Czyj jest uniwersytet

Ks. prof. ANDRZEJ SZOSTEK: Kiedy nieuzasadnione, niesprawiedliwe i krzywdzące represje spotykają kogoś mi bliskiego – a tak stało się na KUL – nie jestem w stanie tego firmować.

12.10.2020

Czyta się kilka minut

Ks. Andrzej Szostek (z lewej) podczas obchodów 100-lecia KUL odbiera z rąk ówczesnego rektora tej uczelni, ks. Antoniego Dębińskiego, medal przyznawany zasłużonym byłym rektorom. Lublin, 8 grudnia 2018 r. / JAKUB ORZECHOWSKI / AGENCJA GAZETA
Ks. Andrzej Szostek (z lewej) podczas obchodów 100-lecia KUL odbiera z rąk ówczesnego rektora tej uczelni, ks. Antoniego Dębińskiego, medal przyznawany zasłużonym byłym rektorom. Lublin, 8 grudnia 2018 r. / JAKUB ORZECHOWSKI / AGENCJA GAZETA

 

ARTUR SPORNIAK: Ksiądz ­Profesor zerwał współpracę z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. To dość radykalny krok.

KS. ANDRZEJ SZOSTEK: Tak.

Powód?

Wyłuszczyłem go w liście do rektora.

Napisał Ksiądz m.in.: „Nie potrafię kontynuować współpracy z Uczelnią, której Władze tak krzywdząco traktują swego Profesora – i to etyka, który właśnie z bliskich mi racji etycznych ma odwagę zabierać głos w sprawach moralnie doniosłych w Polsce i w Kościele”. Chodzi o ks. prof. Alfreda Wierzbickiego, którego wypowiedzi trafiły do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej.

Już nie dodawałem osobistych wątków. Ks. prof. Wierzbicki jest w tej samej Katedrze Etyki, w której dotąd byłem. Co więcej, jakiś czas temu byłem jego przełożonym jako kierownik tej katedry, a potem on został jej kierownikiem i ja stałem się jego podwładnym. Nasza współpraca, zarówno w katedrze, jak i w Instytucie Jana Pawła II KUL była intensywna. Dla mnie to także osobiście ważna sprawa, gdy człowiek, którego szlachetność i uczciwość myślenia znam, zostaje tak potraktowany przez władze KUL.

W dodatku myśmy na to zareagowali już 6 września – po pierwszym oświadczeniu rektora. Nasz list – podpisany przez 12 czynnych i emerytowanych profesorów KUL – był wysłany z mojej skrzynki pocztowej. Dodałem słowa: „Mirosławie drogi (jesteśmy przecież z rektorem po imieniu), wysyłam Ci ważny i pilny list”. I nic – do dziś żadnej odpowiedzi.

Oświadczenie rektora z 4 września odcinało się od poglądów ks. Wierzbickiego.

To brzmiało jak banał, bo przecież ciągle wygłaszamy własne poglądy, ale nie w stosunku do wszystkich zamieszczane są na stronie KUL takie oświadczenia. Więc zabrzmiało to groźnie i poszło na cały świat. W oświadczeniu zaznaczono, że KUL całkowicie popiera stanowisko wyrażone przez episkopat w słynnym dokumencie dotyczącym LGBT+.

Kontekstem były ataki na ks. Wierzbickiego po poręczeniu przez niego (razem z jedenastoma innymi osobami) za Margot, aresztowaną transseksualną aktywistkę LGBT+. Przy czym ks. Alfred wyraźnie zaznaczył, że nie podziela poglądów Margot, a ocenę jej czynów pozostawia sądowi, tylko uważa, że areszt, jako zastosowany środek, jest w tej sytuacji nieproporcjonalnie surowy. To sprawiło, że pojawiły się głosy domagające się usunięcia go z uczelni, a potem po Lublinie zaczęła jeździć furgonetka fundacji o pobożnie brzmiącej nazwie z portretem ks. Wierzbickiego i z hasłami w niego wymierzonymi. I również nie było żadnej reakcji rektora.

Natomiast po miesiącu milczenia nagle dowiadujemy się, że Kolegium Rektorskie – instytucja niewystępująca w statucie KUL – zgłasza sprawę ks. Wierzbickiego do rzecznika dyscyplinarnego. W sprawach dyscyplinarnych rektor powinien być raczej obiektywnym świadkiem, a nie stroną sporu – przecież rzecznicy dyscyplinarni są pracownikami KUL. A tu ponadto oskarżającymi jest cała grupa – rektor z prorektorami. Rzecz niespotykana!

