Druh chaosu

Wszystkie wpadki uchodzą mu płazem. Umiejętność wywijania się od odpowiedzialności może jednak nie wystarczyć, jeśli Michał Dworczyk rozłoży narodową akcję szczepień.

01.02.2021

Czyta się kilka minut

Michał Dworczyk, posiedzenie Sejmu, Warszawa, 20 października 2020 r. / GRZEGORZ KRZYŻEWSKI / FOTONEWS / FORUM
Michał Dworczyk, posiedzenie Sejmu, Warszawa, 20 października 2020 r. / GRZEGORZ KRZYŻEWSKI / FOTONEWS / FORUM

Wszędzie go pełno. Wybudować szpital na Stadionie Narodowym? Druh Dworczyk. Przeprowadzić masowe szczepienia? Druh Dworczyk. Przetrzymać druk antyaborcyjnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego? Druh Dworczyk. Przekupić regionalnych radnych, żeby dopiąć koalicję z PiS? Też druh Dworczyk.

Harcerze są zazwyczaj dobrymi organizatorami i winni świecić przykładem. Szkopuł w tym, że im więcej w Dworczyku polityka, tym mniej w nim harcerza.

Panzerfaust w bloku

Jest listopad 1999 r. Patrol policyjny dostaje zgłoszenie, że w piwnicach bloku przy ul. Solec w Warszawie może być przechowywany arsenał mafii pruszkowskiej, która w tamtym czasie lubiła sobie postrzelać z konkurencją. Rzeczywiście, w jednej z piwnic bloku policjanci odkrywają skrzynki z pociskami artyleryjskimi.

Ewakuowany budynek, zamknięta ulica, na miejsce przyjeżdżają saperzy. Gdy wydaje się, że akcja jest zakończona, policjanci znajdują ładunki w kolejnych dwóch piwnicach. W tej sytuacji na miejsce przyjeżdża jednostka z wydziału do spraw terroru kryminalnego – czyli ówcześni tropiciele mafii.

To dlatego, że podejrzany o składowanie pocisków Michał Dworczyk miał sześć lat wcześniej podobne problemy z prawem. Z dwoma kolegami przewoził maluchem zapalniki i części do pistoletu. W bazie danych Dworczyk figuruje jako „poszukiwany do ustalenia miejsca pobytu” w sprawie o nielegalne posiadanie broni i amunicji.

Policjanci szybko dochodzą do wniosku, że Dworczyk mafiozem nie jest, a 10 pocisków – w tym szrapnel i głowica z panzerfausta – nie miało zapalników. Oczywiście i tak zostaje zatrzymany. Dostaje zarzut „nielegalnego posiadania broni palnej i amunicji” oraz „sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrożenia życia i zdrowia”.

Dworczyk przyznaje się do winy. Mówi, że pociski pochodzą z czasów liceum, gdy pasjonował się militariami. Według „Gazety Wyborczej” usprawiedliwiał się tym, że pociski znalezione w bloku nie miały zapalników. „Na szczęście dla niego okazało się, że sprawa z 1993 roku [czyli zatrzymanie w uzbrojonym maluchu – red.] była już zamknięta, bo wtedy z kolei przewoził tylko zapalniki, więc uznano, że nie było to groźne. Obu spraw – nieuzbrojonych pocisków z piwnicy i zapalników w »maluchu« – prokurator nie połączył” – pisała „Wyborcza”.

Mimo to prokurator składa wniosek o areszt. Pomocną dłoń wyciąga wtedy do Dworczyka inny wieczny harcerz – Antoni Macierewicz. W tamtym czasie był posłem swego marginalnego Ruchu Katolicko-Narodowego. No ale był posłem. Napisał poręczenie za Dworczyka, którego znał przez swą córkę, też harcerkę. Poręczył też Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, organizacja harcerska o prawicowym i katolickim sznycie, w której działa Dworczyk. Sąd odrzuca wniosek o areszt, a Dworczyk proponuje dobrowolne poddanie się karze. Dostaje półtora roku pozbawienia wolności z zawieszeniem na trzy lata.

