Codzienny rytm unijnego życia

Z Javierem Solaną, Wysokim Przedstawicielem Unii Europejskiej ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, rozmawia Marek Orzechowski

08.06.2003

Czyta się kilka minut

MAREK ORZECHOWSKI: Wojna w Iraku ujawniła bolesne podziały w europejskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. W kulminacyjnymmomencie kryzysu irackiego Unia Europejska nie była w stanie znaleźć wspólnego stanowiska, a i dziś nie jest wolna od kontrowersji. Jak ocenia Pan szanse na przezwycięźenie tego kryzysu?
JAVIER SOLANA: - Nie mogę zaprzeczyć, że między państwami członkowskimi wystąpiły przed konfliktem różnice. UE podzieliła się w sprawie sposobów i możliwości pełnego rozbrojenia Iraku. Jednakże w mojej ocenie ta faza nieporozumień już się zakończyła. Moje wysiłki kieruję teraz ku tym sprawom, w których wspólne stanowisko UE też jest ważne, jak na Bałkanach albo Bliskim Wschodzie -by wymienić tylko kilka z nich. Weźmy za przykład zobowiązania Unii w sprawie ponownego zaktywizowania procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Mam tu na myśli przede wszystkim ogłoszenie „mapy drogowej” [road map, czyli harmonogramu negocjacji i kolejnych kroków prowadzących do zawarcia pokoju między Izraelem a niepodległą Palestyną - red.]. W najbliższym czasie będę sporo podróżować do tego właśnie rejonu konfliktu. Z tamtejszymi przywódcami będę rozmawiać o możliwości wcielenia w życie planu pokojowego tak szybko, jak to tylko możliwe.

W poszukiwaniu wspólnej polityki zagranicznej i obronnej niektóre kraje odwołują się do inicjatyw, które wywołują chłodną reakcję pozostałych. Jak ocenia Pan ostatnie przedsięwzięcie Niemiec, Francji, Belgii i Luksemburga, które ogłosiły, źe gotowe są uczynić pierwsze kroki na drodze do stworzenia wspólnej europejskiej armii?
W gruncie rzeczy cała historia integracji europejskiej jest przykładem inicjatyw bilateralnych lub multilateralnych, które stawały się impulsem dla rozwoju Unii. Wystarczy wspomnieć ideę wspólnej waluty euro czy układ z Schengen.

Brukselskie spotkanie (29 kwietnia) przywódców czterech unijnych krajów wpisuje się w zasadzie w pomysły zgłaszane pod adresem Konwentu Europejskiego przez taki czy inny kraj. W rzeczy samej UE potrzebuje jednak własnych odpowiedzi na kilka podstawowych pytań wynikających z nowych obaw - jak walka z terroryzmem, stosunek do państw pozostających dla świata źródłem niepokojów czy rola organizacji międzynarodowych. Unia potrzebuje tych odpowiedzi, jeżeli chce prowadzić konstruktywny dialog ze Stanami Zjednoczonymi. W następnych miesiącach zajmiemy się tymi zagadnieniami dość intensywnie, mając na uwadze ich priorytetowe znaczenie dla całej UE.

Czy UE potrzebuje jednego silnego ministra spraw zagranicznych?
Swe ambitne cele w budowaniu wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Unia wyraziła dostatecznie jasno już w Traktacie Unijnym. Moją ambicją było i jest prezentowanie tej polityki w kategoriach skuteczności, wiarygodności, legitymizacji. W przyszłości będę też koncentrować się na tym, co stanowi przedmiot pracy Europejskiego Konwentu i - w jego efekcie - zapowiedzianej konferencji międzyrządowej. Jestem przekonany, że państwa członkowskie znajdą w materii, o którą pan pyta, wspólne rozwiązania, a jednocześnie takie, które będą odpowiadać ich ambicjom.

Nowa Unia Europejska z 25 państwami to takźe więcej nowych ambicji, a co za tym idzie - większe od dotychczasowych problemy. Czy podziela Pan obawy wielu polityków, źe w przyszłości będzie o wiele trudniej znaleźć wspólne stanowisko w wielu kwestiach, skoro juź teraz nie jest wcale łatwo?
Już sama roztropność każe oczekiwać, że znalezienie consensusu wśród 25 członków będzie trudniejsze niż w gronie Piętnastki. To zatem nie przypadek, że Konwent Europejski podjął się wypracowania propozycji rozwiązań, które powiększonej Unii zapewnić mają skuteczność iefektywność w działaniu, zwłaszcza w mechanizmie podejmowania decyzji. Jestem przekonany, że wkrótce po przyjęciu nowych państw znajdziemy pomysł na modus operandi w grupie 25 członków.

Co do dzieła wspólnotowego wniosą nowi członkowie? Czy nie zaostrzą podziałów, nie zerwą wypracowanej z tak wielkim trudem wspólnej linii np. w polityce zagranicznej?
Każde dotychczasowe rozszerzenie Unii niezaprzeczalnie wzmacniało wspólnotę; Unia zyskiwała wówczas zawsze na sile. Podobnie jest z obecnym rozszerzeniem. A Polska jest państwem ważnym dla kontynentu i jako taki kraj musi po prostu wnieść własny wkład do UE. Ale poza tym istotne jest moim zdaniem także coś innego: najważniejszym wkładem w przyszłość wspólnoty jest sam proces obecnego rozszerzenia. Niemal cały kontynent będzie ponownie zjednoczony, zaś członkowie Unii uzyskają bezprecedensową stabilizację.

Pochodzi Pan z Hiszpanii, był Pan mocno zaangażowany w integrację tego kraju z UE. Jak ocenia Pan z dzisiejszej perspektywy, z pozycji „dojrzałego Europejczyka” , decyzję Hiszpanii o przystąpieniu do Unii?
Ma Pan rację: miałem ten przywilej, że mogłem aktywnie uczestniczyć w kierowaniu wejściem mojego kraju do Wspólnoty Europejskiej. I mogę powiedzieć, że podobnie jak w przypadku Polski, także nasz proces integracji był długi i trudny. Proszę nie zapominać, że w tamtym okresie Hiszpania miała już wprawdzie za sobą pewien okres demokratycznej transformacji po 40 latach dyktatury, ale nadal była izolowana od reszty Europy. Zdaję sobie doskonale sprawę z frustracji, jaka jest wynikiem długich i trudnych negocjacji. Ale w ostatecznym rachunku wszystkie te wysiłki są naprawdę warte końcowego rezultatu. Hiszpania doznała niewiarygodnego przełomu dzięki członkostwu w UE. Dzięki niemu poradziliśmy sobie z naprawdę poważnym zacofaniem - ekonomicznym, strukturalnym i politycznym. I to w ciągu kilku, kilkunastu lat. Szybko wyszliśmy na prostą i uzyskaliśmy możliwość dogonienia innych krajów członkowskich.

Zatem członkostwo Hiszpanii w UE tylko wzmocniło demokrację w Pańskiej ojczyźnie?
To jest zysk, którego nie da się przecenić. Nawet jeżeli Hiszpania przed wstąpieniem do Unii była już od kilku lat praktykującą demokracją, to w momencie podjęcia wysiłku integracji stanęła wobec wyzwań, których spełnienie naszą demokrację tylko wzmocniło. Już sam wymóg adaptacji do europejskich standardów w polityce i gospodarce dostarczył potrzebnego nam nacisku. A wpływ faktu, że należy się do grupy krajów o wspaniałej demokratycznej tradycji, był i jest nie do przecenienia.

O Hiszpanach mówi się, źe doskonale potrafią wykorzystywać unijne programy wsparcia finansowego.
Przez wszystkie dotychczasowe lata naszego członkostwa finansowe wsparcie UE miało zasadniczy wpływ na pokonanie zacofania gospodarczego, przede wszystkim w infrastrukturze. Unijne pieniądze pozwoliły nam stworzyć warunki, które zadecydowały, że Hiszpania stała się krajem nowoczesnym i dysponuje gospodarką, która jest w stanie podjąć wyzwania konkurencji.

Czy Europa zmieniła w jakiś sposób hiszpańską mentalność, sposób życia, styl życia?
Z całą pewnością wielki wpływ miało na nas poczucie „bycia Europejczykiem”. Ale nie tyle w sferze samych wartości, co w codziennym rytmie życia - że mogliśmy i możemy łatwo komunikować się z innymi; że korzystaliśmy i korzystamy ze swobody podróżowania, studiowania czy pracy w innych unijnych krajach. Dla młodych generacji to już oczywistość, codzienność. Ale trzeba pamiętać, że jest tak dzięki życiu w unijnej wspólnocie. Życzyłbym sobie, bym mógł robić dokładnie to samo w latach dyktatury, gdy byłem studentem i młodym naukowcem. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Przed referendum