Czy wyrzeczenie ma sens?

- na pytanie to szukają odpowiedzi bp Antoni Długosz, eseista Krzysztof Dorosz, muzyk Wojciech Waglewski, ks. Eda Jaworski, redaktor Janusz Poniewierski, pisarz Jerzy Sosnowski, neurolog Grzegorz Opala i filozof Jacek Filek
/ fot. Kevin Steele / Aurora Photos / Corbis /
/ fot. Kevin Steele / Aurora Photos / Corbis /

Bp Antoni Długosz

pomocniczy biskup częstochowski

Wyrzeczenie kojarzy się dziś pejoratywnie, bywa wręcz postrzegane jako wyrządzanie sobie lub innym krzywdy. Tymczasem nie ma życia bez wyrzeczenia: by coś osiągnąć, muszę z czegoś innego świadomie rezygnować. Rezygnować, by stawać się darem dla innych lub osiągać dobro we własnym życiu. Tak jak rodzice rezygnują z wygodnego życia, by czas poświęcać dzieciom, a księża i osoby konsekrowane rezygnują z założenia rodziny, by służyć wszystkim ludziom.

Jeśli chodzi o mnie - rezygnuję z wolnego czasu. A mógłbym go spokojnie spędzić w domu, który odziedziczyłem po rodzicach. Jednak wybieram drogę ewangelizacji, co wiąże się np. z tym, że nagrywając program dla dzieci, od 10.00 do 22.00 pracuję w studiu telewizyjnym, jeżdżę po szkołach na spotkania z uczniami, nieraz 800 km samochodem dziennie, udzielam audycji radiowych, piszę i wygłaszam kazania, prowadzę rekolekcje i misje w Polsce i za granicą, nagrywam piosenki, piszę książki dla dzieci. Oczywiście, że mógłbym wydawnictwu powiedzieć "nie", ale wiem, jak chętnie dzieci czytają, więc czy mógłbym odmówić im dalej tej radości? Bywam zmęczony, ale wiem, że nie byłbym bardziej szczęśliwy, gdybym się ograniczał w swojej posłudze wyłącznie do bycia biskupem. Wszelkie trudy, brak czasu wolnego, rekompensuje mi świadomość, że moje wyrzeczenie oznacza dla kogoś, z kim się spotykam, doświadczenie radości.

Krzysztof Dorosz

eseista, prozaik

Wyrzeczenie, a w głębszym znaczeniu ofiara jest niezbywalną częścią ludzkiego życia. W stosunkach międzyludzkich, zwłaszcza w małżeństwie, wyrzeczenie jest chlebem codziennym.

Bywają skrajni egoiści, którzy nie wyrzekają się niczego. Ale to rzadsze przypadki. Życie wymusza na nas wyrzeczenie z prostego powodu: człowiek musi dokonywać wyborów. Kiedy wybieram naukę gry na fortepianie lub języka obcego, wyrzekam się innych działań. Kiedy za wybraną naukę muszę zapłacić, wyrzekam się z kolei rzeczy, które mógłbym za te pieniądze kupić. Natomiast wyrzeczenie o charakterze moralnym jest doświadczeniem często świadomym lub półświadomym. Kiedy wybór wynika ze światopoglądu, wiary, przychodzi naturalnie.

Wyrzeczenie jako ćwiczenie w okresie Wielkiego Postu wydaje mi się pozbawione większego znaczenia. Chyba że jako wprawka. By użyć metafory muzycznej - palcówka. Kiedy przychodzi moment próby, jest nam łatwiej. Największe wyrzeczenie, na jakie może zdobyć się człowiek, to oddanie swego życia, czyli ofiara złożona z samego siebie.

Wzorcem jest Chrystus. Ale nie tylko przez śmierć na krzyżu, również przez tak zwaną "kenozę", czyli ogołocenie się. Wyrzeczenie jest tylko ceną, jaką trzeba zapłacić za czynienie dobra. Dlatego nie koncentrowałbym się na wyrzeczeniu, nawet w okresie Wielkiego Postu, lecz na czynieniu dobra. Czynienie dobra - jeśli autentyczne - jest zawsze wyrazem miłości. A prawdziwej miłości nie ma bez wyrzeczeń.

Wojciech Waglewski

muzyk

Wyrzeczenie dotyczy życia każdego, bo życie to nieustanne pasmo wyrzeczeń. Jestem przekonany, że jedyną drogą do wolności - psychicznej, ale też fizycznej - jest właśnie takie pasmo. Wyrzeczenie można potraktować jako walkę z nawykami, upodobaniami, przyjemnościami.

Modelowa sytuacja, przez którą sam kilkakrotnie przeszedłem, ostatecznie z sukcesem, to rzucanie palenia. Człowiek odzyskuje wolność - odzyskuje węch, pozbywa się odruchu smoczka, doświadcza większej przestrzeni.