Wymazany Macierewicz

Ta młodzieńcza brawurowa przygoda Dworczyka ma swój finał niemal 18 lat później. Wiosną 2017 r. Macierewicz jest już potężnym ministrem obrony w rządzie PiS i powołuje Dworczyka na swojego zastępcę.

Dworczyk uwielbia podkreślać swe militarne korzenie: „Mój dziadek rotmistrz Kazimierz Lenartowicz służył w II Korpusie Wojska Polskiego w Rosji. Jako młody porucznik dowodził pierwszym szwadronem 6. pułku ułanów w szarży pod Kaniowem oraz walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Po kampanii 1939 roku spędził 3 lata w łagrach, by następnie wraz z armią gen. Andersa opuścić Związek Sowiecki. Zmarł na emigracji, z której, z powodów politycznych, nie mógł wrócić do Polski. Drugi dziadek – kpt. lekarz Marian Dworczyk był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. (...) Mój tata – Jan Dworczyk, farmaceuta, w czasie wojny był harcerzem Szarych Szeregów ps. »Michał«”. Gdy Dworczyk został wiceszefem MON, znajomi zauważyli, że nawet do kościoła zaczął chadzać w wojskowej kurtce. Do dziś w klapie marynarki najczęściej nosi lotniczą szachownicę.

Początkowo wszystko idzie zgodnie ze scenariuszem, wedle którego starszy, radykalny Macierewicz prowokuje, a młodszy, gładszy Dworczyk łagodzi. Wedle tej zasady Dworczyk broni podkomisji smoleńskiej Macierewicza, a także ekscesów jej członków. Choćby Wacława Berczyńskiego, który chwalił się zablokowaniem przetargu na śmigłowce, choć nie miał żadnego prawa się nim zajmować, a w dodatku powiązany był z jednym z producentów.

Jednak to, co wyglądało na scementowanie wieloletniej więzi Macierewicza i Dworczyka, w której role zastępowego i komendanta są jasno określone, okazuje się – ku zaskoczeniu wielu w PiS – końcem harcerskiego przymierza pokoleń.

Gdy nadchodzi przełom 2017/18 r. i Jarosław Kaczyński decyduje o odwołaniu premier Beaty Szydło, także pod Macierewiczem osuwa się polityczny grunt. Dworczyk zostawił go jako pierwszy. W PiS żywe są plotki, że to on w imieniu nowego szefa rządu Mateusza Morawieckiego poinformował Macierewicza o tym, że traci stanowisko – co dla sędziwego polityka oznaczało koniec kariery.

Gdy Macierewicz przestał być Dworczykowi potrzebny, skończyły się rodzinne zażyłości. Dziś w życiorysie Dworczyka na jego oficjalnej stronie internetowej nie ma o Macierewiczu ani słowa.

Karta Polaka

Jest w biografii Dworczyka kilka charakterystycznych elementów. Harcerzem był o wiele dłużej niż statystyczny chłopak. Zaczął w 1985 r. jako 10-latek, a skończył w 2006 r., gdy miał już ponad 30 lat – doszedł do stanowiska członka Naczelnictwa ZHR. W harcerstwie poznał żonę Agnieszkę, z wykształcenia nauczycielkę francuskiego, z którą ma czwórkę dzieci (uczęszczają do słynnej podwarszawskiej szkoły Stowarzyszenia Sternik, kojarzonej z Opus Dei; żona Dworczyka pracuje w tamtejszym przedszkolu).

Po studiach historycznych na Uniwersytecie Warszawskim zgłosił się do wojska na ochotnika, choć większość jego rówieśników cieszyła się ze zwolnienia z powszechnej służby wojskowej.

