Czas przeszły i zaprzeszły

Czytam wiernie refleksje Piotra Wojciechowskiego w miesięczniku Więź. W numerze październikowym pisarz poświęcił kilka zdań wydarzeniu sprzed lat pięciu, w którym akurat brałam udział. Wspomniał, że tamte obchody Solidarności były w porównaniu z jubileuszem tegorocznym nieudane, ale jedno zasługuje na podkreślenie: wtedy w Gdańsku uchwalono i podpisano ważny akt, rewolucyjnie nowy w całych dziejach demokracji - Kartę Powinności Obywatela, dokument krótki, zwarty, całkowicie świecki, ale niosący klejnoty Dekalogu i Ośmiu Błogosławieństw w sferę obywatelskiego konkretu....

06.11.2005

Czyta się kilka minut

Pisarz dodaje z goryczą, że dokument ten został potem kompletnie odsunięty w niepamięć, i to nawet przez tych, co go podpisali. Tak rzeczywiście było. Fakt potraktowano jak naiwność, skwitowano lekceważeniem. Lektura refleksji Piotra Wojciechowskiego i we mnie obudziła wyrzuty sumienia: bo dlaczego się poddawać? Spróbowałam przywołać Kartę na tegorocznej inauguracji Uniwersytetu Trzeciego Wieku na UJ. A tutaj chciałabym wrócić do pewnego zdania, które nie jest moje, ale zacytowałam je wtedy w Dworze Artusa, przy podpisywaniu Karty Powinności. To legenda "Solidarności", Bogdan Borusewicz, wspominający niedługo przedtem właśnie te legendarne początki. Tak to brzmiało: "Szukaliśmy tego, co łączy, choć dzieliło nas bardzo wiele. Organizowaliśmy się wokół tego, co jednoczy, a w ludziach ujawniało się to, co najlepsze" (podkr. moje - JH).

Wtedy te słowa wydały mi się najwłaściwszym kluczem do przesłania, jakim chcieliśmy uczynić Kartę Powinności, w naszym przekonaniu rewers Karty Praw. Określiliśmy przecież we wstępie powinność jako "impuls moralny odwołujący się do poczucia solidarności ze wszystkim, co współtworzy dobro tego świata". Patos tych słów jest chyba usprawiedliwiony doświadczeniem ogromnego już wtedy nauczania Papieża, które właśnie wydobywało z ludzi to, co najlepsze, łączyło, a nie dzieliło, spajało ludzi nie w obliczu wroga, lecz dla budowania. Sama Karta Powinności na pewno jest po prostu już tylko akapitem historii. Ale nie ma zgody na to, by tamten klucz też odłożyć do lamusa albo zgoła wyrzucić, cokolwiek jeszcze się zdarzy politykom i o czym nas łaskawie poinformuje prasa i ekran telewizyjny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2005