Jako człowiek uprawiający wolny zawód, mam ograniczoną liczbę wyrzeczeń narzucanych instytucjonalnie, więc sam wprowadzam sobie dyscyplinę, żeby dobrze wykonywać swoją pracę. U buddystów podpatrzyłem, że to, co mi się wydawało zniewoleniem - praca nad ciałem, nad oddechem, nieustanne odbieranie sobie przyjemności - jednocześnie daje władzę nad tym ciałem i poszerza przestrzeń, w której się poruszamy.

Albo wydawałoby się zupełnie oczywiste pytanie dorastających dzieci, uwieranych przez rygory szkolne i egzaminacyjne: po co się uczymy? Żeby lepiej poruszać się w przestrzeni społecznej, nabywać wiedzę - wiedza to wolność. Im większą człowiek ma wiedzę, tym ma większą swobodę i ostatecznie po to przyszedł na świat - a krótko na nim jest - żeby tej wiedzy pochłaniać jak najwięcej. To z kolei bez samodyscypliny, ale i wyrzeczeń narzucanych z zewnątrz, jest ciężkie do osiągnięcia.

Ks. Eda Jaworski

probosz parafii św. Kazimierza w Gułtowych

Szalenie bałem się przystąpić do postu w imię solidarności z uciskanymi Tybetańczykami przy okazji igrzysk olimpijskich w Pekinie, bo jestem gadułą: kiedy mówię, chodzę, gestykuluję, potrzebuję przestrzeni, więc bałem się ograniczenia miejsca, czasu, kontaktu z ludźmi, a jestem człowiekiem emocjonalnym, i do tego lubię dobrze zjeść. Był jednak moment, kiedy nie chciało mi się z kościoła wyjść, kiedy czułem żal, że kończy się czas - bo ta cisza, ten post, ta modlitwa doprowadziły mnie do stanu takiej harmonii, jakiej nie znałem, do poczucia szczęścia, do czegoś nieznanego i nieoczekiwanego.

Więc wyrzeczenie ma sens. I to taki, którego nie przewidziałem, a którego doświadczam nadal na rekolekcjach będących kontynuacją mojej solidarności duchowej w poście i modlitwie z Tybetem - chciałem złożyć duchową ofiarę tym ludziom wciąż cierpiącym, prześladowanym, a zrobiłem także coś dla siebie. I ciągle jestem głodny tego doświadczenia: doświadczenia wyrzeczenia.

W ubiegłym roku po raz pierwszy zrezygnowałem ze wspólnotowych rekolekcji kapłańskich, które odprawiałem co roku, a w ich miejsce pojechałem na rekolekcje do benedyktynów do Lubinia, żeby zostać sam przez trzy doby. Cisza, modlitwa, studium, prostota benedyktyńskiego życia - to sprzyja w drodze do duchowej harmonii.

Janusz Poniewierski

redaktor miesięcznika "Znak"

Wielki Post łączy się dla mnie z wyrzeczeniem dotyczącym słodyczy, alkoholu, drobnych przyjemności (jak poobiednia fajka, ulubiony serial...). Traktuję je jako zewnętrzny wyraz żalu za grzechy i pokuty, którą - szczególnie w tym czasie - podejmuje Kościół. Tyle że - to dla mnie ważne - owo wyrzeczenie się ciastka czy lampki wina zawieszam w niedzielę. Tego dnia, w pamiątkę Zmartwychwstania, staram się świętować, a nie pokutować!

Przez cały Wielki Post, także w niedzielę, słyszę głos Kościoła: "Nawróćcie się" - i rozpoznaję w sobie, i próbuję ograniczyć to, do czego się przyzwyczaiłem i od czego się, być może, uzależniłem (internet? przeglądanie gazet?). Co krępuje moją wolność, zabiera czas. "Zróbcie Mu miejsce" - śpiewamy w starej pieśni eucharystycznej. Tak traktuję post: jako przygotowanie "komnaty", serca - na przyjście Boga. Znalezienie czasu na modlitwę, medytację, lekturę Pisma. A także na bezinteresowne spotkanie z kimś, kogo już dawno powinienem odwiedzić i z nim porozmawiać... Nie chodzi tylko o czas, ale też o ponowne odkrycie pragnienia takiej modlitwy i takiego spotkania. Post również wiąże się dla mnie z jałmużną. Nie kupuję słodyczy, alkoholu, tytoniu - nie żeby uprawiać "duchową gimnastykę", "ćwiczenie się w doskonałości". To raczej okazja do tego, żeby się podzielić. Nie pozostawiać tych pieniędzy (które wydałbym np. na alkohol), lecz oddać potrzebującym. Bo, jak przez stulecia uczył Kościół, "post bogatego powinien żywić ubogiego".

Jerzy Sosnowski

pisarz

Kiedy zostałem wezwany do odpowiedzi z umiejętności podejmowania w życiu wyrzeczeń, zacząłem z niepokojem zastanawiać się, kiedy ostatnio czegoś sobie odmówiłem. Mówię więc jako człowiek "smutny i sam pełen winy", nie jako Katon nietknięty przez choroby epoki, który tę epokę piętnuje. Żyjemy w czasach, w których wyrzeczenie kojarzy się - nie wszystkim, bo są i tacy, którzy zachowali duchową niepodległość - z dokładaniem sobie kłopotów do i tak męczącego nas już stresu, stałego dyskomfortu. Budowanie muskulatury duchowej przez sięganie do ćwiczeń ascetycznych zdaje się być dziś czymś odstręczającym. Mimo to zdarza nam się nie korzystać z rozmaitych możliwości moralnie wątpliwych, ale odruchowo, nie z wyćwiczonego nawyku.

Choć jako młodzian miałem ambicje być świątobliwym, nieraz zdarzało mi się zawieść, stąd moja odpowiedź jest skromna, żeby nie wypływać na ocean hipokryzji. Ale wrażenie robi na mnie dziś co innego - wyrzeczenie rozumiane jako filantropia. Taka szlachetnie pojęta asceza to dziś dla mnie zaangażowanie w wolontariat czy udzielanie finansowego wsparcia potrzebującym. Wyrzeczenie jest praktykowane w postaci wymiernej bezinteresowności - nie cel autowychowawczy, ale humanitarny dziś pociąga.

Grzegorz Opala

neurolog

Wyrzeczenie to dyscyplina i ograniczenie wolnej woli. Nie muszę przecież posiadać wszystkiego, co sprawia przyjemność. Jeśli mogę i potrafię się ograniczyć w swoich potrzebach, to łatwiej poradzę sobie z dzieleniem się dobrem, które posiadam. Obca wtedy staje się zazdrość, a tym bardziej zawiść. Dzięki umiejętności wyrzeczenia wzbogacam także samego siebie jako człowieka. Jeśli potrafię się wyrzec chęci posiadania, to staję się bardziej wolny. Trudniej wtedy mną manipulować. Wielki Post to świadome poddanie się tradycji i samodyscyplinie, ułatwiające postępowanie zgodne z wartościami, które jako człowiek wierzący przyjąłem i akceptuję. Zawód lekarza, jak każdy, w którym można mówić o służbie drugiemu człowiekowi, w sposób szeroki musi odnosić się do wyrzeczenia. Własne życie trzeba podporządkować ratowaniu życia pacjenta. W tym zawodzie nie można nigdy po prostu wyjść, zostawić drugiego człowieka, żeby zająć się własnymi sprawami.

Jacek Filek

filozof

Wyrzeczenie jest pustą formą zachowania, która jako taka nie podlega wartościowaniu. Zawiera w sobie zasadniczo dwa odniesienia. Wyrzeczenie jest bowiem zawsze wyrzeczeniem się czegoś i na rzecz czegoś czy kogoś. W zależności od wypełnienia tej formy, wyrzeczenie może być czymś negatywnym bądź pozytywnym, może być zaparciem się, wręcz zdradą (np. "wyrzekł się syna", "wyrzekł się swych korzeni", "wyrzekł się wiary") - czy też godnym podziwu poświęceniem (np. "wyrzekł się majątku, rozdając go ubogim", "wyrzekła się zdrowia, składając je w ofierze nauce"). Czasem błądzimy, oceniając wyrzeczenie. Czym jest, na przykład, wyrzeczenie się miłości? I to wyrzeczenie się jej dla czego? Dla "świętego spokoju", dla "czystości"?

Nie pamiętam, bym w swym życiu dokonał jakichś chwalebnych wyrzeczeń. A gdyby nawet, to jak mógłbym chwalić się tym w gazecie? Natomiast mam nadzieję, że nigdy nie wyrzekłem się siebie. Za fałszywą uważam ideę, iż należy wyrzec się siebie, by ofiarować się innemu. Właśnie dlatego, że nie wyrzekłem się siebie, mogę siebie tobie ofiarować, a ofiarowując siebie, nie tracę siebie, lecz właśnie zachowuję. Nie wyrzekam się też rozmaitych drobnych przyjemności, które być może nawet osłabiają me zdrowie czy wydajność mej pracy, zawsze jednak uważałem, że jedną z naszych powinności jest cieszyć się życiem.

Spisali Joanna Bątkiewicz-Brożek i Tomasz Ponikło

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2010