Kiedy wszyscy interesowali się w latach 90. otwierającym się Zachodem, on jeździł na Wschód. Tak, jest w nim upodobanie do munduru i etosu II Rzeczypospolitej, w której Kresy były otoczone specyficznym mitem.

Jednocześnie cała jego wciąż niezbyt długa polityczna biografia pokazuje, że przy mozolnym wspinaniu się po stopniach kariery stosuje dość proste metody, z których główną jest przyklejanie się do kolejnych protektorów. Przy czym Macierewicz – choć ochronił go przed odsiadką i dał posadę w rządzie – wcale nie był patronem kluczowym. Ważniejszy był wieloletni towarzysz Jarosława Kaczyńskiego, wiceprezes PiS Adam Lipiński. O nim wzmianki na stronie Dworczyka jeszcze są.

Lipiński to protektor wielu dzisiejszych pisowskich 40-50-latków, akuszer ich karier zaczętych kilkanaście lat temu.

Dworczyk i Lipiński poznali się przy okazji wyjazdów do krajów byłego ZSRR. Wschód to pasja Dworczyka. W latach 2001-05 był współwłaścicielem biura podróży Pogranicze, które woziło tam turystów i pielgrzymów. W 2004 r. Lipiński akurat organizował wyjazd obserwatorów na wybory ukraińskie i Dworczyk mu w tym pomógł. Potem jeździli razem na Białoruś, gdy prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka próbował pacyfikować tamtejszych Polaków.

Wtedy PiS był młodą partią, która pierwszy raz znalazła się w parlamencie i nie była jeszcze prywatnym folwarkiem Jarosława Kaczyńskiego. Miało to znaczenie zwłaszcza po 2005 r., gdy PiS niespodziewanie wygrał wybory parlamentarne i prezydenckie, pokonując faworyzowaną Platformę Obywatelską Donalda Tuska. Dzięki znajomości z Lipińskim oraz wspólnej harcerskiej przeszłości z Konradem Ciesiołkiewiczem, rzecznikiem nowego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, Dworczyk pierwszy raz trafia w orbitę rządu i blisko władz PiS. Zostaje doradcą Marcinkiewicza, ma wtedy raptem 30 lat.

Część ludzi PiS znał, bo w 2001 r. wstąpił do konserwatywnego ugrupowania Przymierze Prawicy, założonego m.in. przez Marcinkiewicza, Kazimierza Michała Ujazdowskiego, Marka Jurka oraz Mariusza Kamińskiego. W 2002 r. Przymierze przystąpiło do PiS, a Dworczyk wraz z nim. Dziś już w PiS nie ma prawie nikogo z założycieli PP.

W gabinecie Marcinkiewicza Dworczyk, wspierany przez Lipińskiego, zajmuje się głównie pracą na kierunku wschodnim, w tym kontaktami z Polonią. Gdy Marcinkiewicz popada w niełaskę i zostaje odwołany, Dworczyk płynnie zostaje wschodnim doradcą kolejnego premiera. A jest nim Jarosław Kaczyński.

Plany Dworczyk miał ambitne. Chciał opracować m.in. nową ustawę o repatriacji oraz zmienić ordynację wyborczą, by wybierać parlamentarzystów reprezentujących Polaków mieszkających za granicą. Zabrakło czasu, bo kontrowersyjna koalicja PiS z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin w połowie kadencji padła pod ciężarem konfliktów i skandali. Dworczykowi udało się jednak doprowadzić do uchwalenia ustawy o Karcie Polaka – dokumencie potwierdzającym narodowość polską, który może być przyznany potomkom Polaków mieszkającym za granicą. To dla Dworczyka jeden z największych życiowych sukcesów.

Jeszcze będąc w rządzie, zaczyna myśleć o karierze partyjnej. W 2006 r. startuje w wyborach samorządowych – zostaje radnym w Warszawie. Rok później stara się dostać do Sejmu. Nie udaje mu się, a PiS traci władzę na długie osiem lat.

Dworczyk nie został jednak na lodzie – odchodzący premier Jarosław Kaczyński załatwia mu stanowisko doradcy ds. Polaków na Wschodzie u swojego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ale Dworczyk nie jest w ścisłym gronie ludzi Lecha, nie staje się jego politycznym dzieckiem. Po katastrofie smoleńskiej musi sobie szukać miejsca, bo aparat PiS o niego nie zadbał – był zbyt mało ważny.

W banku go nie widziano

Jeśli przejrzeć kilka oficjalnych biogramów, to po Smoleńsku jest w nich zazwyczaj zawodowa dziura. Dworczyk pisze tylko o działalności politycznej. Wiadomo, że w 2011 r. jeszcze raz bez powodzenia kandyduje do Sejmu, w przegranych znów przez PiS wyborach. „W latach 2010–2015 współpracowałem z Prezesem PiS J. Kaczyńskim wspierając współpracę partii ze środowiskami Polaków na Kresach oraz biorąc udział w pracach programowych dotyczących polityki wschodniej” – to cytat ze strony internetowej Dworczyka. Podobnie polityczny jest biogram na witrynie Kancelarii Premiera: „W latach 2006–2015 był radnym dzielnicy Śródmieście i m.st. Warszawy, a następnie radnym Województwa Mazowieckiego. W roku 2015 objął mandat poselski”. A z czego żył?

Od kilku lat Dworczyk unika podawania w życiorysach, że za czasów Platformy dostał posadę w spółce Skarbu Państwa. W latach 2012-15 był doradcą prezesa PKO BP. Bankiem tym i wtedy, i teraz kieruje Zbigniew Jagiełło, przyjaciel Mateusza Morawieckiego. Morawiecki za to w tamtym czasie był prezesem zagranicznego banku BZ WBK (dziś Santander) i doradcą Tuska. Tajemnicą poliszynela jest to, że Morawiecki przez Jagiełłę upychał w PKO BP swoich ludzi – w ten sposób do banku trafił m.in. syn Ryszarda Czarneckiego. Czy także Dworczyk dostał posadę dzięki Morawieckiemu? Minister nie odpowiedział na moje pytania w tej kwestii. Ale według moich rozmówców tak właśnie było.

Morawiecki znał prawicowych harcerzy, bo z jego inicjatywy bank BZ WBK finansował wiele ich dzieł. W BZ WBK odpowiadał za to m.in. Michał Kuczmierowski, także harcerz, a dziś szef Agencji Rezerw Materiałowych, który wraz z Dworczykiem odpowiada za dystrybucję szczepionek na koronawirusa. To właśnie przez środowiska harcerskie Dworczyk dostał się wtedy w orbitę Morawieckiego.

Ówcześni bardzo wysoko postawieni menadżerowie PKO BP, z którymi rozmawiałem, zarzekają się, że nigdy nie widzieli Dworczyka w banku. Co zatem robił? Biuro prasowe banku zapewnia, że „zajmował się w tym czasie sprawami z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu, m.in. przeprowadził projekt sprowadzenia do Polski potomków rodzin polskich wywiezionych do Kazachstanu i adaptacji ich w Polsce”.

Nie wiadomo, czemu Dworczyk się tym nie chwali, mimo że miłością do Polaków na Kresach przesiąknięte jest każde jego CV.

Wałbrzyska sodoma

Do Sejmu dostał się wreszcie pod koniec rządów Platformy. Objął fotel po pośle PiS Adamie Kwiatkowskim, który latem 2015 r. po zwycięstwie Andrzeja Dudy przeniósł się do Pałacu Prezydenckiego. Sytuacja była dla Dworczyka niełatwa, bo tacy posłowie obejmujący mandaty tuż przed końcem kadencji mają słabą pozycję negocjacyjną – listy wyborcze partii na kolejne wybory są już zazwyczaj wywalczone. Dworczykowi pomógł znów wiceszef PiS Adam Lipiński. Postanowił wypromować go na lidera listy w Wałbrzychu, gdzie partia od dłuższego czasu miała problem ze strukturami, w których kwitły prywata, donosicielstwo i wybuchały skandale.

Wałbrzych to specyficzne miejsce na mapie Polski. Działacze partyjni rozmaitych formacji od lat biorą się tam za łby w wewnętrznych wojenkach. Korumpują się, szantażują i nagrywają.

Przez lata najważniejszym politykiem PiS w Wałbrzychu była Anna Zalewska. Dworczyk już w kampanii 2015 r. był brutalnie przez nią zwalczany. Został jednak posłem, a Zalewska dalej go tępiła już jako minister edukacji. Czuła się przy tym pewnie, bo premierem była Beata Szydło, jej przyjaciółka i sojuszniczka. Dworczyk został wiceministrem obrony w 2017 r. także dlatego, że potężny wówczas Macierewicz chronił go przed tymi atakami.

W działaniach Lipińskiego jako lidera PiS na Dolnym Śląsku był wyraźny zamysł. Chodziło o przejmowanie przez Dworczyka władzy nad wałbrzyskim ogniwem partii. Faktem jest, że struktura za czasów Zalewskiej stała się jedną wielką wylęgarnią problemów. Do centrali PiS płyną donosy: łamanie statutu, prywata, nieprawidłowości w finansach. A nawet „tolerowanie nieobyczajnego zachowania”, bo niezadowoleni działacze donoszą, że kojarzona z Zalewską radna z Bystrzycy Kłodzkiej została przyłapana podczas seksu na świeżym powietrzu z działaczem PSL. Wałbrzyscy działacze PiS związani z Zalewską są zamieszani nawet w głośny skandal z okradaniem kontenerów PCK, do których zbierana była odzież dla najuboższych.

Gdy Zalewska w 2019 r. zostaje euro­posłanką i przestaje doglądać wałbrzyskiego podwórka, Dworczyk próbuje to wykorzystać i przeciąga część ludzi Zalewskiej na swoją stronę. Stara ekipa stawia jednak opór i nagrywa szantaż ze strony Kamila Zielińskiego, przybocznego Dworczyka.

Na nagraniu pisowcy rozmawiają mafijnym językiem i konstatują, że w niczym nie są lepsi od poprzedników z Platformy i SLD. Rzeczywiście, na innej taśmie dzielą państwowe pieniądze z Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, w której – dzięki Dworczykowi – Zieliński jest wiceprezesem. Zieliński w rozmowie sugeruje, że Dworczyk zażądał dofinansowania dla jednej z parafii. W dodatku pieniądze ma także dostać wójt Udanina („nasz jest gościu”). Na co? Jak twierdzi „Gazeta Wyborcza”: na Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych – Tropem Wilczym, którego inicjatorem jest fundacja założona przez Dworczyka.

Gdy taśmy nagrane na początku 2020 r. wychodzą niedawno na jaw, Kaczyński rozwiązuje struktury PiS w Wałbrzychu (tak jak dekadę temu Platforma, gdy odkryła aferę z kupowaniem głosów w wyborach samorządowych). Ale Dworczyk ukarany nie zostaje. Od ponad roku jest szefem całego dolnośląskiego regionu PiS. Dostał to prestiżowe stanowisko po Lipińskim.

Ukryte sukcesy

Co więcej – gdy wałbrzyskie szambo się wylewa, Dworczyk jest już pierwszoplanową postacią w rządzie. Pandemia wynosi go wysoko. Najpierw premier powierzył mu budowę symbolicznego szpitala na Stadionie Narodowym, który ma odciążyć zapchane placówki na Mazowszu. Dworczyk urządził szpital widmo, gdzie nie da się leczyć ciężko chorych na ­COVID-19, stawki za pracę są horrendalnie wysokie, a personelu bywa tyle, co pacjentów – bo pacjentów jest niewielu.

