Czas „Robota”

Tunezja, jedyny w świecie arabskim kraj, gdzie demokracja zapuściła korzenie, wybrała na prezydenta człowieka, który chce ją uwolnić od politycznych partii i polityków.
w cyklu Strona świata

19.10.2019

Czyta się kilka minut

Kais Saied po wyborczym zwycięstwie, październik 2019 r. / Fot. Fethi Belaid / AFP / East News /
Kais Saied po wyborczym zwycięstwie, październik 2019 r. / Fot. Fethi Belaid / AFP / East News /

Kais Saied skończył 61 lat i jest emerytowanym profesorem prawa. Nie ma w sobie nic z ludowego trybuna, brakuje mu charyzmy, nie potrafi i nie lubi przemawiać do tłumów na ulicznych manifestacjach. Z rzadka tylko pojawiał się w telewizji, a jeśli już, to wyłącznie w roli znawcy prawa konstytucyjnego. Nawet ubiegając się o prezydenturę nie urządzał wyborczych wieców. Przekonywał do siebie rodaków podczas kameralnych spotkań w kafejkach stołecznej Kasby albo po prostu pukając i zachodząc do ich domów. Posługuje się wyrafinowanym, klasycznym arabskim, dla wielu Tunezyjczyków ledwie zrozumiałym. Łysy, wysoki i chudy jak tyczka, nie tylko nie jest krasomówcą ani bratem-łatą. Mówiąc wprost: uchodzi za wyjątkowego sztywniaka. Tunezyjczycy przezywają go „robotem”. Albo „Robocopem”.

A mimo to właśnie on porwał wyborców, zwłaszcza młodych, którzy uznali, że jest najlepszym wyrazicielem ich tęsknot, rozczarowań i marzeń o lepszym, godnym życiu. W pierwszej turze wyborów, w połowie września, pokonał wszystkich uznanych polityków, ale nie zdobył nawet jednej piątej głosów i miesiąc później musiał stanąć do dogrywki. Jego rywalem był znany w całym kraju bogacz i telewizyjny magnat, młodszy o pięć lat Nabil Karoui. „Robot” pokonał go 75 do 25. Głosowała na niego prawie cała tunezyjska młodzież. 

Kiedy ogłoszono, że wygrał, na śródmiejskiej alei Habiba Burgiby, jak osiem lat temu podczas Arabskiej Wiosny, zebrał się wielotysięczny tłum jego zwolenników. „Robot” wyszedł do nich, by podziękować za głosy i wsparcie w kampanii, w której młodzież go praktycznie wyręczała. Powiedział, że jego wygrana jest jej zwycięstwem i że wspólnie dokonają „nowej rewolucji”.

Męcząca wiosna

Poprzednia, ta z Arabskiej Wiosny, przyniosła Tunezyjczykom demokrację, ale nic poza tym. Dzięki cierpliwości i przywódczemu talentowi zmarłego w lipcu prezydenta Al Badżiego Ka’ida as Sibsiego Tunezji udało się wyjść obronną ręką z porewolucyjnego zamieszania, walki o władzę między zwolennikami demokracji, dyktatury i islamu, a także uniknąć zagrożenia ze strony dżihadystów, którzy rozgościli się przez miedzę, w ogarniętej wojną domową Libii.

Władze, zajęte bez reszty troską o polityczny spokój, zaniedbały jednak sprawy gospodarki, która znalazła się w kłopotach. W kraju jest coraz większa drożyzna, rośnie inflacja i bezrobocie, które wśród wykształconej młodzieży sięga ponad 40 proc. Tunezyjczycy narzekają na korupcję urzędników i polityków, którzy… przekonują ich do zaciskania pasa, co zalecają ekonomiści z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Sondaż „Arabskiego Barometru” sprzed roku wykazał, że 79 proc. Tunezyjczyków uważa, że ich przywódcy nie radzą sobie z rządzeniem, a prawie wszyscy są zdania, że władze są skorumpowane, a gospodarka jest w fatalnym stanie. W kwestii, że demokracja jest najlepszym ze znanych ustrojów, panuje tu jednomyślność, ale już tylko jedna piąta badanych uważa, że Tunezja do niej dorosła.

Dwie tury wyborów prezydenckich z września i października, przedzielone wyborami parlamentarnymi, dowiodły bezmiaru rozczarowania Tunezyjczyków ich politycznymi elitami. Odrzucili wszystkich znanych polityków ubiegających się o prezydenturę i postawili na „autsajderów” - „Robota” i telewizyjnego magnata, obiecującego im spełnienie wszelkich zachcianek i sypiącego groszem jak król, który szczodrością próbuje zjednać sobie poddanych.


