Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zdecydowanie bardziej ożywcza okazała się szczera radość, z jaką podeszła do tej samej muzyki Hina Maeda. Dla odmiany Weng wypadł wyraźnie lepiej w Koncercie d-moll Wieniawskiego. Niespodzianka!
Ostatni dzień Konkursu należał do wiecznie roześmianej Japonki. Choć wcale się na to nie zapowiadało. Wieczór rozpoczęła właśnie Maeda, dość asekuracyjnie i bez większego przekonania przechodząc przez II Koncert skrzypcowy d-moll Wieniawskiego, mimo że nie zabrakło uroczych momentów, jak powolna część druga.
Następnie Qingzhou Weng zmierzył się z Brahmsem. Ujmował w powolnych kantylenach już w części I, a tym bardziej w II, III część natomiast rozczytał z detalami i wreszcie z energią, której do tej pory trochę brakowało. Do tego momentu był to zdecydowanie najlepszy Koncert Brahmsa na Konkursie – ale przecież zostawiający niedosyt. Skrzypek zdawał się cokolwiek przytłoczony przez utwór – być może jego analityczna metoda nie sprawdziła się w tak wielkim dziele, które rozpadało się na cząstki, a może miał gorszy dzień.
KONKURS WIENIAWSKIEGO: RELACJE, PODKASTY, WYNIKI. CZYTAJ WIĘCEJ W SPECJALNYM SERWISIE >>>
W sporcie powiedziano by, że ten moment słabości wykorzystała rywalka – wyprowadzając swoją wersję Brahmsa niczym prosty, bezpretensjonalny cios. Brahms Maedy nie poszukiwał treści, które parokrotnie pokazał Weng, ale od początku zagrany był z przekonaniem i swobodą – i wyraźną radością z gry.
Po chwili przekonaliśmy się, że jest w tym miejsce także na czystą lirykę – i tak drogie kompozytorowi określenie dolce syciło nią frazy zarówno w I, jak i przede wszystkim w wyśpiewanej i wdzięcznej tutaj II części. Zaintrygowała nieledwie impresjonistycznie brzmiąca kadencja, a wreszcie III część była już triumfem radości. Nic dziwnego, że sala zareagowała równie żywiołowo.
Nie był to wprawdzie Brahms perfekcyjny, czy pod względem intonacji, czy artykulacji, czy też muzycznej konsekwencji. Był jednak szczery i autentyczny – a szczera i autentyczna radość zawsze porywa. Szczerze i autentycznie.
WYNIKI KONKURSU WIENIAWSKIEGO: HINA MAEDA TRIUMFUJE! >>>
Zdawało się, że w tej sytuacji Weng postawił wszystko na ostatnią kartę, którą jeszcze trzymał w ręce – czekające go teraz wykonanie Koncertu d-moll Wieniawskiego. Postawił z największym na Konkursie sukcesem – wreszcie mieliśmy Wieniawskiego dosyć pewnego, świadomego swych środków melodycznych, nawet jeżeli wciąż ostrożnego w wirtuozerii.
Skrzypek zaryzykował wręcz stylowy „zaśpiew”, łącząc muzykę Wieniawskiego z tym, co z niej wyrosło w następnym pokoleniu – z sentymentalizmem, cokolwiek kawiarnianym, muzyki Kreislera. Odważna decyzja, ale przecież uprawniona i ciekawa. Owacje na koniec również nie były zaskoczeniem. Lecz jednak – czy można Wieniawskim pokonać Brahmsa?