Człowiek przed prawem

Trudno zrozumieć, po co to było naszym biskupom. Stanowienie prawa w państwie nie należy do ich zadań.

09.11.2020

Czyta się kilka minut

Wolontariusze akcji „Stop aborcji” prezentują mediom podpisy zebrane pod projektem ustawy antyaborcyjnej. Warszawa, 5 lipca 2016 r. / ALEKSIEJ WITWICKI / FORUM
Wolontariusze akcji „Stop aborcji” prezentują mediom podpisy zebrane pod projektem ustawy antyaborcyjnej. Warszawa, 5 lipca 2016 r. / ALEKSIEJ WITWICKI / FORUM

Mój zakonny współbrat o. Adam Szustak powiedział publicznie, że nienawidzi polskiego Kościoła, który stracił twarz Chrystusa, a przybrał twarz politykiera. I dodał, że to dlatego od Kościoła odwracają się młodzi ludzie, będący zdania, że zarówno w życie społeczne, jak i w ich życie osobiste wnosi zło.

A ja muszę wyznać, że całym sercem kocham ten Kościół, choć jest to miłość trudna. To jest „mój Kościół”, który przez niemal 60 lat, od kiedy jestem księdzem, budowałem, jak umiałem, i za którego blaski i cienie – ba, za zło panoszące się w nim – czuję się odpowiedzialny.

Pięścią w stół

Chcę mówić o tym, co się w ostatnich dniach dzieje w naszym kraju – na ulicach, w Sejmie, w kościołach, w każdym z nas. Muszę jednak choć na chwilę cofnąć się do czasów mojej młodości. Komunizm przyniósł niewyobrażalną demoralizację. Ciążę przerywano na życzenie, a najczęstszym motywem były tzw. „trudne warunki życiowe”, czyli praktycznie wszystko. Taka praktyka zakorzeniła się głęboko w naszym społeczeństwie. Moja dobra znajoma urodziła trójkę dzieci, ale przy każdej ciąży ginekolog pytał: „rodzimy czy usuwamy?”. Nie było chyba świadomości, że każde poczęte życie należy chronić, nawet za cenę wielkich niedogodności. Jako młody duszpasterz toczyłem na ten temat zażarte boje z młodzieżą. Pamiętam dramatyczne spotkanie na temat aborcji, kiedy wpadłem niemal w rozpacz, w bezsile wstałem, z całej siły rąbnąłem pięścią w stół i zawołałem: „czy tylko ja tu jestem chrześcijaninem?”.

Po latach, także dzięki pracy wspaniałych duszpasterzy i wspaniałych świeckich katolików, coś się zmieniło. I uważam, że to największy sukces „czasów przełomu”: utrwalenie w naszym społeczeństwie przekonania, że każde ludzkie życie, także jeszcze nienarodzone, jest święte i należy go bronić. A także, że istota, którą kobieta nosi pod sercem, ma swoje prawa i nie jest jedynie własnością matki. Mówię o ogólnym „klimacie”, bo przecież wśród Polaków były nadal poważne różnice zdań, wynikające głównie z troski o zdrowie i godność kobiet.

Stop aborcji

W 1997 r. Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla orzekł, że przerywanie ciąży w przypadku ciężkich warunków życiowych lub trudnej sytuacji osobistej kobiety ciężarnej jest niezgodne z przepisami konstytucyjnymi. W orzeczeniu dopuścił trzy wyjątki, w tym aborcję eugeniczną ze względu na ciężkie wady lub nieuleczalną chorobę płodu.

Prawie nikt nie był z tego orzeczenia zadowolony. Jedni uważali, że Trybunał zabrał kobiecie naturalne prawo do decyzji. Inni mówili, że człowiek nie ma prawa – nigdy i w żadnym przypadku, także przewidując nieuleczalną chorobę płodu – rozstrzygać o życiu poczętej istoty ludzkiej, i dlatego uznawali to orzeczenie za niewystarczające.

