„Cztery córki”: dlaczego kobiety bywają gorliwymi strażniczkami patriarchatu

Reżyserka bezpiecznie, a może nawet troskliwe przeprowadza swoje bohaterki przez ich historię, współdzieli z nimi cierpienie i poniekąd odzyskiwanie przez dziewczyny własnej matki. Chodzi o to, by wreszcie przestały się reprodukować krzywdy.

12.03.2024

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Cztery córki", reż. Kaouther Ben Hania, 2023 r.
Kadr z filmu „Cztery córki”, reż. Kaouther Ben Hania, 2023 r. / Materiały prasowe

Islamski hidżab czy nikab uchodzą za symbole religijno-obyczajowej opresji. Bywało jednak, nie tylko w rewolucyjnym Iranie, ale i w świeckiej Turcji czy dzisiejszej Francji, że tradycyjne nakrycia kobiecej głowy stawały się wyrazem buntu i emancypacji. O tym, jak fałszywe może być takie wyzwolenie i jak bardzo uwewnętrznione bywa zniewolenie, opowiada film „Cztery córki”. To fascynująca hybryda dokumentalno-kreacyjna i zarazem unikalna psychodrama, budząca przy okazji wiele pytań – również o to, co dopuszczalne w kinie. 

Adres URL dla Zdalne wideo
  • CZTERY CÓRKI („Les filles d’Olfa”) – reż. Kaouther Ben Hania. Prod. Tunezja/Francja/Niemcy/Arabia Saudyjska 2023. Dystryb. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. W kinach od 15 marca. 

Jak czuje się ktoś, kto doświadczył traumy, i teraz odtwarza ją przed kamerą? Co czuje aktorka wcielając się w jedną z takich postaci na oczach jej bliskich? Albo aktor, który odgrywa oprawcę, mając obok siebie, prócz koleżanek aktorek, także autentyczne ofiary? Te wszystkie kwestie tunezyjska reżyserka Kaouther Ben Hania musiała wcześniej gruntownie przemyśleć. Nie tyle po to, by uzyskać efekt autentyczności, lecz przede wszystkim dlatego, żeby nie robić tego kosztem swoich bohaterek. Czyli Olfy i jej córek, z których dwie występują we własnej osobie, pozostałe zaś, zaginione przed kilkoma laty, są odgrywane przez aktorki. Najbardziej złożony zabieg dotyczy ich matki, bowiem Olfa pojawia się przed kamerą osobiście i sama opowiada swą trudną rodzinną historię, lecz w scenach szczególnie bolesnych zastępuje ją Hend Sabri, gwiazda tunezyjskiego kina. I w tej podmianie chodzi o coś więcej niż o taryfę ulgową dla ciężko doświadczonej kobiety. 

Jeszcze niedawno w Tunezji było głośno o siostrach Chikhaoui w związku z działalnością tzw. Państwa Islamskiego i religijną radykalizacją, do jakiej doszło tam po obaleniu prezydenta Bel Alego w 2011 r. Reżyserka chciała wyjść poza medialną sensację, prześwietlając przypadek Olfy i jej nastoletnich córek. Starsze z nich, Rahma i Ghofrane, te odgrywane w filmie, oraz młodsze Eya i Tayssir, występujące tutaj in persona, relacjonują, co wydarzyło się w ich życiu, naznaczonym przez domową przemoc, rozmaite ograniczenia czy nadużycia. Z wypowiedzi wszystkich bohaterek wyłania się systemowy charakter tej przemocy, zwłaszcza bezwzględna kontrola nad kobiecym (i dziewczęcym) ciałem tudzież ciągłe poniżenia, bicie czy założycielska trauma nocy poślubnej. Jednakże ta ostatnia zyskuje w inscenizacji dość niecodzienny przebieg, co może być życzeniową fantazją Olfy, ale może też świadczyć o jej zarażeniu przemocą. Zostanie potem samotną matką, wytresowaną do podwójnej, bo również ojcowskiej roli, i to w najgorszym tego znaczeniu. „Cztery córki” są przecież filmem również o tym, że kobiety bywają gorliwymi strażniczkami patriarchatu. W pewnym momencie główna bohaterka porównuje siebie do kotki, która chcąc uchronić własne dzieci, pożera je.  

