Dlaczego McCain musi przegrać

Jeśli biali wyborcy oraz Latynosi nie okłamują ankieterów, i jeśli Barack Obama nie popełni kardynalnego błędu, to on zostanie czterdziestym czwartym prezydentem Stanów Zjednoczonych.

28.10.2008

Czyta się kilka minut

W roku 2008 każdy republikański kandydat - ktokolwiek by nim nie był - musiałby toczyć swoją kampanię wyborczą obciążony ośmioma latami obecności Republikanów w Białym Domu. Już sam ten fakt budziłby pragnienie obsadzenia dziś funkcji prezydenta Demokratą.

Kandydat z obciążeniem

Jakby tego było mało, George W. Bush - republikański prezydent, sprawujący urząd od ośmiu lat - jest szczególnie niepopularny. Zapomniane lub zdyskontowane zostały dziś wszystkie osiągnięcia Busha, w tym porażka ideologii dżihadu od Maroka po Indonezję czy też rozbrojenie nuklearne Iraku, Libii i Korei Północnej. Bush oskarżany jest natomiast o wszystko, co poszło nie tak. Fakt, jego polityka finansowa z pewnością spowodowała potężny deficyt, ale to za rządów Clintona banki zostały zmuszone, aby udzielać kredytów hipotecznych typu sub-prime.

Ponadto do chwili, gdy latem tego roku McCain został wyłoniony jako kandydat Republikanów, musiał on stawiać czoła kolejnemu i niezwykle poważnemu obciążeniu w postaci zwalniającej gospodarki, gwałtownie zmniejszających się wartości nieruchomości, a także nieuniknionemu wpływowi tego faktu na hipoteki i ich pochodne, co zaczęło szkodzić w konsekwencji bankom inwestycyjnym i ubezpieczycielom.

Dla McCaina było to obciążenie podwójne - ponieważ o zaistniałą sytuację oskarżano Republikanów, a pomijano odpowiedzialność Demokratów w Kongresie. Jednocześnie jego duża zaleta - kandydata, który jest znacznie bardziej kompetentny od rywala w dziedzinie polityki bezpieczeństwa i który wie, "jak wygrywać wojny" - była znacznie pomniejszana. A, paradoksalnie, skoro sytuacja w Iraku ostatnio zdecydowanie się poprawiła, polityczne znaczenie tej cechy McCaina zdecydowanie zmalało.

Cios może śmiertelny

Wtedy w McCaina trafił następny cios: październikowy kryzys finansowy, który objął całą strukturę finansową, zmniejszył wyceny giełdowe do 65 proc. poziomu sprzed kryzysu, a także jeszcze bardziej zdeptał "prawdziwą" gospodarkę, która i tak już zwalniała.

Szkoda, którą wyrządziło to McCainowi, znów była nieproporcjonalna, z powodu domniemanej odpowiedzialności Republikanów. Tymczasem w rzeczywistości powstawanie nadmiernej płynności - które powodowało wszystkie inne problemy, bo prowadziło inwestorów do poszukiwania wyższych poziomów zysku dla swoich środków - zaczęło się jeszcze w 2001 r.

Inna sprawa, że McCain nie miał na to żadnej własnej recepty finansowej. Oczywiście, Obama też jej nie miał i mimo wsparcia wszystkich swoich popleczników z Wall Street - a ma ich tam więcej niż McCain - nie zdołał przedstawić żadnego przekonującego własnego planu. Dołączył za to do McCaina, wspierając kontrowersyjne propozycje Busha.

Niedociągnięcia Obamy nie mają już jednak żadnego znaczenia, ponieważ nic, co dotychczas zrobił McCain, nie zniwelowało wszystkiego, co go obciąża.

Tym bardziej że jest jeszcze kolejny cios, sam w sobie być może śmiertelny: ponieważ Obama zrezygnował z federalnych dotacji wyborczych, zdołał zgromadzić na swoją kampanię zdecydowanie więcej pieniędzy niż 84 miliony dolarów federalnej dotacji dla McCaina. W ten sposób w szczególnie niepewnych stanach, jak np. Wirginia, Obama wydaje teraz na spoty wyborcze w telewizji trzy lub cztery razy więcej niż McCain, przyćmiewając przekaz McCaina na wszystkich głównych kanałach. Kampania McCaina dysponuje tak niewielkimi sumami pieniędzy, że nie może nawet odpowiedzieć na "mordercze" oskarżenia Obamy, iż McCain chciałby zredukować zakres ubezpieczeń socjalnych i opieki zdrowotnej dla osób powyżej 65. roku życia.