Choć zawiódł, to szybko dostał jeszcze poważniejsze zadanie: wprowadzenie programu szczepień na koronawirusa. – Morawiecki nie ma w PiS swoich ludzi. W wielu obszarach opiera się trochę na środowisku dawnych harcerzy. Poza tym uważa Dworczyka za sprawnego organizatora i polityka lojalnego. To klucz do tej kariery – opowiada dobry znajomy premiera.

Ale tak jak w przypadku Szpitala Narodowego, tak w sprawie szczepień Dworczyk nie popisał się harcerską zaradnością. Usprawiedliwiał karkołomne próby wpychania w kolejkę prokuratorów czy agentów CBA przed chorych ludzi – bo tak chcieli ministrowie siłowi. Zorganizował infolinię do zapisywania na szczepienia seniorów, która padła w pierwszym dniu działania („żaden system nie wytrzyma tego naporu”). W efekcie starsi ludzie tłoczyli się w kolejkach na mrozie, by zapisać się w przychodniach rejonowych.

Wszystkie te błędy uchodzą mu płazem z prostego powodu: na jego ocenę w rządzie i partii poza publicznie widocznymi błędami składają się także jego ukryte sukcesy. To on w 2018 r. namówił słynnego radnego opozycji na Śląsku Wojciecha Kałużę, by zdradził towarzyszy w zamian za posadę wicemarszałka województwa – dzięki temu jednemu głosowi PiS przejęło władzę w regionie. To on obietnicami pomocy finansowej rządu przekonał Bezpartyjnych Samorządowców na Dolnym Śląsku, by weszli w koalicję z PiS, a nie z opozycją. To on zorganizował ustawkę z jednym z tabloidów, by uderzyć w autora książki o Morawieckim, zarzucając mu ujawnienie, że premier adoptował dwójkę dzieci („Ujawnił w swojej książce największy rodzinny sekret premiera. Nie wiadomo, czy (...) zdawali sobie sprawę, że pochodzą z domu dziecka”). W rzeczywistości informacja ta była już wcześniej znana, dzieci o tym także wiedziały, a ustawka miała zdyskredytować autora niewygodnej dla Morawieckiego publikacji, pokazującej od środka jego pracę jako bankiera.

Orędzia nie będzie

Jest 23 maja 2019 r., ostatnie godziny kampanii przed wyborami europejskimi. Gorąco, bo opozycja po raz pierwszy startuje zjednoczona, a wynik jest sprawą otwartą. Dworczyk pisze do prezesa TVP Jacka Kurskiego, że Morawiecki chce wygłosić orędzie tuż przed ciszą wyborczą i oczekuje podstawienia ekipy telewizyjnej.

Kurski traktuje to jak prowokację. Wszak wszyscy w PiS wiedzą, że od kilku miesięcy zwalcza Morawieckiego, a w kampanii europejskiej robi to wyjątkowo otwarcie.

Szef TVP najpierw dzwoni do Kaczyńskiego, a potem do Dworczyka. Mówi mu, że premier nie będzie miał żadnego orędzia i że prezes PiS popiera taką decyzję. Dodaje w prostych żołnierskich słowach by – mówiąc oględnie – Dworczyk sobie szybko poszedł. I Dworczyk sobie idzie.

Do dziś Kurski i część PiS traktuje go w podobny sposób, jak harcerzyka. Tak, jeszcze musi sporo popracować nad tym, by stać się jednym ze starszyzny hufca. ©

Autor jest dziennikarzem Onet.pl. Stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz Onetu, wcześniej związany z redakcjami „Rzeczpospolitej”, „Newsweeka”, „Wprost” i „Tygodnika Powszechnego”. Zdobywca Nagrody Dziennikarskiej Grand Press 2018 za opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” artykuł „Państwo prywatnej zemsty”. Laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2021