Dubaj: nowa stolica marzeń

Zjednoczone Emiraty Arabskie wprowadzają najkrótszy tydzień pracy na świecie. Stawką jest nie tylko wygoda obywateli, ale także pozycja na światowej mapie biznesu.
w cyklu STRONA ŚWIATA

10.12.2021

Czyta się kilka minut

Imigranci pracujący w Dubaju pchają rowery przez dzielnicę Satwa / fot. KARIM SAHIB/AFP/East News /
Imigranci pracujący w Dubaju pchają rowery przez dzielnicę Satwa / fot. KARIM SAHIB/AFP/East News /

Od pierwszego stycznia 2022 roku świąteczny weekend w Abu Zabi, Dubaju, Szardży i czterech innych zjednoczonych emiratach zaczynać się będzie w piątek, po południowym namazie, muzułmańskim nabożeństwie i trwać będzie aż do poniedziałku. Tak długiego wolnego od pracy czasu nie wprowadził dotąd żaden inny kraj na świecie choć przymierzały się do tego Nowa Zelandia, Islandia i Japonia, gdzie dowiedziono, że dłuższy odpoczynek znacznie poprawia wydajność i ogólny stan ducha pracowników.

Do tej pory wolny od pracy weekend trwał w Emiratach i całym świecie arabskim od piątku do niedzieli (zwyczaj dni wolnych od pracy wprowadzili europejscy kolonizatorzy w XIX wieku), a do 2006 roku od czwartku do soboty. Piątek jest dla muzułmanów dniem świętym, jak dla chrześcijan niedziela, a piątkowe modły, zwłaszcza południowe, gromadzą w meczetach najliczniejsze rzesze wiernych.

Emirowie postanowili, że od nowego roku, w piątek, dotychczasowy dzień wolny, pracować się będzie od 7.30 rano do południa (zwykły dzień pracy kończy się o 15.30), a południowe nabożeństwa zaczynać się będą kwadrans po pierwszej. Po nich nastąpi dwu-i-półdniowy weekend.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ


Nowy tydzień pracy ma dotyczyć urzędów, szkół, szpitali i wszystkich instytucji publicznych, ale władze zapewniają, że także prywatnym firmom ułatwią przestawienie się na nowy kalendarz. Zapewniają też, że urzędy i firmy, zarówno publiczne jak prywatne powinny z życzliwością odnosić się do pracowników, którzy po powrocie do domu w czwartkowe popołudnie, w piątkowe, robocze przedpołudnie woleliby pracować w trybie zdalnym.

Szejkowie tłumaczyli swoją decyzję dobrem poddanych, ale ważniejszym motywem jest przystosowanie gospodarki Emiratów do realiów światowego handlu. Zwłaszcza Dubaj aspiruje do roli jednego z najważniejszych filarów światowej piramidy finansowej. Zgodnie z nowym prawem dni wolne od pracy w Emiratach pokrywać się będę z grubsza z kalendarzem pracy i czasu wolnego na najważniejszych światowych rynkach i w krajach, będących gospodarczymi potęgami świata. Nowy układ tygodnia ma też jeszcze bardziej ułatwić życie osiadłym w Emiratach cudzoziemcom.

Petrodolar mądrze wydany

Szacuje się, że spośród liczącej około 10 milionów ludności Emiratów, rdzenni Arabowie stanowią najwyżej jedną piątą. Wszyscy pozostali są robotnikami, przybyłymi do emiratów dla zarobku. W armii cudzoziemskich przybyszów przeważają robotnicy z Pakistanu, Indii, Bangladeszu, Sri Lanki, Bliskiego Wschodu, Egiptu czy Sudanu, ale są wśród nich także zwerbowani do pracy świetnie wykwalifikowani i znakomicie opłacani fachowcy z Europy, Ameryki Północnej i Azji. To głównie rękami przyjezdnych inżynierów, ekonomistów czy lekarzy z Zachodu orazrobotników z Azji i Afryki zbudowana została gospodarcza potęga Emiratów, które z ubogich wiosek rybaków i poławiaczy pereł w sto lat wyrosły na jedno z najbogatszych i najnowocześniejszych państw świata.

Kołem napędowym tego niezwykłego rozkwitu była ropa naftowa, której nieprzebrane, zdawało się, złoża znaleziono na dnie Zatoki Perskiej i na półwyspie Arabskim. Złoża emirackie okazały się dużo uboższe niż saudyjskie, katarskie czy należące do Bahrajnu, ale to szejkowie z Abu Zabi, Dubaju i Szardży zrobili z nich najlepszy użytek. Inwestując petrodolary w inne branże, pomnożyli majątek, a przy okazji uniezależnili się od zysków z „czarnego złota”, stanowiących dziś najwyżej piątą część wszystkich dochodów Zjednoczonych Emiratów.

Beneficjentami bogactwa są przede wszystkim liczne rodziny panujące w emiratach (prezydentem zjednoczenia jest władca Abu Zabi, a premierem – emir z Dubaju), które wyjątkowo niechętnie naturalizują przybyszów, ale starają się ułatwić życie tym, bez których bezproblemowe funkcjonowanie państwa byłoby trudniejsze. Zwłaszcza teraz, gdy kończy się epoka ropy naftowej i węgla, a Emiraty z platformy wiertniczej, portu i banku chcą przekształcić się w jeden z najważniejszych na świecie ośrodków biznesu, handlu i finansów, przyciągnąć nowych zagranicznych inwestorów i kolejnych najlepszych fachowców.