Napisał Ksiądz do rektora, że na ogół w pełni zgadza się z głoszonymi przez ks. Wierzbickiego opiniami. KUL w końcu wymienił przykłady jego wypowiedzi, które mają być poddane badaniu. „Dokument biskupów wygląda, jakby był pisany na Księżycu, a nie w Polsce, gdzie prześladowani są na tym tle ludzie” – powiedział ks. Wierzbicki. Czy Ksiądz zgadza się z tą tezą?

Tak. W liście zaznaczyłem, że różnice zdań na różne ważne tematy – np. dotyczące uchodźców czy konwencji stambulskiej – występują także wśród hierarchów. I bynajmniej nie świadczy to o podważaniu nauki Kościoła. Podobnie ks. Alfred mówi tylko, że ten oto dokument jest pisany niemądrze, że jest nie na czasie, że jest właśnie pisany „jak na Księżycu”, że nie bierze pod uwagę rzeczywistych problemów tych ludzi. Czy taka krytyka jest niezgodna z nauką Kościoła?

A z tym Ksiądz się zgadza: „Kościół jest jednoznaczny: homoseksualizm jest złem”? Ks. Wierzbicki zaraz dodał: „Zastanawiam się jednak, czy nie powinniśmy zrewidować tego poglądu. (...) Mógłbym zaakceptować związki partnerskie, które dotyczą przecież nie tylko osób homoseksualnych. Czy uderzyłoby to w rodzinę? Uważam, że nie”.

Na ten temat podyskutowałbym z ks. Wierzbickim. Te sprawy są dyskutowane w Kościele. Uważam, że ks. Wierzbicki byłby niezgodny z nauką Kościoła wtedy, gdyby podważał jakiś dogmat albo np. zasadniczą ideę, czym jest Kościół. Niczego takiego w jego wypowiedziach nie ma. Mam nadzieję, że rektor i prorektorzy nie uważają za brak ortodoksji samego faktu publicznego krytykowania biskupów w tej czy innej sprawie.

Przynajmniej wyjaśniło się, że ks. Wierzbicki naraził się rektorowi przede wszystkim krytyką dokumentu episkopatu. Zrozumiałe teraz staje się owo zdanie z pierwszego oświadczenia rektora, dodane jakby mimochodem: „W kwestiach związanych z LGBT+ nasz uniwersytet w pełni utożsamia się ze stanowiskiem Konferencji Episkopatu Polski przyjętym podczas ostatniego Zebrania Plenarnego na Jasnej Górze”.

„Nasz uniwersytet” – czyli rektor przyjął na siebie rolę głosu nas wszystkich, związanych z tą uczelnią. To by sugerowało, że na KUL nie ma innego poglądu. Tymczasem wiem, że są tu różne głosy na temat dokumentu biskupów.

Czy uniwersytet katolicki nie powinien się zgadzać z Konferencją Episkopatu?

Może mieć swoje zastrzeżenia, jeśli uzna, że dokument jest niedostatecznie trafny czy niedostatecznie fortunny. To przecież ludzkie dzieło i jak wszystkie ludzkie dzieła podlega różnym słabościom, które warto w niektórych momentach wskazywać.

Wiele na to wskazuje, że głównym redaktorem dokumentu episkopatu był bp Józef Wróbel, który jest profesorem KUL wykładającym teologię moralną. Czy rektor nie uległ po prostu naciskom profesora, który ma tę przewagę nad ks. Wierzbickim, że stoi za nim episkopat?

O tych szczegółach dowiaduję się od pana. Nie chcę podejmować szczegółowej dyskusji z dokumentem, ale cała leżąca u jego podstaw teza o niebezpieczeństwie „ideologii gender”, która nas atakuje, jest tezą co najmniej dyskusyjną. Zwłaszcza jeśli jest wpisana w charakterystykę całej sytuacji Kościoła w Polsce. Jest szereg o wiele ważniejszych problemów – i moralnych, i wychowawczych – o których się nie mówi. Czy nie mam prawa sądzić, że ten głos jest niefortunny?

Uniwersytet z samej istoty jest miejscem sporu, wykuwania nowych interpretacji czy perspektyw patrzenia. Próba blokowania swobody krytycznego myślenia właściwie godzi w niego samego.

Tak jest. Mój protest ma podobny charakter, jak Alfreda w sprawie Margot – uważam, że sankcje zastosowane wobec ks. Wierzbickiego są nieproporcjonalnie surowe. Po ludzku patrząc, jeśli rektora coś zaniepokoiło, cóż prostszego, jak wezwać na rozmowę? Być może sam Alfred uznałby, że w jego wypowiedziach coś było przesadą. Tego jednak nie zrobiono.

Pomysł, by sprawę przeciwko ks. Wierzbickiemu wniosło Kolegium Rektorskie, w którego gronie – choć nieformalnym, jak Ksiądz ­zaznaczył – oprócz księdza rektora są też świeccy i siostra zakonna, nie miał stwarzać wrażenia reprezentatywności?

Być może. Próbowano stworzyć wrażenie, że tak uważa cały KUL. I właśnie to stwierdzenie, że teraz taki jest KUL, sprawia, że tak trudno jest mi kontynuować z nim współpracę. Do tej pory, gdy byłem zapraszany na gościnne wykłady, np. by studentom amerykańskim opowiadać o Karolu Wojtyle czy upadku komunizmu, traktowałem to też jako w dobrym sensie reklamowanie KUL – pokazywanie, że tu u nas się tak myśli, że tak rozumiemy świat, że warto z tą uczelnią współpracować. Teraz mnie na to nie stać.

Już się tak nie myśli? W Waszym liście do rektora z 6 września pojawia się zarzut, że coraz częściej władze KUL reagują dyscyplinarnie na wypowiedzi tylko jednej strony – „tej »opozycyjnej« w dzisiejszej rzeczywistości”.

Pod listem podpisała się część profesorów, którzy są emerytami – m.in. ja. Mogę powiedzieć, że jesteśmy świadkami innej atmosfery w KUL. Z niepokojem obserwuję, że od dłuższego czasu władze chętniej reagują na niestosowne, ich zdaniem, zachowania przedstawicieli tzw. liberalnej strony sceny ideowej.

Ksiądz się odciął od KUL. Co jest winny sam uniwersytet? Przecież nadal funkcjonują w nim środowiska bliskie Księdzu.

Dlatego w swoim liście do rektora zaznaczyłem, że sam temu uniwersytetowi bardzo wiele zawdzięczam. I nie chciałbym, żeby mój krok był traktowany jako zachęta do podejmowania podobnych decyzji przez innych pracowników KUL. Przeciwnie: zachęcam wszystkich, by starali się podtrzymać najszlachetniejsze tradycje tej uczelni. Tym niemniej mam wrażenie, że mamy do czynienia z jakimś swoistym zakrętem w jej historii.

W listopadzie kończę 75 lat. Już nie mam etatu na KUL. Chodzi mi o to, by mnie nie proszono o reprezentowanie KUL, ponieważ w tej sytuacji nie mogę już tego robić. Jeszcze raz wracam do tego: kiedy nieuzasadnione, niesprawiedliwe i krzywdzące represje spotykają kogoś mi bliskiego, kogoś, za kogo czuję się jakoś współodpowiedzialny, nie jestem w stanie nadal tego firmować.

W liście z 6 września napisaliście, że ks. Wierzbicki „od lat imponuje odwagą myśli i wypowiedzi, ale też wprowadza do naszej kościelnej uniwersyteckiej rzeczywistości element rozsądku i przyzwoitości”. Na czym ta odwaga i rozsądek polega?

Właśnie dlatego, że obracamy się w sferze spraw spornych, grozi nam, że przyczepimy się do jednej tylko opcji. Zwłaszcza w sytuacji, gdy społeczeństwo zostało przez polityków tak ostro podzielone. KUL nie powinien angażować się w żadną partyjną działalność. Szlachetna rola uniwersytetu polega właśnie na tym, że robi miejsce na przedstawianie spraw z różnych stron. I tak jak Kościół nie chce być partią polityczną, tak KUL nie powinien w żadną partię dać się wciągnąć. Wobec tego głos, który pokazuje, że jest różnica zdań, że można wypowiadać także inne tezy niż firmowane przez hierarchów, potwierdza ową szlachetną rolę uniwersytetu. Alfred ma odwagę wyraźnie, jasno wyrażać swoje poglądy, nie owijając ich w bawełnę. Jeśli się z nim nie zgadzasz, podejmij dyskusję. Takiej odwagi i uczciwości intelektualnej bardzo dzisiaj potrzeba.