Dzięki podwojonej obecności matki na ekranie – tej prawdziwej i tej odgrywanej – obserwujemy w filmie ciekawe interakcje. Pierwsza chciałaby jak najlepiej wypaść w swej życiowej roli i ciągle uśmiecha się przepraszająco. Tymczasem druga, czerpiąc z wypowiedzi Olfy nie zawsze pewnie zgodnych z prawdą czy przekonaniami aktorki, wprowadza niepokojący dysonans. Dzięki temu pojawia się nadzieja, że bohaterka zacznie wreszcie coś przepracowywać albo lepiej rozumieć. Trochę inaczej niż Eya i Tayssir, które „dorastają” na planie nie mając ochronnego pancerza w postaci grających je aktorek, i musiały, zanim przystąpiły do filmowych „ustawień”, przejść regularną psychoterapię. W przeciwnym razie „Cztery córki” byłyby zbyt ryzykownym eksperymentem na żywej tkance ludzkiej. Za to „z punktu widzenia dokumentu” najciekawiej robi się wtedy, kiedy na moment całkowicie zaciera się granica między odtwarzaniem (kogoś czy siebie) a po prostu byciem.

Paradoksalnie, wraz z zawołaniem „kamera, akcja!” jawna inscenizacja raz po raz ulega roztopieniu w żywiole nieudawanych emocji. Co z tego, że reżyserka od początku ujawnia swą obecność, scenografia jest umowna, aktorki zaś na naszych oczach poddawane są charakteryzacji. Ben Hania stosuje też wyraźne stylizacje, np. z wykorzystaniem koloru lub tworząc intymne dziewczyńskie klimaty rodem z „Przekleństw niewinności” Sofii Coppoli czy bliższego kulturowo „Mustanga” Deniz Gamze Ergüven. Nie odbiera to filmowi dokumentalnego ciężaru i na każdym kroku „czwarta ściana” ulega rozbiciu. Zwłaszcza gdy w kadrze pojawia się Majd Mastoura, grający tutaj wszystkie cztery role męskie: ojca, kochanka matki, chłopaka jednej z córek i policjanta. Nie trzeba tłumaczyć, jak symboliczna to decyzja obsadowa. I nagle ten tunezyjski aktor nie wytrzymuje psychicznie (wierzymy, że naprawdę) oskarżycielskiego głosu pod adresem swego bohatera. W filmie dokumentalnym, tym uwrażliwionym na człowieka, reakcja może być tylko jedna: „cięcie!”.   

„Cztery córki” są filmem pełnym luster i szyb, a także kobiet, manekinów, aktorek, lecz ani na moment nie wytracają swojej afektywnej substancji na rzecz gier z rzeczywistością. Jakże banalnie wyglądają przy nim dokumentalne formaty biograficzne czy hollywoodzkie produkcje oparte na faktach, gdzie na koniec muszą wjechać uwiarygodniające fabułę portrety pierwowzorów, zazwyczaj dużo mniej atrakcyjnych niż grający je aktorzy. Tunezyjski dokument przepełnia zmysłowa obecność bohaterek, tych realnych i tych zagranych, filmowanych najczęściej w zbliżeniach, w skupieniu na tym, co rozgrywa się na ich twarzach. Nie przypadkiem jednym z odniesień dla Ben Hanii było właśnie „Zbliżenie”, fabularyzowany metadokument Abbasa Kiarostamiego z 1990 r., łamiący sztywne podziały na kino fikcji i non-fiction. Najważniejsze stało się w nim poszukiwanie prawdy o bohaterze, nie metoda filmowania.

Dla tunezyjskiej reżyserki oznacza to bezpieczne, a może nawet troskliwe przeprowadzenie swoich bohaterek przez ich historię, współdzielenie cierpienia i poniekąd odzyskiwanie przez dziewczyny własnej matki. Chodzi o to, by wreszcie przestały się reprodukować krzywdy, zakorzenione w chorych tradycjach, usankcjonowane przez instytucjonalne zakazy i nakazy, cynicznie wykorzystane przez radykałów w rodzaju islamskiego dżihadu. Najmocniejszym jednak kadrem okaże się finałowe półzbliżenie z najbardziej bezbronną i najprawdziwszą spośród bohaterek. Oraz jej pytający wzrok: czy ja muszę być następna w tym łańcuchu przemocy?

Kaouther Ben Hania jest tunezyjską reżyserką i scenarzystką. Zaczynała od kina dokumentalnego, w fabule sukces przyniosła jej „Piękna i bestie” (2017). Kolejny tytuł, „Człowiek, który sprzedał swoją skórę” (2020), otrzymał nominację do Oscara dla filmu międzynarodowego, a „Cztery córki” jako film dokumentalny. W tej kategorii dostał także nagrodę w Cannes i Cezara.

Filmy i seriale, kino polskie i zagraniczne. Nowości na VOD poleca co tydzień Anita Piotrowska, krytyczka filmowa „Tygodnika”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Podwójna obecność