Właśnie mając na względzie przybyszów władze Emiratów wprowadziły w tym roku sądy rodzinne, orzekające w sprawach dziedziczenia, rozwodu czy obowiązku alimentacyjnego zgodnie z prawami krajów pochodzenia cudzoziemców, a nie, jak dotąd, według szarijatu i po angielsku, a nie jedynie po arabsku. Zniesiono zakaz konkubinatu, a także wymóg, by otwierając własny interes w Emiratach cudzoziemiec musiał mieć miejscowego wspólnika. Złagodzono też restrykcje dotyczące sprzedaży i spożycia zakazanego przez islam alkoholu i postanowiono, że tzw. zabójstwa honorowe będą traktowane jako pospolite zbrodnie. Wyznawcom innych niż islam religii nie tylko wolno przebywać w emiratach, ale także modlić się we własnych świątyniach.

Władcy emiratów dbają o dobre samopoczucie obcokrajowców także dlatego, że Dubaj, oaza przepychu stał w ostatnich latach jednym z najpopularniejszych kierunkiem masowej turystyki, zwłaszcza tej wysokobudżetowej. Do Dubaju, w którym żyje jedna trzecia wszystkich mieszkańców Zjednoczonych Emiratów, co roku przybywa na wakacje 15-16 milionów cudzoziemskich letników, co czyni go jednym z najczęściej odwiedzanych miast świata, co sprawia, że turystyka przynosi Emiratom takie same dochody, jak ropa naftowa. Książę koronny Dubaju, 40-letni Szejk Hamdan ibn Mohammed ibn Raszid al-Maktum, „Fazza”, zapowiedział, że w 2025 roku do Dubaju przyjeżdżać będzie już 25 milionów gości, a sto wielkich zagranicznych firm przeniesie swoje kwatery główne do miasta, aspirującego do roli stolicy arabskiego świata.

Singapur zamiast Sparty

O Zjednoczonych Emiratach mówiło się często, że są współczesną wersją arabskiej Sparty, niewielkim krajem o nielicznej ludności, za to mogącym się pochwalić bitną i świetnie uzbrojoną przez zachodnich sojuszników armią, głównie lotnictwem i chętnie angażującym się w rozmaite wyprawy wojenne, jak ostatnie w Jemenie czy Libii. Wycofywanie się Stanów Zjednoczonych z Bliskiego Wschodu sprawiło, że także szejkowie z Abu Zabi i Dubaju postanowili zmienić swoją politykę zagraniczną i z wojowników stali się wyrachowanymi dyplomatami. Emiraty wycofały się już z wojny w Jemenie, a w ostatnich tygodniach ich dyplomaci rozjechali się po bliskowschodnich stolicach, godzić wrogów i zażegnywać konflikty, do których wybuchu się w znacznej mierze przyczynili.

Emir Dubaju pojechał do Bagdadu, na pokojową naradę, która miała stać się początkiem odprężenia w rywalizacji między Iranem i Arabią Saudyjską. Szef emirackiej dyplomacji, jako pierwszy tak wysokiej rangi arabski polityk odwiedził Damaszek, a jego podróż uznano za zapowiedź początku końca bojkotu reżimu Baszara al-Assada przez arabskich sąsiadów. Anwar Gargasz, uważany za najważniejszego i najzręczniejszego z emirackich dyplomatów wybiera się z misjami pokojowymi do Teheranu, Ankary, katarskiej Dauhy i Trypolisu. Badacze arabskiej polityki nadali jego dyplomacji nazwę „nie chcemy żadnych kłopotów”, a jej architekta, księcia Tahnouna ibn Zajeda al-Nahjana z rodziny panującej w Abu Zabi przezywają „arabskim Kissingerem”.

Największą rewolucją w polityce zagranicznej Zjednoczonych Emiratów było zeszłoroczne porozumienie z Izraelem w ramach „Ugody Abrahamskiej”, tak zachwalanej przez ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Do porozumienia przystąpiły także Bahrajn, Maroko i Sudan, ale żadne tak odważnie nie podeszło do ułożenia stosunków z Izraelem jak Emiraty. Emiraccy przywódcy liczą, że dobre relacje z Izraelem, po wycofaniu USA z Bliskiego Wschodu zapewnią im dostęp do najnowocześniejszych technologii, a współpraca z izraelskim wojskiem i wywiadem - bezpieczeństwo. Liczą także na miliardowe zyski z wymiany y gospodarczej i turystyki.

Arabski sen

Młodzi Arabowie uważają Dubaj za miasto-marzenie. Odkąd przed dziesięcioma laty bliskowschodnia agencja informacyjna MENA zaczęła co roku pytać młodych Arabów, w wieku od 18 do 24 lat, gdzie chcieliby żyć, niezmiennie i prawie jednogłośnie wskazują na Dubaj. Połowa arabskiej młodzieży uważa też Zjednoczone Emiraty za państwo, na którym wzorować się powinny ich ojczyzny. Innych arabskich wzorów w tym roku nie wskazali. Co czwarty wskazał USA, co dziesiąty Kanadę, Niemcy i Francję.

Tegoroczny sondaż MENA pokazał też niezwykły optymizm arabskiej młodzieży. W czasach epidemii, kryzysu gospodarczego, niepewności i wędrówek ludów, dwie trzecie młodych Arabów stwierdziło, że najlepsze, co ich czeka jest jeszcze przed nimi. W Zjednoczonych Emiratach taki optymizm podziela aż 90 proc. młodzieży, dwie trzecie młodych przekonanych jest, że będzie im się żyło lepiej niż ich rodzicom, a 99 proc. uważa, że sprawy w ich kraju, przede wszystkim w gospodarce, idą znakomicie, a co więcej – że rządzący liczą się z ich zdaniem

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej