Dramat na końcu świata

Mamy kolejne "upadłe państwo": Kirgistan, gdzie czystki etniczne wygnały z domów 400 tys. ludzi. Tymczasem za kulisami trwa Nowa Wielka Gra - o kontrolę nad Eurazją.

22.06.2010

Czyta się kilka minut

Horror zaczął się 10 czerwca nad ranem. Do miasta wjechały grupy młodzieży z bronią, ruszyli się miejscowi. Zaczęły się pogromy i rabunki, palenie aut, domów i sklepów. Dwa dni i oficjalnie 200 pomordowanych (choć zabitych może być nawet 2000), do tego 400 tys. uchodźców. Miasta bez prądu i żywności, podzielone na zabarykadowane kwartały, kontrolowane przez Jednych albo Drugich. Powiedzmy, że to, co jest teraz, to spokój.

W zasadzie to niemal Europa: członek OBWE. W zasadzie kluczowy sojusznik, bo wszyscy NATO-wscy żołnierze, uczestniczący w operacji w Afganistanie, stawiają tranzytem stopę w tym kraju. W zasadzie cywilizacja; znają tu Szekspira i Mickiewicza...

10 czerwca w kirgiskich miastach Osz i Dżalalabad, w sercu Azji Centralnej, w jednym z najgęściej zaludnionych obszarów świata, rozgorzał konflikt etniczny: Kirgizi postanowili zrobić "porządek" ze swymi uzbeckimi sąsiadami. Bezradny rząd poprosił o rosyjską interwencję wojskową, do której na razie nie doszło.

Państwo bez państwa

Napięcia między Kirgizami i Uzbekami mają głębokie korzenie: przez setki lat koczowniczy Kirgizi walczyli z osiadłymi Uzbekami; różnice przetrwały do dziś. Przez ostatnie 20 lat Kirgizi próbowali "ustawić" swoją mniejszość uzbecką (milion ludzi; to 15-20 proc. społeczeństwa Kirgistanu) i zrekompensować przykrości, których dostarcza potężny sąsiad - Uzbekistan. A Osz i Dżalalabad to miasta nadgraniczne.

Władze kirgiskie (tj. rząd tymczasowy) twierdzą, że pogromy to efekt dywersji, której mieli dokonać zwolennicy obalonego w kwietniu prezydenta Kurmanbeka Bakijewa (pochodzącego z Dżalalabadu). Patrząc szerzej, to element walki o władzę - po tym, jak wraz z upadkiem Bakijewa znalazła się ona na ulicy i niejeden się po nią schylił. A że rząd tymczasowy jest czystą dekoracją, policja w rozsypce, zaś pozycja struktur klanowych i mafijnych silniejsza niż kiedykolwiek - po władzę nie schylają się mężowie stanu. Dogodnym gruntem dla fermentu jest zaś kryzys gospodarczy w i tak biednym Kirgistanie, załamanie i tak wątłych struktur administracji, brak autorytetu elit i poczucie beznadziei.

W ostatnich dniach jakby ciszej padają słowa o "siłach zewnętrznych", rozgrywających Kirgistan. Ale jeszcze niedawno wskazywano na Rosję, która wykorzystywała lub wręcz inspirowała problemy Kirgistanu, by ukarać niepokornego Bakijewa, zdyscyplinować okolicznych władców oraz pokazać USA i Chinom, że Azja Centralna to rosyjskie podwórko i nie można za jej plecami posiadać tu baz czy budować gazociągów.

Cień nad Azją Centralną

Tak czy inaczej, w ostatnich dwóch miesiącach Kirgistan szturmem wdarł się do ligi "państw upadłych": ma konstytucję i granice, ale rząd nie jest w stanie rządzić. A wszystko wskazuje, że chaos ostatnich miesięcy i dwudniowe rzezie na południu to dopiero początek.

Tymczasem problemy Kirgistanu - to problemy regionu Azji Centralnej. Lokalny kandydat na hegemona, Uzbekistan, patrzy, jak za miedzą mordowani są rodacy. Nie daje sobie rady z rzeszą uchodźców i drży, że niepokoje w Kirgistanie wyciągną na ulice własnych obywateli. Interweniować nie może, bo byłby to konflikt międzynarodowy i konfrontacja z Rosją. Czekać też źle, bo mogą się zacząć manifestacje, których władze w Taszkencie się boją; pięć lat temu nie wahały się dla postrachu spacyfikować własnych demonstrantów, za cenę kilkuset zabitych.

A to nie wszystko: Uzbecy (i Chińczycy) z niepokojem oczekują, kiedy w Kirgistanie pojawią się uzbeccy i ujgurscy terroryści, od dekady zdobywający szlify w Afganistanie.

Podobne do Kirgistanu problemy społeczne, ekonomiczne i polityczne mają wszyscy w okolicy. Władcy drżą przed perspektywą przewrotów i przed Rosją, wobec której każdy ma coś na sumieniu. Bezradny jest Kazachstan, lider regionu. Trwa więc fatalistyczne oczekiwanie na rozwój wypadków. Tymczasem z Kirgistanu ewakuowani są cudzoziemcy. W tym - co symptomatyczne, ze względu na interesy i wrodzony pragmatyzm - Chińczycy.

Wpatrzeni w Rosję

Inicjatywa należy do Rosji. Ona ma instrumenty i wolę, by rozwiązać problem Kirgistanu i regionu: Kreml chce utrzymać tu swoją strefę wpływów oraz ograniczyć pozycję USA i Chin. Ale na razie Rosja czeka. Na co? To już spekulacje.

Jeśli Rosja faktycznie się zmienia (zgodnie z deklaracjami o modernizacji i "resecie" w konfrontacji z Zachodem), to możliwe, że trwają zakulisowe targi o wsparcie USA i Chin dla rosyjskiej interwencji w Kirgistanie. Rosja zobowiązywałaby się do stabilizacji regionu, rywale uznaliby jej pozycję i swe interesy dogadywaliby w Moskwie, a nie jak dotąd w stolicach regionu. Rosja wyrosłaby na siłę stabilizującą gorącą część świata. Sukces takiej operacji i wzrost zaufania dla Moskwy w Waszyngtonie i Brukseli byłby de facto uznaniem rosyjskiej strefy wpływów w obszarze postsowieckim (poza krajami bałtyckimi).

Jeśli jednak Rosja nie chce zmienić swego myślenia o świecie - wypracowanego w latach 90. i potwierdzonego wojną w Gruzji - to dla Azji Centralnej nadchodzi gorący czas. Modelem działania Moskwy w takich sytuacjach była dotąd destabilizacja i "zarządzanie kryzysem". Czyli: eskalacja napięć w Kirgistanie, prowokowanie ich w krajach sąsiednich i czekanie na islamskich terrorystów, by zdyskredytować NATO w Afganistanie i postraszyć Chiny - i dopiero wtedy zacząć rosyjską "operację stabilizacyjną".

Czyżby zatem w Kirgistanie zaczynał się kluczowy moment Nowej Wielkiej Gry o zwierzchnictwo nad centrum Azji? Nad tym Graalem klasycznej geopolityki - "heartlandem", którego kontrola ma zapewniać dominację nad Eurazją? Czyżby tu - a nie na Ukrainie - miał się decydować imperialny los Rosji?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010