Socjaldemokrata Obama

Sondaże wyborcze pokazują, że Obama ma przewagę - ale one niewiele znaczą. To nie są wybory powszechne, ale raczej jednoczesne wybory w 50 odrębnych stanach i w Waszyngtonie (Dystrykt Kolumbia), które dysponują 538 głosami elektorskimi. Sondaże dają pojęcie o liczbie głosujących w każdym ze stanów - ale nie proporcjonalnie, bo nawet ten najsłabiej zaludniony ma przynajmniej trzy głosy. Co więcej, tylko w dwóch stanach, Maine i Nebrasce, głosy elektorskie przyznawane są mniej więcej proporcjonalnie. We wszystkich innych zwykła większość plus jeden daje zwycięskiemu kandydatowi wszystkie głosy danego stanu.

To, co się liczy, to przewaga Obamy w przewidywanym podziale głosów elektorskich: szacuje się, że z tych wszystkich 538 głosów zdobędzie on 313, wobec 174 głosów, które mogą paść na McCaina (tylko 51 jest niepewnych). Jeśli nie okaże się, że wielu białych wyborców i Latynosów okłamuje ankieterów i w rzeczywistości nie zagłosuje na czarnoskórego kandydata - lub jeśli Obama nie popełnił kardynalnego błędu, który nieodwracalnie zrazi większą część jego elektoratu - jego zwycięstwo jest teraz pewne.

To może mieć duży wpływ na przyszłość Stanów. Albo i nie. Obama jest postrzegany jako czarny kandydat i stąd się bierze gwałtowne poparcie dla niego ze strony białych liberałów, którzy wierzą, że jego prezydentura zmyje wszystkie grzechy białych, począwszy od czasów niewolnictwa. Jednak Obama nie jest potomkiem niewolników i kulturowo nie ma wiele wspólnego z czarnymi Amerykanami. Jest dzieckiem ultraliberalnej matki, która odrzuciła swą białą tożsamość i Amerykę (wolała Indonezję), a jego poglądy zostały ukształtowane przez lewicową miejską politykę Chicago.

Innymi słowy, Obama jest w gruncie rzeczy "czerwonym" kandydatem, popierającym tak wielką redystrybucję dochodów, jak tylko to możliwe ("rozprzestrzenianie bogactwa"). W Europie czyniłoby to z niego socjaldemokratę. W bardziej konserwatywnym kontekście amerykańskim czyni to z niego radykała, co jednak Obama z powodzeniem skrywa. Na przykład kiedykolwiek się go nie spytać, kto jest jego ekonomicznym doradcą, odpowiada, że Paul Volker: 81-letni były prezes banku centralnego za rządów Ronalda Reagana, który poleca ostrą dyscyplinę finansową, a nie nowe wydatki socjalne.

Wyborcze paradoksy

Na ironię zakrawa fakt, że z powodu kryzysu finansowego i zwolnienia tempa gospodarki ów wyborczy kamuflaż Obamy w postaci fiskalnego konserwatyzmu stanie się rzeczywistością. Bo ktokolwiek zostanie prezydentem, będzie musiał obciąć, a nie zwiększyć budżet federalny. Co do redystrybucji (przez opodatkowanie bogatych), jest to raczej mrzonka. Jak tylko wzrośnie skrajna stopa podatkowa, to samo uczyni całkowicie legalnym sposób na uniknięcie podatków przez np. odroczone zobowiązania podatkowe - z powodu inwestowania w energię alternatywną, ochronę środowiska, dotowane nieruchomości itd.

Prawdziwym paradoksem natomiast jest, że z dwóch kandydatów tylko McCain mógłby poczynić znaczne oszczędności w wydatkach na obronę - wierzy on, że większość dużych nowych programów zbrojeniowych powinna być odłożona, ponieważ Rosja i Chiny technologicznie pozostały daleko w tyle. Kongres, nawet jeśli będzie pełen Demokratów, nigdy nie pozwoli Obamie obciąć budżet Pentagonowi. A to do Kongresu należy zawsze ostatnie słowo.

Przełożyła Patrycja Bukalska

EDWARD N. LUTTWAK jest politologiem, doradcą w Centrum Badań Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie, autorem wielu książek o polityce międzynarodowej. Stale współpracuje z "TP". Tytuł i śródtytuły od redakcji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2008