W Waszym liście jest też zdanie: „Zbyt wielu ludzi uniwersytetu ­aktywnie i publicznie popiera rozmaite, polityczne i ideologiczne radykalizmy”. O kim mowa?

Podam jeden przykład. W latach 80. XX w. powstał Klub Vade Mecum. Stał się on kuźnią endeckiej formacji. M.in. to środowisko przyłączyło się do ataków na prof. Jerzego Kłoczowskiego, któremu w 2004 r. zarzucono współpracę z SB, co okazało się potem nieprawdą. Z Klubu wyszły prawicowe kariery polityczne – przykładem głośna ostatnio kariera profesora KUL Przemysława Czarnka. Nie chodzi mi o to, by zamykać ten klub. Funkcjonował przecież, gdy byłem rektorem. Ale niech KUL pozostanie miejscem też dla innych sposobów patrzenia na Kościół i Polskę.

Są takie typy patrzenia na świat, dla których fundamentalne znaczenie ma kategoria walki. Gdy ono zaczyna dominować na uczelni, uniwersytet przestaje normalnie funkcjonować. Właśnie m.in. przed tym przestrzega najnowsza encyklika papieża „Fratelli tutti”.

Obecny rektor KUL zaraził się wojenną wizją rzeczywistości?

Nie wiem, gdyż rektor nie chce o tym rozmawiać. Mogę się tylko domyślać. I mam pięć domysłów. Pierwszy jest taki, że to szczery pogląd księdza rektora i całego Kolegium Rektorskiego. Oni po prostu tak myślą, że wypowiedzi Alfreda są bardzo szkodliwe. Druga hipoteza: są naciski z wewnątrz uniwersytetu – ludzie dzwonią do rektora i pytają, jak może pozwalać, „by taki wichrzyciel mógł publicznie swoimi wypowiedziami kalać uniwersytet”.

Trzecią możliwością są np. naciski ze strony episkopatu. Czwartą – ze strony obecnych władz. Ponieważ uniwersytet planuje różne przedsięwzięcia i liczy na dotacje, musi się z władzami liczyć. Jeżeli swego czasu jeden z profesorów KUL niezwykle ostro atakował ks. Alfreda Wierzbickiego i Alfred nie pozostawał mu dłużny, a teraz ktoś taki zostaje ministrem, możliwości nacisków władzy na KUL trudno wykluczyć.

I wreszcie ostatnia hipoteza najbardziej prawdopodobna – mieszanina tych wszystkich motywów w różnych proporcjach. Proporcji tych nie umiem określić, bo to tylko moje przypuszczenia.

Czy władze KUL nie powielają błędu biskupów, którzy nie przyznając się do tego oficjalnie, silnie angażują się w popieranie PiS?

Wolałbym, żeby to była pana teza. Mnie historia KUL zaczyna przypominać historię związku NSZZ Solidarność. Sam do niego należałem, moje dwie siostry były internowane. Teraz chcę być od tej organizacji jak najdalej. Coś się niedobrego stało z Solidarnością. Nie przypadkiem ludzie mówią „dawna Solidarność”, żeby nie mylić z obecną. Obawiam się, że KUL zaczyna podlegać podobnemu procesowi. Jest to dla mnie bolesne, związany z tą uczelnią jestem już 56 lat.

To dotyczy różnych instytucji – katolickich i niekatolickich, także uniwersytetu. Kiedyś podczas mojego pobytu w USA podeszła pewna pani i z obawą w głosie zapytała: „Czy ksiądz rektor jest zwolennikiem, czy przeciwnikiem Radia Maryja?”. Odpowiedziałem: „Moją ulubioną stacją radiową jest Dwójka. Czy pani jest zwolenniczką, czy przeciwniczką radiowej Dwójki?”.

Ona się roześmiała, tak jak pan teraz. Taka powinna być reakcja na hasło katolickiej rozgłośni. Taka stacja nie jest po to, żeby ludzi dzielić na zwolenników i przeciwników. A proszę zobaczyć, co dzieje się teraz także z publicznym radiem, np. z radiową Trójką.

Nie wiem, co będzie dalej. Jesteśmy w biegu pewnej historii. Ale niech żywi nie tracą nadziei! ©℗

KS. PROF. ANDRZEJ SZOSTEK MIC (ur. 1945) jest etykiem, marianinem, w latach 1998–2004 był rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pracę magisterską z filozofii napisał pod kierunkiem kard. Karola Wojtyły, potem był jego współpracownikiem. Obecnie na emeryturze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2020