Jednakże wszystkie strony zdecydowały, że w tak delikatnej i trudnej sprawie nie będą wszczynać awantury. Ta niepisana umowa trwała kilka lat, ale z czasem zaczęły się przepychanki. Nie będę relacjonował zabiegów zwolenników zaostrzenia i liberalizacji prawa, zmierzających do jego zmiany. Nie będę też relacjonował publicznych demonstracji „za wyborem” i „za życiem”.

Z dzisiejszej perspektywy decydujący był rok 2016. Uaktywniło się wówczas środowisko, które powołało Inicjatywę Obywatelską „Stop aborcji”, i osoba, która stała się jego liderką – Kaja Godek. Nastąpiła rejestracja Fundacji „Życie i Rodzina”. Rozpoczęto na wielką skalę zbieranie podpisów pod projektem ustawy „Zatrzymaj aborcję”. Kościół w całej pełni włączył się w tę akcję. Podpisy zbierano przede wszystkim przed świątyniami, a Konferencja Episkopatu uhonorowała panią Godek: zaprosiła ją na obrady, wysłuchała i – jak przypuszczam – zaakceptowała przedstawiony przez nią program.

Biskupi wielokrotnie wzywali do poparcia tej inicjatywy, przedstawiając ją jako moralny, religijny i patriotyczny obowiązek. Media o. Rydzyka wzywały do pisania i telefonowania do posłów. Zebrano podobno blisko 800 tys. podpisów i w listopadzie 2017 r. obywatelski projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” wpłynął do Sejmu.

Puste gadanie

Wielu ludzi Kościoła, w tym także niżej podpisany, z niepokojem patrzyło na tę akcję, uważając, że przynosi więcej zła niż dobra. Marzeniem wielu z nas jest doczekanie takiego momentu, kiedy w społeczeństwie utrwali się przekonanie, że każdy jeszcze nienarodzony, także dotknięty nieuleczalną chorobą, ma prawo urodzić się i żyć. To jest nie tylko wymóg Ewangelii, to jest po prostu wymóg człowieczeństwa. Jednak aby przybliżyć się do tego ideału, trzeba wielkiej pracy wychowawczej, wielkiego wysiłku i wielkiej miłości.

Sytuacja rodzin wychowujących dzieci z niepełnosprawnościami jest w Polsce tragiczna. Wyciągnięcie do nich ręki, zapewnienie rodzicom, których nienarodzone jeszcze dziecko będzie prawdopodobnie niepełnosprawne, wszelkiej autentycznej, a nie tylko deklarowanej opieki – oto droga do utrwalenia w społeczeństwie szacunku dla każdego życia. I o to w pierwszej kolejności należy zadbać. Trzeba być ciasnym doktrynerem, aby uważać, że prawny nakaz lub zakaz uzdrowi społeczeństwo i nauczy szacunku do nienarodzonych. Taki pośpieszny zakaz, wzbudzając sprzeciw, może jedynie zaszkodzić świętej sprawie i dodatkowo oddalić ludzi od Kościoła, który takie prawo forsuje.

Trudno zrozumieć, po co było naszym biskupom rozpoczynanie batalii o taki zapis. Stanowienie prawa w państwie nie należy przecież do ich zadań, a zasady moralne, których głoszenie należy do ich obowiązków, są jasne. Trzeba je tylko z mocą i miłością głosić, a nie rozpoczynać beznadziejną wojnę o zakaz prawny.

Działacze związani z ruchem „Stop aborcji” powołują się na św. Jana Pawła II i przeróżne inne autorytety. A ja przypomnę słowa naszego Pana, o których zwłaszcza biskupi i kapłani powinni pamiętać, bo są dane jakby specjalnie na dzisiejszą sytuację. Pan Jezus, zapytany przez uczonego prawnika, powiedział: „I wam, uczonym w prawie, też biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie” (Łk 11, 45-46). Człowiek jest przed prawem! Głosimy zasady i przepisy, ale nie widzimy konkretnych ludzi i ich ciężarów. To jest dzisiejszy, zasadniczy polski i katolicki problem – nasze nauczanie jest pustym gadaniem.

