Dwie logiki

Papież nie zagłębiał się w badania mózgu transseksualistów ani w mechanizmy prowadzące do interwencji chirurgicznej. Powiedział, że Jezus, nie baczył na uprzedzenia. Bo „Jezus nie boi się skandalu tego rodzaju”.

13.07.2015

Czyta się kilka minut

 /
/

W styczniu 2015 r. hiszpański dziennik „Hoy” poinformował, że Franciszek przyjął transseksualnego Hiszpana, Diego Nerię Lejárragę, który złożył mu wizytę wraz z narzeczoną. Natychmiast pojawiły się komentarze, że papież zmienił dotychczasową naukę Kościoła i uprawomocnił w Kościele transseksualizm.

Przypomnijmy: Kongregacja Nauki Wiary na pytanie Niemieckiej Konferencji Biskupów: „Czy możliwe jest dopuszczenie do kanonicznego zawarcia małżeństwa osoby, która poddała się klinicznemu i chirurgicznemu leczeniu, co pociągnęło za sobą zmianę typu genitalnego w taki sposób, że odtąd osoba ta posiada cechy płci żeńskiej?”, odpowiedziała (28 maja 1991 r.) negatywnie. Uzasadniając, że „chodzi o osobę, która z biologicznego punktu widzenia należy do jednej płci, a psychicznie czuje się przynależna do innej i po odpowiednim zabiegu medycznym wykazuje jedynie cechy fenotypowe tej drugiej płci”, a więc dopuszczenie do zawarcia związku małżeńskiego „znaczyłoby, iż poślubiłaby osobę biologicznie przynależną do tej samej płci”. Przekonanie, że operacja nie powoduje zmiany identyfikacji ontologicznej płci ani zmiany genetycznej, chromosomatycznej struktury człowieka, podzielają naukowcy. Siostra prof. dr hab. Barbara Chyrowicz w książce „Bioetyka. Anatomia sporu” (Znak, 2015) pisze: „Nie twierdzę, że brak akceptacji własnej płci nie jest dla konkretnej osoby poważnym problemem, a nawet osobistym dramatem, twierdzę, że operacja go ostatecznie nie rozwiąże, ponieważ nie jesteśmy w stanie całkowicie zmienić biologicznej płci. Osoby transseksualne (...) zyskują rodzaj zewnętrznego potwierdzenia swojego wewnętrznego przeświadczenia o własnej płci, określanego też mianem tożsamości płciowej”. Ponieważ zmiana dotyczy nie natury gatunku, lecz zmiany wyglądu konkretnego człowieka, to – pisze profesor Chyrowicz – „związane z nią moralne kontrowersje – jeśli ktoś w ogóle uznaje, że takowe istnieją – wynikają z faktu, że operacje zmiany płci prowadzą do poważnego okaleczenia (trwałego ubezpłodnienia) zdrowego organizmu. (...) Kontrowersje te znikną, jeśli przyjmiemy, że cielesność jest całkowicie podległa świadomości”.

Wróćmy jednak do Franciszka i Diega, 48-letniego transseksualisty. W liście do papieża (napisał go za radą swego biskupa) pytał, dlaczego Kościół go odrzuca, choć jest praktykującym katolikiem? Dlaczego nie pozwala mu przyjmować Komunii św.? Dlaczego nie może się czuć członkiem wspólnoty i dlaczego pasterz tej wspólnoty nazwał go „córką diabła”? Franciszek po dwóch rozmowach telefonicznych zaprosił Diega i jego narzeczoną do siebie.

Papież z pewnością nie zagłębiał się w wyniki badań mózgu transseksualistów ani w mechanizmy prowadzące do poddania się radykalnej interwencji chirurgicznej. Komentarz do tego wydarzenia znajdujemy w wygłoszonej miesiąc później (15 lutego) homilii podczas Mszy św. z nowymi kardynałami. Franciszek komentował opis uzdrowienia trędowatego: „Wyobraźcie sobie – mówił – jak wiele cierpienia i wstydu musiał doświadczać trędowaty: fizycznie, społecznie, psychologicznie i duchowo! Jest on nie tylko ofiarą choroby, ale ma także poczucie winy, że jest ukarany za swoje grzechy!... Był oddalony, odrzucony na margines wspólnoty obywatelskiej i religijnej. Był jakby żywym trupem. (...) Budzi strach, obrzydzenie i pogardę, i z tego powodu zostaje opuszczony przez swoją rodzinę, unikają go inni ludzie, jest zepchnięty na margines społeczeństwa, wręcz samo społeczeństwo go wydala”. A Jezus, nie bacząc na uprzedzenia „chciał dotknąć trędowatego”. Bo „Jezus nie boi się skandalu tego rodzaju! Nie myśli On o osobach ciasnych, które wręcz się gorszą z powodu uzdrowienia, które się gorszą w obliczu wszelkiej otwartości, jakiegokolwiek kroku, który nie mieści się w ich schematach myślowych (...). Istnieją dwie logiki myślenia i wiary: strach przed utratą zbawionych i pragnienie ratowania upadłych. Zdarza się, niekiedy także i dziś, że stajemy na skrzyżowaniu tych dwóch logik – logiki uczonych w Prawie: usunąć zagrożenie oddalając osobę zarażoną, [i logiki Boga], który w swoim miłosierdziu obejmuje i przyjmuje, włączając i przemieniając zło w dobro”. ©℗

Przeczytaj:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2015