Czytaj także: Wojciech Jagielski: Spóźniona pora roku


Również wybory parlamentarne zakończyły się porażką tradycyjnych partii. Zwycięska, odwołująca się do islamu partia Odrodzenie, wygrała, ale zdobyła tylko 52 mandaty w 219-osobowym parlamencie, o 17 mniej, niż miała dotąd. Rządząca dotąd partia Wezwanie Tunezji, reprezentowana niedawno przez 86 posłów, rozpadła się na frakcje i w nowym parlamencie będzie miała ledwie trzech przedstawicieli. Niska frekwencja w wyborach parlamentarnych była kolejnym dowodem zniechęcenia Tunezyjczyków do polityki i polityków.

Lato demokracji

Ożywienie wywołała dopiero druga tura wyborów prezydenckich. Ostatnią debatę telewizyjną z udziałem „Robota” i bogacza obejrzała w telewizji połowa 12-milionowej ludności kraju. Entuzjazm i nadzieja, jak podczas Arabskiej Wiosny, która zaczęła się przecież w Tunezji, znów zastąpiły apatię. „Mam po dziurki w nosie systemu politycznego i polityków, którzy go nam narzucili, ale nigdy bym nie przypuszczała, że pozwolą nad wybrać na przywódcę kogoś spoza układu – przyznała zagranicznym dziennikarzom jedna ze zwolenniczek nowego prezydenta. – Znów jestem dumna z naszej demokracji”.

Tunezyjską młodzież ujął ascetyzm i skromność „Robota”, fakt, że nie należy do żadnej z politycznych partii ani starej politycznej elity, że nie dorobił się na polityce i politycznych koneksjach, za to żyje zgodnie z wyznawanymi zasadami.

Młodych Tunezyjczyków nie zraził nawet jego konserwatyzm. „Robot” uważa homoseksualizm za groźną chorobę, którą zgniły Zachód uparł się zarazić zdrowe społeczeństwo arabskie. Opowiada się za przywróceniem kary śmierci (zawieszonej w 1994 r.) i sprzeciwia się temu, by kobiety zrównać z mężczyznami w prawie do dziedziczenia majątku. Zyskało mu to poparcie mułłów i partii odwołujących się do islamu. Ale jako jeden z ekspertów, piszących obowiązującą od 2014 r. konstytucję, sprzeciwiał się pomysłom, by dostosować ustrój i przepisy do prawa koranicznego i dogodzić muzułmańskim duchownym. Żona „Robota”, sędzina, która, jak zapowiedział, nie będzie nosić tytułu Pierwszej Damy, nie nosi hidżabu.

„To prawda, jest konserwatystą, ale wcale się nie boję, że spróbuje przerobić świeckie państwo i styl życia na religijną modłę – twierdzą jego młodzi zwolennicy. – Jest nade wszystko człowiekiem prawa i prawo jest dla niego świętością”.

Jesień politykowania

Młodzi Tunezyjczycy wierzą, że skromny, zasadniczy i uczciwy „Robot” położy kres korupcji i kumoterstwu. Podzielają jego niechęć i wzgardę dla partyjniactwa, podoba się im jego pomysł, by odebrać demokrację politykom i partyjnym dygnitarzom. „Robot” chciałby, by takich wyborów, jak prezydenckie i parlamentarne, więcej w Tunezji już nie urządzać. Zamiast tego – twierdzi – ludzie powinni wybierać samorządy i powierzać władzę znajomym z sąsiedztwa, w uznaniu ich kompetencji czy przywódczych talentów, a nie z powodu przynależności do którejś z partii i miejsca na wyborczej liście, na którą wpisze ich któryś z partyjnych kacyków.

Samorządy otrzymałyby większą niż dziś władzę i same rozwiązywałyby lokalne problemy. Radni wybieraliby deputowanych do parlamentów regionalnych i krajowego, a ci ostatni – prezydenta. „Władzę należy zwrócić ludziom – powtarza „Robot”. – A będzie to możliwe tylko w demokracji obywatelskiej, a nie partyjnej”.

Aby zmienić ustrój państwa i zaprowadzić demokrację obywatelską zamiast partyjnej, nowy prezydent musiałby najpierw przeforsować zmianę konstytucji. Potrzebowałby do tego większości dwóch trzecich głosów w parlamencie, który – rozdrobniony i najpewniej skłócony – długo nie będzie potrafił porozumieć się w sprawie wyboru premiera i ministrów, ale raczej jednomyślnie i bez wahania odrzuci propozycję, by popełnić polityczne samobójstwo.

Polecamy: Strona świata: specjalny serwis "Tygodnika Powszechnego" z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej