Czy na pewno warto rozmawiać?

Zaroiło się nie tylko w radio, lecz i w telewizji od programów publicystycznych. To z reguły różne rodzaje rozmowy. Ale czy na pewno? Te wywiady, dialogi, debaty, spowiedzi, linie specjalne, konfrontacje, pytania. Z publicznością i bez, z głosowaniami odbiorców i sondażami. Na co tak naprawdę może liczyć słuchacz przy mikrofonie, widz przed ekranem, gość na widowni?.

24.10.2004

Czyta się kilka minut

Na ciekawą wymianę myśli czy na spektakl przypominający przesłuchanie? Na pokaz stuprocentowych racji jednej strony czy na pojedynek wrogów zacietrzewionych w powtarzaniu swojego zdania bez próby zrozumienia stanowiska innego niż własne? Człowiek przekonany, że posiada już na wejściu całą prawdę, rozmawiać nie będzie, co najwyżej przemawiać. Człowiek uznający zdanie inne niż własne za podejrzane albo wręcz szkodliwe, nie wysłucha go spokojnie nawet przez minutę. Bez ciekawości dla cudzych myśli szkoda nawet siadać do rozmowy.

Kiedyś dyskurs wymagał najpierw rekapitulacji tez usłyszanych, zanim się przystąpiło do prezentowania własnego zdania.

A w żadnym razie pogląd, z którym mówiący się nie zgadzał, nie uprawniał go do traktowania rozmówcy jak wroga. Zakładało to ustalenie na samym początku reguł: temat, zagadnienia, znaki zapytania, horyzont spodziewanych po dyskursie rezultatów. Przy założeniu, że z wymiany argumentów skorzystają obie strony. Bo jeśli zatryumfować ma tylko jedna, nie będzie to rozmowa.

Od pewnego czasu w TVP I pojawia się cyklicznie program tak właśnie zatytułowany - “Warto rozmawiać" (nb. jego logo zawiera błąd ortograficzny: wielką literę “R" przy drugim słowie). Bardzo oglądany, obdarowany rzadką w telewizji rozległością czasową - półtorej godziny! - zdaje się zapowiadać owo “nowe", tak upragnione przez wielu, mianowicie transmisję zespołu wyznawanych wartości. Każdorazowo temat jest tak ustawiony, aby prowadzący i jego zwolennicy mogli do owego wybranego zespołu wartości przekonywać, a raczej, aby mogli głosić go jak najbardziej wyraziście. Do tego potrzebni są także rozmówcy ustawieni w charakterze przeciwników i dopuszczani do głosu o tyle, o ile dostarczają okazji do artykułowania kolejnych punktów wyznawanego credo. To założenie jest z tygodnia na tydzień coraz wyraźniejsze i sądzę, że ani prowadzący, ani jego koherenci nie tylko nie chcieliby temu zaprzeczyć, ale wręcz uważają to za właściwe wypełnianie swojej misji telewizyjnej. Nazywałoby się to “dawaniem świadectwa". Wtedy wprawdzie pytanie, czy to jeszcze jest rozmowa, musi zabrzmieć niepokojącym powątpiewaniem, ale można uznać, iż “warto" ma walor wręcz jaskrawy, walor świadectwa właśnie. Tylko że...

Jeden z ostatnich programów Jana Pospieszalskiego, poświęcony problemowi “teczek" byłych tajnych współpracowników esbecji, a wywołany artykułami prasowymi, które zasady udostępniania teczek potraktowały z surową krytyką - otóż ten program prowadzony był w sposób budzący poważny sprzeciw. Jedna strona reprezentowała stuprocentowe racje, druga - zgłaszająca zastrzeżenia - traktowana była po prostu wrogo i pogardliwie. Padały pseudoargumenty ad personam, klasycznie “poniżej pasa". Przerywano przeciwnikom, zakrzykiwano ich. Prowadzący program nie reagował na żaden chwyt demagogiczny, nie żądał przyzwoitego poziomu dyskusji. Dziwnie dobrani goście dzielili się na tych, którzy mają po swojej stronie całą rację, demonstrowaną z nieukrywaną pogardą dla przeciwników - i na tych zasługujących tylko na najwyższą podejrzliwość (w imię słynnego argumentu: widocznie sami mają czego się bać...).

Czy więc aby na pewno “warto rozmawiać"? Rozmowa to nie była w ogóle.

A jaka wartość poza satysfakcją z zatriumfowania własnej niewzruszonej racji mogła wyniknąć z półtoragodzinnego sporu? Satysfakcja takimi metodami uzyskana musi budzić powątpiewanie i niesmak. Może więc lepiej pomyśleć o innym tytule dla następnych odcinków cyklu?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2004