląd.

Dziś pogląd Miłosza i Marka jest taki: ludzie nie chcą rozmawiać z bliskimi przed śmiercią, bo jest tabu. Zostawslad.pl ma je osłabić.

Czy nie zachęci do unikania rozmowy za życia? - Nie taka była nasza intencja - mówi Marek. - Nie namawiamy, by ludzie umieszczali tam coś, czego boją się przekazać za życia.

Poza tym, mówią młodzi twórcy portalu, pewnych rzeczy nie da się powiedzieć, ot, ludzka natura. Takich, których upublicznienie uniemożliwiałoby nam dalsze funkcjonowanie - mówi Marek.

Miłosz i Marek nie wiedzą do końca (bo wiedzieć nie mogą), co urodzi się z ich portalu. Wiedzą jedno: wywoła kontrowersje.

e-komunikacja

Dr Zawiła zwraca uwagę na jednostronność komunikatu. - W listach samobójców są oskarżenia, potępienia. Ci, którzy zostają, nie mają jak się bronić. Tu może być podobnie.

Czy zostawslad.pl pomoże w walce z tabu śmierci? Marta Klimowicz: - Działanie portalu może też pójść w inną stronę: zachęcić do refleksji i poruszania tematu śmierci i umierania. Śmierć jest dziś zmedykalizowana, a umieranie pełne pośredników, którzy wszystko robią za nas. Może podobne portale wypełnią jakąś lukę w komunikacji?

Ks. Piotr Krakowiak, krajowy duszpasterz hospicjów, wspomina zdanie wygłoszone przez profesora onkologii po śmierci przyjaciela: "Będzie mi go brakowało, dlatego zachowam jego dane teleadresowe w mojej liście kontaktów na zawsze".

- Kiedy w 2000 r. zaproponowałem stworzenie portalu www.hospicja.pl, zostałem okrzyknięty nowinkarzem - opowiada. - Bo umieranie i śmierć to zbyt poważne sprawy. Dziś portal jest pierwszym źródłem informacji dla wolontariuszy, chorych i ich rodzin.

Według ks. Krakowiaka zostawslad.pl nie jest zagrożeniem. - Jeśli pomoże w dialogu, może spełnić swoją funkcję społeczną. Jeśli będzie ucieczką od bezpośredniej komunikacji umierającym, zabierze coś istotnego z ważnego etapu życia.

- Sam nie zaproponowałbym pierwszy takiej formy pożegnania - dodaje. - Nie zgodziłbym się też na promocyjne konta dla naszych pacjentów. Ale gdybym znalazł ciężko chorego spędzającego wiele czasu w sieci, pewnie powiedziałbym mu również o takiej formie pożegnania.

Tym bardziej że podobny widok jest coraz częstszy: młodzi z oddziałów onkologicznych czy hospicjów do ostatnich dni siedzą w sieci. - To przecież kawał ich życia, z którym równie trudno się rozstać jak z realem - mówi duszpasterz hospicjów.

Anna: żeby wiedzieli, jak jestem wdzięczna

Powiem tyle: ustabilizowane życie prywatne, aktywna zawodowo. Lubię internet, bo mnie relaksuje.

To było kilka miesięcy temu. Dowiedziałam się o chłoniaku mamy. Byłam wściekła! Przez dwa lata była leczona na coś innego. Teraz są guzy wielkości jaja kurzego!

Złość na medycynę jednak mija. Pojawiają się rozmyślania o śmierci.

Pierwszy z nią kontakt miałam jako 5-letnie dziecko. Umarł dziadek. Nie wolno było patrzeć, co się dzieje w pokoju. Było dużo ludzi i ja, malutka, widziałam gromnicę płonącą u stóp dziadka. Kilkanaście lat temu na moich oczach pożegnała się z tym światem babcia. Po dwutygodniowej nieświadomości zasnęła. Umyłyśmy ją razem z mamą i przebrałyśmy. Nie bałam się. Pożegnanie było przykre, ale jako młoda dziewczyna przeszłam przez to spokojnie. Później niespodziewanie umarł tata. To był szok. Mama i tata, nieraz na siebie burczący, ale zawsze razem.

Mimo tamtych doświadczeń, do niedawna o śmierci myślałam inaczej: była dalej, mimo że dotyczyła bliskich. Teraz niknie w oczach ratowana przed tumorem, a niszczona przez chemię mama. I coraz częściej myślę o własnej śmierci. Kiedyś na samą myśl o niej płakałam. Potem nauczyłam się o tym mówić.

Dlaczego na koniec nie podziękować jeszcze raz za wszystko cudowne, co nas spotkało?

Mężowi podziękuję za wspólnie przeżyte chwile. Te wspaniałe z okresu zakochania, i te zwyczajne, gdy minęło zauroczenie: pełne szacunku, spokoju i zaufania. Za opiekę, którą mnie otacza i która pozwoliła mi na rozwój i wiarę w siebie. Za to, że nie ganił mnie nawet za durne pomysły typu likwidacja lokaty i zakup akcji.

Synowi za dojrzałość i odpowiedzialność. I za to, że pomagał mi opiekować się najbliższymi. Podziękuję mu też za to, że jest dzieckiem, które pozwala się mądrze kochać. Będę mu życzyć, by on też mógł to powiedzieć o swoich dzieciach.

Imiona bohaterów zostały zmienione

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2009