To nie my

Kilka lat temu, przejęty sytuacją rodzin wychowujących niepełnosprawne dzieci, dla których ojczyzna jest macochą, jak szaleniec zaproponowałem: skoro sprawa jest tak ważna i bolesna, a państwo nie wypełnia swojej roli, stwórzmy kościelny fundusz dla tych rodzin. Niechby zapoczątkowały go np. pieniądze zebrane na najbliższej kolędzie. W ten sposób dotkniemy choć jednym palcem ludzkich ciężarów. Jeżeli tego nie uczynimy, nasze nawoływanie do poszanowania każdego życia będzie niewiarygodne.

Reakcja? Jeden z hierarchów miał powiedzieć: „temu Ludwikowi chyba odbiło, on chce nasze pieniądze rozdawać”. Jedynie prymas senior, abp Henryk Muszyński podziękował mi w rozmowie telefonicznej.

Kiedy 22 października, w liturgiczne święto Jana Pawła II, Trybunał Konstytucyjny ogłosił swoją decyzję, zapanowała wśród polskich biskupów radość. Przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki powiedział: „Z wielkim uznaniem przyjąłem dzisiejszą decyzję, uznającą aborcję eugeniczną za niezgodną z Konstytucją Rzeczypospolitej”. Natomiast wiceprzewodniczący KEP abp Marek Jędraszewski stwierdził: „Trudno sobie ­wyobrazić wspanialszą wiadomość (...). Wyrażamy wielkie uznanie dla odwagi i rzetelności sędziów Trybunału oraz ogromną wdzięczność dla inicjatorów i uczestników wielkiego ruchu społecznego, który stanął w obronie świętości każdego życia od momentu jego poczęcia do chwili naturalnej śmierci”.

Ton nieco się zmienił, kiedy wybuchły publiczne protesty. Biskupi zaczęli zachowywać się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku, mówiące „to nie ja”. Abp Gądecki oświadczył: „To nie Kościół stanowi prawa w naszej Ojczyźnie i to nie biskupi podejmują decyzję o zgodności lub niezgodności ustaw z Konstytucją RP”. A rzecznik prasowy KEP ks. Leszek Gęsiak doprecyzował: „To jest decyzja polityczna. To nie Kościół tę wojnę wywołał”.

To prawda, że nie Kościół stanowi prawa w państwie, ale jest także prawdą, że Kościół sprowokował te protesty i za nie w całej pełni odpowiada. Oczywiście, Kościół został przez polityków zmanipulowany, zresztą nie po raz pierwszy. Ale gdyby nie było nacisków, gdyby ludzie Kościoła za aprobatą hierarchii nie żądali prawnego rozwiązania problemu eugenicznej aborcji, politycy nie ośmieliliby się na taki krok – i to w tak trudnym dla społeczeństwa czasie. To przykre, ale trzeba powiedzieć, iż wszystko wskazuje na to, że obecnych polityków interesuje przede wszystkim władza i dlatego ubierają swoje działania w religijny kostium.

Żal młodych ludzi, z których wielu w tych dniach odchodzi z Kościoła. Choruję, ale wyszedłem na ulicę, aby spojrzeć w oczy protestującym. Jakaś młoda dziewczyna niosła w ręku transparent z napisem „Wypierdalajcie”. Na transparencie innej przeczytałem: „Moja macica, moja sprawa”. Trudno sobie wyobrazić, by te dziewczyny zechciały kiedyś przynieść swoje dzieci do chrztu. Nasza, Kościoła, wina jest tutaj niepodważalna. Walcząc o świętą sprawę, postawiliśmy na naczelnym miejscu prawo, a nie człowieka. Dlatego proszę księży biskupów, aby nie udawali nieomylnych i bezgrzesznych, ale sami uderzyli się w piersi i przeprosili Polaków za swoje pomyłki i błędy. To jest droga do zgody i do pokoju. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dominikan, długoletni duszpasterz akademicki. W PRL działacz opozycji antykomunistycznej. Laureat Medalu Świętego Jerzego. Na łamach „Tygodnika Powszechnego” dokonywał wnikliwej diagnozy sytuacji w polskim Kościele, stawiając trudne pytania niektórym biskupom… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2020